Oczami Klausa:
Gdy Caroline już poszła, ja postanowiłem jeszcze zostać i przedyskutować sprawy z Salvator'ami, o których dziewczyna nie powinna wiedzieć. No cóż...ważne, że zna podstawowe informacje. Nie mogłem jej przecież powiedzieć, że facet, który ją chroni i chcę dla niej jak najlepiej jest potworem. Ba, najgorszym, jaki świat widział. Zresztą Damon też nie był święty. W dodatku zabił Matt'a Donovan'a, z czego Caroline nie byłaby dumna. Uśmiechnąłem się w duchu, na wspomnienie dzisiejszego spotkania z tą blond anielicą. Zdawała się być taka zainteresowana moim życiorysem i całym wampiryzmem. Nie awanturowała się, nie panikowała. Zachowała spokój i chciała bardziej poszerzać swoją wiedzę. Właśnie dlatego mi imponowała. Myśląc, że ją dobrze znam, wciąż poznawałem ją na nowo. Zaskakiwała mnie. Chciałem się do niej zbliżyć, ale nie mogłem. Gdyby dowiedziała się kim jestem, znienawidziłaby mnie jeszcze bardziej, dlatego jak na razie wolałem aby trzymała się z daleka od zła, które na nią czyha. Nawet nie zdaję sobie sprawy, jak jej życie się zmieni. To co jej powiedzieliśmy jest dopiero początkiem przygód. A propos potworów, zła i innych takich, to może wydać się to dziwne. ale brakuję mi Stefana Rozpruwacza. Był o wiele ciekawszy i zabawniejszy, gdy utracił swoje człowieczeństwo. Można powiedzieć, że w latach 20 był dla mnie autorytetem. To były świetne czasy. A co gdyby tak to wszystko jeszcze raz powtórzyć? Uśmiechnąłem się przebiegle, na plan, który już wkrótce chcę wdrążyć w życie.- Spójrzcie tylko. - w tym samym czasie zwróciłem uwagę na Rozpruwacza co Damon. Jesteśmy w stanie zrobić wszystko dla Caroline, która jest zwykłym człowiekiem. A my, to znaczy wy, jesteście źli. Powiedzcie jakie to uczucie, gdy ktoś tak okrutny, zrobiłby wszystko dla normalnej dziewczyny, którą tak naprawdę moglibyście zjeść lub się zabawić? - Stefan ewidentnie z nas drwił.
Usiadł wygodnie na kanapie i się nam przyglądał. Uśmiechnął się mimowolnie, widząc nasze poirytowane spojrzenia. Postanowiłem zmienić temat, który dla Stefana na pewno nie będzie przyjemny, ale chociaż pozwoli mi go na jakiś czas uciszyć.
- To zabawne, mówisz jak dawny Stefan. Stefan Rozpruwacz.- powiedziałem dobitnie, unosząc kąciki ust.
Młodszy Salvatore, posłał mi uważne spojrzenie. Czyżbym trafił w czuły punkt? - Nie chciałbyś wrócić do tam tych czasów? Byłbyś wolny, mógłbyś robić co chcesz, nie miałbyś żadnych zasad, nie zależało by ci na nikim ani na niczym. Nie miałbyś uczuć względem panny Gilbert, która jest tak podobna do Katherine Petrovej, w której niegdyś byłeś zakochany. Przypadek? Nie sądzę. - tym razem zakpiłem sobie z niego i wiedziałem, że tym razem powiedziałem rzeczy o których on pragnął zapomnieć.
- To już przeszłość, Klaus. Czas, aby ruszyć dalej. A Elenę zostaw w spokoju!
- Powinieneś już wyjść. - oznajmił długo nie obecny Damon.
- A ty...- tym razem zwróciłem się do starszego Salvatore, w ogóle nie ruszając się z miejsca. - Nie chciałbyś brata takiego jak kiedyś? Przecież dobrze wiesz jak cudownie było w tam tych czasach. Zawsze można byłoby to powtórzyć. Co wy na to, aby połączyć siły? Bylibyśmy nie zwyciężeni. - byłem pewny swoich słów i czynów. Damon zamyślił się na chwilę i wysłał porozumiewawcze spojrzenie Stefanowi.
- Może. Jednak nie narzekam na samotność, jak ty. - uśmiechnął się cynicznie, powoli idąc w moją stronę. - Zresztą, Caroline, w pełni mi ufa i dobrze się ze mną dogaduję, więc może powinienem to wykorzystać? - widząc jego drwiący uśmieszek, wstałem z fotela i wampirzym tempie przygwoździłem go do ściany, trzymając jednocześnie za szyję.
- Jeszcze jedno słowo, a cię zabiję. Znasz mnie i wiesz, że nie blefuję. Czym będziesz dalej od niej tym masz większe szanse na przeżycie. - wysyczałem przez zęby, powstrzymując się od zrobienia mu krzywdy.
- Czemu się tak denerwujesz? Czyżbyś żywił jakieś uczucia względem jej? - wyharczał, ponieważ nadal trzymałem go za szyję. Nie zdążyłem odpowiedzieć, ponieważ w prawej kieszeni Damona zawirował telefon. Puściłem go, po czym wymieniliśmy się jeszcze złowieszczymi spojrzeniami. Wampir wyjął telefon, a ja zauważyłem, że na jego wyświetlaczu piszę 'Caroline'. Stanąłem więc koło niego, próbując przysłuchać się rozmowie.
- Damon, ratuj mnie. Jestem w parku. - mówiła ledwo co dosłyszalnym głosem. Minęło dopiero 15 minut odkąd stąd wyszła, więc ktoś pewnie zaatakował ją gdy jeszcze nie doszła do domu.
- Jedziemy. - oznajmiłem i całą trójką ruszyliśmy w wampirzym tempie do mojego auta, którym wyjechałem z piskiem opon. To co czułem w środku było nie do opisania. Czy taki potwór jak ja może czuć ból i strach? Tak, po raz pierwszy od wieków czuję lęk. Jak bardzo musiała mi zawrócić w głowie, że teraz nie myślę o niczym jak ją znaleźć i dać do zrozumienia, że w moich ramionach jest bezpieczna. Muszę ją do siebie przekonać i już nawet wiedziałem jak to zrobić. Jadąc w stronę parku, zauważyłem ją z daleka. Leżała i nie ruszała się. Na ten widok, moja złość powiększyła się. Wysiedliśmy szybko z auta i pobiegliśmy w tam tą stronę. Caroline była blada, a na jej szyi zauważyłem ugryzienie. Chwyciłem ją i na rękach zaniosłem do domu, który znajdował się na przeciwko. Salavtor'owie szli za nami, a ja wciąż nie spuszczałem wzroku z dziewczyny, którą trzymałem w ramionach. Wspomnieniami od razu wróciłem do czasów gdy była mała i mieszkała ze mną. Zawołałem jej matkę, aby wpuściła nas do środka. Dziwne, ale odkąd tu jestem, nie miałem okazji spotkać się ze słynną Liz, dla której nie tylko Bill stracił głowę. Natychmiast pojawiła się w drzwiach i widząc Caroline nieprzytomną, od razu nas wpuściła. Pamiętałem, gdzie jest jej sypialnia i bez pozwolenia, ją tam zaprowadziłem.
- Co się stało? - powiedziała Liz, podążając za mną krok w krok. Była przerażona całą sytuacją, zresztą jak my wszyscy. Ułożyłem Caroline na łóżku. - Czy ona żyję? - spytała jej matka, ledwo powstrzymując się od łez.
- Puls jest ledwo wyczuwalny, ale żyję. - wyszeptałem, odwracając się w jej stronę.
- Wiem, że nie było okazji do rozmowy, ale błagam cię, ratuj ją. - powiedziała stanowczo, a ja nie potrzebowałem lepszej zachęty. Pokiwałem głową, a Liz westchnęła z ulgą i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Uklęknąłem przy jej łóżku i dłużej nie czekając, chwyciłem ją i oparłem o siebie, tak aby miała dobry dostęp do picia mojej krwi. Nadgryzłem swój nadgarstek i przyłożyłem do ust przyszłej wampirzycy, która być może jeszcze dziś się nią stanie. /wszystko potęguję ugryzienie i moja krew, którą przed chwilą zaczęła pić duszkiem. Wtedy zrozumiałem, że jej wampirza strona właśnie się ureaktywowała. Aby dać jej trochę otuchy, zacząłem głaskać ją po głowie, a ona chwyciła mnie za rękę.
Gdy skończyła, uniosła lekko głowę i spojrzała mi w oczy. Biła z nich wdzięczność.
- Uratowałeś mnie. - szepnęła. - Dziękuję.
- Shii, odpoczywaj. - również szepnąłem i ułożyłem ją wygodnie w łóżku. Jej oczy ciągle mnie obserwowały, dzięki czemu utworzyła się między nami jakaś nić porozumienia. - Powiedź mi jeszcze jedno. Kto ci to zrobił? - zagadnąłem.
- Tyler Lockwood. - odpowiedziała nie pewnie, po chwili ciszy. Tylko obiecaj mi, że nic mu nie zrobisz. - w jej oczach dało się widzieć strach. Nagle odruchowo złapała mnie za rękę. Na ten gest, uśmiechnąłem się do siebie w duchu. Jednak słysząc imię i nazwisko, które wypowiedziała, miałem chęć pastwić się nad Lockwood'em, a potem dopiero zabić. - Proszę, to nie jego wina. Powiedział, że nie potrafi nad tym panować i wyglądało to tak jakby działał na czyjeś zlecenie. Czyli oprócz wampirów, wilkołaki również istnieją?
- Tak. Cholera. - syknąłem, kiwając z niedowierzania głową. - Mogłem cię bardziej chronić. Nie powinnaś o tak późnej porze wracać sama do domu. - zacząłem się obwiniać.
- Przecież mnie uratowałeś. - powiedziała tak ciepłym głosem, że od razu ogarnął mnie spokój. - Gdyby nie twoja krew, umarłabym. - nagle zapadła cisza, a ja wręcz przewiercałem ją wzrokiem.
- Muszę już iść. - chciałem jak najszybciej przejść się do Tylera Lockwooda i uciąć sobie z nim pogawędkę, po której będzie miał wszystkiego dosyć. No i oczywiście chciałem się dowiedzieć kto to wszystko mu zlecił. - Prześpij się. - powiedziałem troskliwie, po czym szybkim krokiem skierowałem się w stronę wyjścia. Następnie zszedłem po schodach i już chciałam wyjść, gdy w progu salonu zatrzymała mnie Liz.
- Dziękuję za wszystko. Wcześniej nie miałam okazji tego powiedzieć. - odwróciłem się w jej kierunku z niedowierzaniem.
- Liz Forbes mi dziękuję? Chyba sobie to zapiszę. - uśmiechnąłem się lekko, a ona spiorunowała mnie wzrokiem.
- Może zostaniesz? Zaraz powinien przyjechać Bill. A właściwie już jest. - spojrzałem w tym samym kierunku co Liz i zauważyłem w oknie jego auto.
- Gdzie Salvator'owie? - spytałem, przypominając sobie, że przyjechali tu ze mną.
- Wyszli nie dawno. Nie chcieli wam przeszkadzać. - w tym momencie atmosfera zrobiła się nieswoja. Nagle w drzwiach ujrzałem Billa. Jednak nie było mu dane przekroczyć progu mieszkania.
- Zanim zadasz pytania. Z Caroline wszystko w porządku, a teraz pojedziesz gdzieś ze mną. Wszystko opowiem ci po drodze. - powiedziałem entuzjastycznie, a on lekko otworzył usta, nie wiedząc czy coś powiedzieć czy jednak zachować milczenie. Posłał porozumiewawcze spojrzenie Liz, na co ona kiwnęła tylko głową i po chwili znajdowaliśmy się już aucie.
- A więc co to za sprawa? - rozsiadł się po stronie pasażera i wyczekiwał cierpliwie mojej odpowiedzi.
- Myślę, że w tej sprawie obejdę się ze szczegółami. Tyler Lockwood ugryzł twoją córkę na czyjeś zlecenie. Chyba taka odpowiedź ci pasuję?
- A teraz jedziemy skopać mu tyłek? A następnie temu komuś kto to zaaranżował? Nawet nie wiesz jak za tym tęskniłem.
- Widzę, że nadążyłeś. - uśmiechnąłem się pobłażliwie. - A więc teraz będziesz miał duże pole do popisu. - uśmiechnąłem się ponownie.
- Myślisz, że to oni go nasłali? - spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Jestem tego prawie pewny. Dlatego musimy im pokazać, że nie damy się zastraszyć.
- Lepiej bym tego nie ujął. Ale pamiętaj, że to nie jest jego wina. Jest młody, nie doświadczony. Nie możemy go tak od razu skreślać. Poza tym Caroline się z nim przyjaźni. - na wspomnienie jej imienia, spojrzałem na niego.
- Teraz wiem do kogo Caroline jest tak bardzo podobna. - posłał mi zdziwione spojrzenie. - Mówiła dokładnie to samo. Więc co masz zamiar zrobić?
- Pozwól, że tym akurat ja się zajmę. - uśmiechnął się triumfalnie co ja chętnie odwzajemniłem.
____________________________
Osoby z ask'a, które czytają mojego bloga, wiedzą, że chciałam zawiesić bloga. Chciałam przeprosić, ponieważ nie do końca przemyślałam sobie tą decyzję, a napisałam pod pływem impulsu, widząc jak wyświetlenia maleją. Jednak teraz wszystko się unormowało i mam nadzieję, że już tak pozostanie. Obiecuję, że już nie będzie takich nieprzemyślanych sytuacji. Teraz gdy praktycznie mamy już wakacje, zamierzam co najmniej 3 razy w tygodniu dodawać rozdział. Obiecałam sobie, że nie popełnię takiego samego błędu co z wcześniejszym opowiadaniem i doprowadzę historię do końca. A przed nami jeszcze dużo rozdziałów :D Chociaż teraz mnie nie zawiedźcie :)
Czytasz=Komentujesz
Super ; >
OdpowiedzUsuńNie zawieszaj bloga, bo historia jest zbyt ciekawa, żebyś tak po prostu ją skończyła. Podoba mi się pisanie oczami Klausa. Czekam na next. :) / @somerholics4evah
OdpowiedzUsuńOpowiadanie <33 zapisze sobie link i przeczytam cale w wolnej chwili, obecnie przeczytałam ten rozdział i mi się bardzo podoba :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały ^^
Cieszę się , że jednak nie zawieszasz bloga ! :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał , zwłaszcza przemyślenia Klausa.
Czekam na next i bardzo się cieszę , z tego jak często chcesz dodawać rozdziały :D :*
Trzymaj się kochana <3
Rozdział świetny, tylko szkoda, że taki któtki :( Cieszę się, że nie zamierzasz zawiesić bloga, bo historia jest strasznie ciekawa i wciągająca ^^ czekam na next :*
OdpowiedzUsuńRąbnę cię i zakopię w lesie. Jak mogłaś mi to zrobić, co? Jak mogłaś pomyśleć o zawieszeniu tego bloga, ja się kurczę pytam i mi nie powiedzieć! Jestem na ciebie wściekła. Nienawidzę cię w tej chwili, ale nie martw się, przejdzie mi za jakieś parę lat.
OdpowiedzUsuńTeraz żeby było miło wypowiem się na temat rozdziału. Klaus i Damon są tacy opiekuńczy (aww), natomiast Stefan taki "very bad". Zawsze kochałam Stefana rozpruwacza więc i te jego zachowanie akceptuję jak najbardziej. Bill i Klaus, powiadasz. Jestem ciekawa co z tego wyniknie. Ciągle nurtuje mnie pytanie: kto kazał Tyler'owi ugryźć Caroline? Bo jak widzę, to nie Klaus. Nie wyłapałam błędów, bo byłam za bardzo pochłonięta czytaniem, ale wciąż jestem na ciebie zła.
xoxo, WŚCIEKŁA NA CIEBIE elose.
misiu, wiesz że cię kocham, wybacz mi :* <3
Usuńwybaczam *wywraca oczami* ale nie zapomnę ci tego! :*
Usuńxoxo, elose <3
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ten rozdział :) Na razie tylko ten przeczytałam, więc w wakacje zacznę czytać pozostałe :))
OdpowiedzUsuńNo, a tak przy okazji to zapraszam na nowy rozdział <33
http://i-am-not-your.blogspot.com/
Gdybyś zawiesiła teraz bloga, dla nas byłaby to wielka strata! :) Od wakacji zaczynam czytać od pierwszego rozdziału, a już dziś dodaje do zakładek na komputerze :)
OdpowiedzUsuńJa dopiero zaczynam prowadzić bloga, może wpadniesz, kom? http://iko-nka.blogspot.com/
Rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńNo ja bym cię chyba udusila wlasnymi rękoma zawiesić?! Nigdy?! Genialnie piszesz masz talent a nawet w pisaniu i w tych czytelnikach jest kryzys nawet jeśli by to zmalalo to i tak powinnas pisać dla samej siebie by sie rozwijac a zapewniam że wierni czytelnicy zostaną z tb do końca a co do rozdziału to fantastyczny klaus uratowal Caro *.* awww pozdrawiam i zycze weny :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Wypatrzyłam parę błędów w postaci "ę" zamiast "e" na końcu, ale to szczegół. Mam nadzieję, że nie zawiesisz bloga.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny tylko krótki :P Wgl ciekawy pomysł współpracy Klausa z ojcem Caroline, nie wpadłabym na to xd Wciągające, czekam na następny ;)/nati162
OdpowiedzUsuńWspaniały! ❤❤
OdpowiedzUsuńSwietnie piszesz.. bardzo ciekawie. Nie zawieszaj bloga! Twoje opowiadanie jest jednym z najlepszych ♡♡♡
OdpowiedzUsuńChcę więcej! :D
OdpowiedzUsuńciekawy rozdział :)
OdpowiedzUsuńzacznę czytać wszystkie od początku <3
naprawdę świetnie piszesz, sama tez trochę piszę :)
pozdrawiam cieplutko myszko :*
ayuna-chan.blogspot.com
Nie wiem dlaczego ale ten rozdział wydaje mi się za krótki :D
OdpowiedzUsuńFajnie że jednak nie zawieszasz bloga tylko postanowiłaś dalej go kontynuować. Uważam że jakbyś publikowała nawet dwa razy w tygodniu to by była odpowiednia liczba. Podstaw na regularność a nie na ilość postów, bo te możesz pisać na zapas tak jak ja .
Mój blog
Świetny rozdział ^^ wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuń