piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział V

Dotarłam na imprezę, gdzie nie czułam nic, prócz pewności siebie. Nie przejmowałam się niczym. Byłam zdeterminowana do tego, aby się zmienić. Czas zdjąć wreszcie maskę niewiniątka.
 Na coś przydał się mój ojciec. Dzięki niemu  będę inna, zepsuję mu życie, tak jak on zepsuł moje.
Potrzebny był mi tylko alkohol. Musiałam jakoś odreagować. Weszłam więc w głąb odbywanej się domówki i nie mogłam się nadziwić, jak bardzo obiecująco wygląda ta impreza. Rozejrzałam się ze zdumieniem dookoła, widząc dużą ilość ludzi. Dobrze się bawili, przy muzyce, puszczanej przez DJ. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię.
- Hayley. - uśmiechnęłam się dumnie. To zdecydowanie nie było w moim stylu. Co się ze mną dzieję? Nie za bardzo umiem nad tym panować.
- Caroline, coś nie tak? Ten uśmiech...nigdy wcześniej tak się nie uśmiechałaś. - no pięknie, zdążyła nabrać podejrzeń. Zresztą o co ja się boję? To moja przyjaciółka, mogę jej się wyżalić. Jednak na razie wolałam zachować to dla siebie.
- Niee, wszystko okej. - próbowałam się wykręcać. - Widzę, że domówka przebiega prawidłowo.
- Prawidłowo? To co tu się dzieję, jest po prostu nie do opisania. Masz talent! - rzekła entuzjastycznie, po czym szybko spoważniała. - Ale nie wykręcaj się. Mów o co chodzi ?
- Dobra. -  powiedziałam dobitnie. Ale nie tutaj. - złapała mnie za rękę i po prowadziła do swojego pokoju, aby nikt nam nie przeszkadzał. Zamknęła drzwi za sobą i z rękami skrzyżowanymi na piersi, czekała na moją odpowiedź. Stanęłam na przeciwko niej i z głębokim wydechem, podjęłam próbę aby powiedzieć jej o powrocie mojego ojca z Nowego Orleanu, a później o kłótni. Hayley z nie wiadomych powodów była zbyt  zdenerwowana.
- Tylko nie to. - pokiwała z niedowierzaniem głową.
- Co masz na myśli ?
- Nic. Po prostu. Okej, będę wobec ciebie szczera. Znałam wcześniej twojego tatę. Nie zbyt dobrze, ale mimo wszystko poznałam go na tyle, aby wiedzieć, że zadaję się z moimi wrogami. Zapewne kojarzysz Klaus'a Mikaelson'a? Jest prawą ręką twojego ojca i pewnie wrócił razem z nim. Cholera!
- Nie. Nigdy o nim nie słyszałam. Ale...
- Ah, no tak. Pewnie wymazali ci pamięć. Tak mi przykro Caroline, ale obiecuję ci, że nie długo wszystko będzie dobrze. - zapewniła mnie z troską i spojrzała jak na swoją siostrę.
- Czekaj, czyli ta cała nasza przyjaźń. Była ukartowana?! I jakie wymazanie pamięci? O czym ty mówisz?! - wrzasnęłam, czując jak moje ciało się napina.
- Nie, ależ skąd. Myślałam, że to może przypadek, że macie takie same nazwiska. W końcu sama twierdziłaś, że nie masz ojca. Więc myślałam, że może umarł. Ale gdy zaczęłaś mówić o Nowym Orleanie, wszystko złączyło się w logiczną całość. Proszę cię, obiecaj mi że następnym razem, bardziej mi zaufasz i o wszystkim powiesz. To dla twojego dobra.
- Nie wiem komu mam już ufać. Przyszłam, aby o wszystkim ci opowiedzieć, a tu okazuję się, że znałaś się z moim ojcem. Do kogo bym nie podeszła albo czego bym nie zrobiła, zawsze wychodzą jakieś zatajone fakty. Nie nadążam, Hayley. Po prostu bądź przy mnie. - zaczęłam mówić stłamszonym i spanikowanym głosem.
- Obiecuję i przepraszam. - energicznie do mnie podeszła i mocno przytuliła. - Nie chciałam żeby tak to wyszło. - odetchnęłam z ulgą i myśląc tylko o imprezie, udało mi się opanować. Uwolniłam się z uścisku Hayley i już miałam zapytać ponownie jak niby mogli wymazać mi pamięć, ale gdy tylko otworzyłam usta, szatynka mi przerwała.
- O nic się nie bój, będzie dobrze. - mówiła tak przekonywująco, że nie miałam chęci już o nic pytać. Chciałam szaleć jak inni i wcale się tego nie wstydzić.
- W takim razie, choćby się bawić. W końcu to impreza w twoim domu. Musimy porządnie odreagować nasze problemy. - powiedziałam z wyższością, po czym wybuchłam śmiechem.
- A wiesz, że miałam to samo zaproponować. - powiedziała entuzjastycznie. - Musimy się poprawić. Dzisiaj nie gadamy o kłopotach. Ten dzień musi być nasz! - zaczęłam jej przytakiwać, ponieważ ja uważałam tak samo. Zaczęłyśmy skakać po pokoju, po czym ruszyłyśmy na dół, już zupełnie w innych nastrojach. Idąc w stronę drinków, usłyszałam za sobą czyjś znajomy głos. Od razu się zatrzymałam, słysząc obelgi pod swoim nazwiskiem. Odwróciłam się i ujrzałam Elenę Gilbert, która posłała mi pełne nienawiści spojrzenie.
- Ty zdziro! Jak mogłaś przespać się ze Stefanem?! - wrzasnęła, a pode mną aż nogi się ugięły. Nie mogę się teraz złamać, przecież miałam być silna i żadna grupka osób, która teraz patrzała na mnie jak na idiotkę, tego nie zmieni.
- O czym ty mówisz ?
- O tym. - pokazała mi czarną kurtkę, która była identyczna z moją, ale ona na pewno nie należała do mnie, ponieważ swoją zostawiłam w domu. - No proszę, biedna Caroline. Jak wytłumaczysz się z puszczalstwa?! - posłała mi złowieszczy uśmieszek. Właśnie to była prawdziwa Elena, jej prawdziwy charakter. - Widziałam, że lecisz na mojego chłopaka, ale nie aż tak, żeby przy pierwszej lepszej okazji go uwieść! Patrzcie i podziwiajcie, jaką mam cudowną przyjaciółkę. Nic, tylko brać przykład! - zaśmiała się fałszywie i w tym samym wzrokiem na mnie patrzyła. Tuż za nią ujrzałam Bonnie.
- Elena, daj spokój. Dużo dziewczyn ma takie kurtki. Jesteś pijana i nie wiesz co mówisz. - próbowała załagodzić sytuacje, co niestety wyszło jej na marne. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że od Gilbert śmierdzi alkoholem. Całe zamieszanie przerwała Vicki, wchodząca między mnie a moją byłą przyjaciółkę.
- O, znalazłaś moją kurtkę. Wszędzie jej szukałam. Dzięki. - wyrwała kurtkę z uścisku Eleny i patrzyła na ludzi, którzy z kolei wpatrywali się w nas. Zapewne nie była świadkiem wydarzeń i nie wiedziała co się dzieję.
- Co to ma znaczyć? - powiedziała zdziwiona Elena. - To znaczy, że Caroline nie spała ze Stefan'em?
- Co ? O czym ty mówisz ? To jest moja kurtka i spałam ze swoim chłopakiem a nie z twoim.  - nigdy nie przepadałam za Vicki, ale w tym momencie byłam jej wdzięczna. Goście, którzy to słyszeli musieli mieć niezły ubaw. No dobra, teraz moja kolej, podpowiadała intuicja. Podeszłam do niej. Już się nie bałam. Byłam zdeterminowana i pewna siebie, po tym jak Elena się zbłaźniła.
- I co ? Teraz nic nie powiesz? - zadrwiłam, zdając sobie sprawę, że byłam od niej większa o co najmniej 4 centymetry. - A teraz patrzcie jak moja była przyjaciółka... - specjalnie podkreśliłam słowo 'była'. - robi z siebie pośmiewisko, oskarżając o takie świństwo, swoją najlepszą przyjaciółkę. Tylko pogratulować! - Elena nagle patrzała na mnie ze wściekłością i już myślałam, że wybuchnie, ale z gracją, podeszła jeszcze bliżej. Wciąż patrzała mi w  oczy.
- Prawda czy nie. Wiem, że chcesz odbić mi chłopaka, a ja zwyczajnie w świecie na to nie pozwolę. - powiedziała dobitnie i całe szczęście, że wpatrywała się w nas mała garść osób. Okej, przyznaję się, ze podoba mi się Stefan, ale nigdy w życiu, nie odbiłabym faceta przyjaciółce.
- A ja nie pozwolę, abyś obwiniała moją przyjaciółkę o coś czego nie zrobiła. Szczerze? Nie zdziwię się, jeśli któregoś razu cię zdradzi, o ile jeszcze tego nie zrobił. Jesteś strasznie nie do wytrzymania. A zważając na to, że to mój dom i moja impreza, mogę cię stąd wyrzucić. A więc...spieprzaj! - powiedziała z wyższością Hayley, na którą każdy patrzył z podziwem. Jak dobrze wiedzieć, że ktoś stanie za tobą murem. Spojrzałam na nią z wdzięcznością. Pokiwała mi lekko w odpowiedzi, aby już za chwilę spojrzeć na Elene i przybrać obojętną minę.
- Z przyjemnością stąd wyjdę, bo nie mam zamiaru przebywać tu z fałszywymi ludźmi. - spojrzała znacząco na mnie, a później na Hayley. Następnie szła pewnym siebie krokiem, w stronę wyjścia.
- I vice versa. - zdążyłam krzyknąć, na co Gilbertówna nawet nie zareagowała. A gdzie w tym wszystkim był Stefan ? Bo na pewno miałby w tej sprawie dużo do powiedzenia, zważywszy na to, że cała ta sytuacja dotyczyła właśnie jego.
W tym momencie czułam satysfakcje. Czego 'stara' Caroline by nie pochwaliła. Prędzej schowałaby się gdzie pieprz rośnie i czułabym się winna. Ale czy aktualnie, też powinnam się tak czuć? Nie. Przecież to Elena namieszała.
Musiałam jakoś załagodzić całą sytuację. Nagle usłyszałam jak kilka osób przysłuchujących się całej sytuacji, bije mi i  Hayley brawo.
- Wybaczcie to wszystko, ale jak widzicie moja była przyjaciółka lubi zwracać na siebie uwagę, robiąc jednocześnie z siebie błazna. Zresztą wiecie jaka niezrównoważona potrafi być Elena. To wszystko tłumaczy. - wszyscy zaczęli się śmiać i przytakiwać. Przypominając sobie co zrobiła Hayley, mój wzrok powędrował właśnie na nią. - Nawet nie wiem jak ci dziękować.
- Nie musisz. Moim obowiązkiem jest cię bronić, bo przecież na tym polega przyjaźń, czyż nie?
- Oczywiście. Jak na razie kiepsko nam idzie unikanie kłopotów. - uśmiechnęłam się słabo.
- Jednak mamy jeszcze dużo czasu żeby to nadrobić. - uśmiechnęła się triumfalnie, po czym bez żadnych przeszkód skierowałyśmy się w stronę drinków.
- Jesteś pewna że wszystko w porządku ? - spytała z niepokojem Marshall, biorąc sobie i mi alkohol.
- Będzie w porządku, dopóki porządnie nie zaszalejemy. Przestańmy udawać kogoś kim nie jesteśmy. - powiedziałam nie pewnie. - Tak po za tym, doszły mnie słuchy, że potrafisz się bawić i to na całego, a jak wiemy w każdej plotce jest ciut prawdy. - oparłam się o blat na którym stały drinki i przyglądałam jej się z przymrużonych powiek. Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Tak, to prawda. Jednak uwierz mi, że ty byś tego nie chciała. Oczywiście znam umiar, ale moje problemy nie są jakieś zwyczajne, dlatego tak właśnie odreagowuję swój stres. - wypiła za jednym razem drinka, po czym uważnie na mnie spojrzała. - Więc jak? Gotowa poznać mój mroczny świat ? - teraz zrozumiałam co Tyler miał na myśli, mówiąc mi kiedyś, że Hayley wcale nie jest świętoszką. Może to dobrze? Przynajmniej mam pewność, że ten dzień nie będzie stracony. Dzięki tej rozmowie, już prawie zapomniałam o Elenie.
- Odkąd przekroczyłam ten próg, już byłam gotowa.
- No dobra, ale będziesz tego żałować. - zagroziła palcem i uśmiechnęła się przebiegle.

Oczami Klausa
Wszedłem do środka bez problemu, ponieważ zahipnotyzowałem osobę, która była akurat tam zaproszona i to ta naiwna istota, zaprosiła mnie do środka, z której dawno już wypiłem krew. Następnie rozejrzałem się uważnie po pomieszczeniu i musiałem przyznać, że Hayley nieźle się urządziła.
Oczywistym było, że nie wiem jak obecnie wygląda Caroline, dlatego do tego też postanowiłem zahipnotyzować pierwszą lepszą osobę. Chłopak wskazał na kilku ludzi, którzy stali wokół dwóch dziewczyn. Prawdopodobnie kłóciły się ze sobą. Spojrzałem na jedną z nich, która była łudząco podobna do Tatii i Katherine. No tak sobowtóry, mogłem się tego spodziewać. Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.
- Ta blondynka, to Caroline Forbes. - rzekł beznamiętnie, po czym kazałem mu odejść. Mój wzrok od razu tam powędrował. Była jeszcze piękniejsza niż sobie wyobrażałem. Jednak najpiękniejsze były jej oczy, w których dosłownie się zatracałem. To ona jako jedyna przez te wszystkie lata miała na mnie wpływ. Pokochałem ją jak siostrę, a potem? potem obiecałem sobie, że kiedyś, gdy dorośnie, będzie stała przy moim boku, w moim popieprzonym świecie.
Lustrowałem ją od góry do dołu. Jej krótkie blond włosy, dziś były o wiele dłuższe. Wzrost o wiele większy i nogi o wiele dłuższe, co tylko dodawało jej uroku. Ciekawe czy z charakteru też się nie zmieniła? Nagle zrozumiałem, że stoję na środku jak kretyn, ale i tak nikt nie zwracałby na mnie uwagi, ponieważ ludzie, którzy znajdowali się w tym pomieszczeniu, mieli skierowany wzrok na sobowtórze Katherine i Caroline. Byłem tak ciekawy jej osoby i tego co tam się dzieję, że postanowiłem wejść w głąb koła, w którym znajdowała się blond włosa. Przyglądałem się całemu wydarzeniu z pozytywnym zaskoczeniem. Nie było tego po mnie widać, bo ja nigdy nie pokazuję emocji, ewentualnie te złe.
No proszę, proszę Caroline też nie była święta. Została posądzona prawdopodobnie o to, że przespała się z chłopakiem sobowtóra. Trzeba przyznać, że Caroline też miała niewyparzony język. Bynajmniej na to wyglądało. Może to i nawet dobrze? Uśmiechnąłem się do siebie z satysfakcją na pewną myśl, ale szybko ją odgoniłem i zacząłem dokładnie obserwować całą sytuację. Nagle ujrzałem przy Caroline - Hayley. Czy to możliwe że byłem tak zaślepiony tą pięknością, że nawet nie zauważyłem obok stojącej Marshall? Z kim jeszcze znajomym zadaję się Caroline? Kim ona dla niej jest? Jak na zawołanie dostałem odpowiedź. Jednak Marshall nie zwracała się do mnie tylko do brunetki. Padło słowo 'przyjaciółka'. Jasne, ona i przyjaźń? To zdecydowanie nie było w jej stylu. W co ona znowu gra? Pewnie dowiedziała się, że Bill jest ojcem Caroline i teraz chcę się zemścić po przez Caroline. Nie mogłem do tego dopuścić. Rozmyślając prawie zapomniałem, że miałem mieć ostre wejście. Jeszcze zdążę to nadrobić. Znów uśmiechnąłem się sam do siebie, widząc w oknie oby dwóch Salvatore. Doprawdy, zapowiadał się ciekawy wieczór, zważywszy na to, że oby dwoje bracia również się kłócili. Połączmy więc to wszystko w całość. Ostatni raz widziałem ich takich, gdy oby dwoje byli zakochani Katherine Petrovej. Czasami mnie to irytowało a zarazem miałem z tego niezły ubaw, gdy definitywnie było widać, że Katherine woli Stefana, a mimo wszystko byli w niej tak zakochani, że nawet tego nie zauważali. Jak dobrze, że ja wyzbyłem się wszystkich emocji i nie jestem tak naiwny jak oni. Wracając do kłótni, pewnie chodzi o sobowtóra Katherine, który śmie oskarżać Caroline o coś czego nie zrobiła. Nieźle namieszała. W sumie to nic nie stoi na przeszkodzie, aby się jej pozbyć. Ciekawe, który z braci Salvatore chodzi z tą brunetką. Zaraz się tego dowiem. Z zza myślenia wyrwały mnie czyjeś oklaski i pogwizdy. To osoby przyglądające się całemu zajściu. Wszystko co robili było dla Caroline. W końcu jej się należało. Spojrzałem ostatni raz na nią z uznaniem, a ona skierowała swój wzrok akurat na mnie. Zdziwiłem się, aby zaraz zejść na ziemie i uśmiechnąć z wdziękiem. Muszę zrobić na niej wrażenie, dopóki nie dowie się kim jestem i mnie z nienawidzi. Ku mojemu zaskoczeniu, uśmiechnęła się zalotnie, po czym poszła jakby nigdy nic, dalej. Musiałem przyznać, że miała charakterek. Jednak spostrzegłem, że zauważyła to samo co ja wcześniej za oknem. Razem z Hayley wybiegły na zewnątrz, aby powstrzymać bijących się braci. Ukryłem się, aby jak na razie móc ocenić co tu się dzieję, a potem działać.
- Damon? Stefan? Co wy wyprawiacie?! - krzyknęła Caroline, wychodząc co dopiero ze środka. Tuż za nią stała Marshall.
Oni jednak jej nie słuchali. Byli w swoim świecie, wymierzając sobie ciosy w twarz. Zobaczyłem jeszcze tą samą brunetkę, która sprzeczała się z Forbes.
- Proszę Was, przestańcie. Wiesz, Stefan, że z Damon'em mnie nic nie łączy, po prostu rozmawialiśmy. - próbowała łagodnie tłumaczyć, łapiąc Stefan'a za rękę. Jednak to nic nie dało. Czułem się jakbym miał deja vu. Jak dobra tania komedia, przeszło mi przez myśl.
- Co tu się do cholery dzieje ?! Stefan. Damon. Skąd się znacie?! - wrzasnęła tak wojowniczo, że oby dwaj bracia w dynamicznym tempie odskoczyli od siebie. A co ja o tym myślałem ? No cóż, byłem z niej dumny. Caroline, weszła pomiędzy oby dwoma braćmi, aby mieć pewność, że w taki sposób nie powrócą do bijatyki. Jej wzrok był skierowany na Stefan'a, a za nią stał Damon.
- Wytłumaczcie mi to. - powiedziała stanowczo, patrząc raz na Stefan'a, a później na Damon'a. Jednak bracia jakoś nie byli chętni do rozmowy. - Wiecie, że u Hayley jest domówka, więc moglibyście się ogarnąć i nie zwracać na siebie nie potrzebnej uwagi. - była rozsądna to mogłem stwierdzić. - Dajcie się bawić innym. Myślicie że dacie sobie po gębie i problemy miną. - wszyscy uczestniczący w tej bójce, przyglądali się teraz Caroline ze stoickim spokojem. - Nie jesteście już dziećmi, żeby tak się zachowywać. - powiedziała prawie, że szeptem.
- Mamy ci to wytłumaczyć? Proszę bardzo. A więc Stefan pewnie ci nie powiedział, że jesteśmy braćmi? - widząc zdziwienie na jej twarzy kontynuował, a dziewczyna tym razem odwróciła się w jego kierunku i czekała na to co ma jej do powiedzenia.
- Niee. Tylko nie mówcie, że jest kolejny zatajony fakt o którym nie miałam pojęcia. - poprosiła, ale nim zdała sobie sprawę było już za późno. Złapała się za głowę, po czym westchnęła. - I nie mówcie, że jeszcze kłócicie się o nią? - powiedziała całkiem już zrezygnowana. - Nie wiem, jak nisko trzeba upaść, żeby zrozumieć, że ona tak naprawdę się wami bawi. - spojrzała morderczo na Elenę, a potem z zawodem na Damon'a i Stefan'a. Widocznie blond włosa też była dla nich  ważna, skoro od razu zrobiło im się głupio. Odeszła ze smutnym spojrzeniem, nic już nie mówiąc. Za nią dało się jeszcze słyszeć nawoływanie ze strony Salvator'ów. Oby dwoje zdali sobie sprawę, że Caroline ma rację. - A i bym zapomniała. - zatrzymała się w połowie drogi. - Na to wszystko, wrócił mój ojciec. Mam nadzieję, że to ci da do myślenia. - powiedziała do Damon'a, a on na te słowa od razu się zdenerwował. - Więc jeśli ochłoniesz, przyjdź, bo musimy poważnie pogadać. - spojrzała mu w oczy, a on jakby dzięki temu się uspokoił i odszedł w głąb ciemnego lasu, zostawiając za sobą Elenę i Stefana.

Oczami Eleny
- Stefan, przepraszam. - załkałam, patrząc wciąż w jego oczy. - Ale uwierz mi, że między mną a Damon'em do niczego nie doszło. Pierwszy raz spotkałam się z nim, nie wiedząc jeszcze o twoim istnieniu. Teraz spotkałam go znowu i po prostu rozmawialiśmy. Nie wiedziałam, że jesteście braćmi. - nie chciałam zepsuć tego co jest między mną a  Stefanem, dlatego stąd te wszystkie wytłumaczenia. Chciałam, aby mi zaufał. Ten dzień i tak był do bani, ale na pewno w tym wszystkim nie mogłam stracić jego. Kochałam go i potrzebowałam.
Spojrzałam mu w oczy. Zdawał się mnie słuchać. Nie odwrócił się jeszcze ode mnie.
- To ja powinienem przepraszać. To nie twoja wina. Mogłem ci wcześniej powiedzieć, że jest moim bratem, ale nie chciałem nic mówić, ponieważ myślałem, że zniknął z mojego życia na dobre.  - westchnął bezradnie i uważnie mi się przyjrzał. Jego spojrzenie nie było zwyczajne. Patrzał na mnie, spojrzeniem które jest zarezerwowane tylko dla mnie. Chwycił mnie lekko za rękę i delikatnie ją gładził. - Obiecaj mi, że już więcej nie będziesz się z nim spotykać. On nie jest taki miły jak myślisz. - pokiwałam głową na znak zgody i już nie zamierzałam o nic pytać, ponieważ widziałam jak Stefan'owi trudno mówić o swoim bracie. Przytuliłam go, aby dać mu wsparcie. Spojrzałam mu w oczy, a on ujął moją twarz i zbliżył swoje usta do moich. Całował mnie tak zachłannie, jakby chciał zakomunikować, że jestem dla niego najważniejsza. Udało mu się to, ponieważ zaczęłam odwzajemniać pocałunki w ten sam sposób. Odsunęłam się lekko od niego, pojmując, że nadal stoimy pod domem Marshall. Tym razem ja chwyciłam go za rękę i prowadziłam w stronę jego auta. - Chodźmy stąd. Przyda nam się odpoczynek od tego ciężkiego dniu. Co ty na to, abym pojechała do ciebie na noc ? - uśmiechnęłam się promiennie, czekając na odpowiedź Stefan'a.
- O niczym innym nie marzę. - lepszej zachęty nie potrzebowałam. Skierowaliśmy się do samochodu i odjechaliśmy z piskiem opon.

Oczami Caroline
Weszłyśmy do środka, a ja od razu zaczęłam masować sobie skronie i oddychać głęboko. Myślałam, że po tym całym dniu to mi coś pomoże. Ciekawe czy po tym wszystkim Damon będzie chciał się ze mną spotkać. Zresztą nie obchodziło mnie to. Zranili mnie oboje. Co za ironia losu; w jednym byłam zakochana, a drugi mi się podobał.
Hayley stała przy mnie i patrzyła z niepokojem. O nic nie pytała, bo wiedziała ile zmartwień mam na głowie. Czekała aż to ja pierwsza się odezwę. Była cierpliwa, co sobie u niej ceniłam.
- Więc na czym skończyłyśmy? - spojrzała na mnie i prychnęła śmiechem.
- Na tym żeby się wreszcie wyszaleć. - zawtórowała. - Mam już pomysł. - wychyliła się zza moich pleców, aby sprawdzić czy ktoś jest w kuchni. - Okej, tam nikogo nie ma. Idziemy. - szła pewnym siebie krokiem, a ja tuż za nią. Nagle zaczęła otwierać wszystkie szafki po kolei, szukając czegoś. Podniosłam jedną brew do góry i przyglądałam się jej z zaciekawieniem. Nagle wyjęła coś  jednej z półek i schowała szybko za siebie. - Jesteś tego pewna? - przekrzywiłam głowę na prawy bok, uniosłam rękę i pokiwałam palcami, aby pokazała co tam ma. Powoli zaczęła wyjmować torebkę z...o w mordę - marihuaną i wymachiwać nią przed moją twarzą. Na ten widok zachciało mi się śmiać i tak też właśnie zrobiłam. Hayley zamknęła drzwi i rozbawione całą sytuacją, przystąpiłyśmy do działania.

10 minut później 
Tyler od kilku dobrych minut szukał Caroline i Hayley. Vicki poszła do koleżanek, więc on jak na razie był wolny i mógł spędzić trochę czasu z dziewczynami. Może to dziwne, ale mimo, że miał dziewczynę, one również mu się podobały i wcale tego nie ukrywał, no chyba że przed samą Vicki. Więc gdy miał tylko trochę czasu, spędzał właśnie z nimi. Nagle zobaczył Matt'a i Jeremi'ego siedzących w salonie. - Widzieliście gdzieś może Caroline i Hayley ? - z daleka dało się czuć od nich alkohol, choć sam Lockwood nie był lepszy.
- Stary, daj sobie z nimi spokój. Żadna cię nie chcę. - stwierdził bez ogródek Jeremy.
- I tak po za tym jesteś z moją siostrą, więc jeśli ją zranisz...nie daruję ci tego. - zaczął bełkotać Matt, a ja zdałem sobie sprawę, że nic tu po mnie. Gdy oddaliłem się znacznie od nich, zauważyłem jak z hukiem otwierają się drzwi od kuchni. Z impetem i w równym tempie wyskoczyły z niej Marshall i Forbes. Szły dumnym siebie krokiem, nawet nie zwracając na mnie uwagi. Nagle dziwnie zaczęły się do siebie uśmiechać. Postanowiłem przez chwile je poobserwować i dowiedzieć się co one wyprawiają.

Oczami Caroline
Czułam się wreszcie taka wyluzowana. Wszystko co złe, gdzieś przepadło. Teraz liczyła się tylko dobra zabawa. Hayley chyba też tak sądziła, bo od razu ruszyła w głąb tańczących ludzi. Gdy byłyśmy w kuchni, Marshall powiedziała, że mam to traktować jak dobry film, nie żałować ani nie martwić się o nic. Tak też zrobiłam, poddałam się dogłębnie muzyce. Zaczęłyśmy odważnie wirować w rytm wydobywanych się dźwięków z głośników. Nic się w tym momencie nie liczyło. Tańczyłyśmy jak nam się tylko podobało, nie martwiąc się o to czy ktoś nas wyśmieję. Przylgnęłam lekko do Hayley, aby zbadać teren czy nie ma za nią kogoś przystojnego. Jakiś cichy głosik w głowie podpowiadał mi tylko te zdania 'Liczy się dobra zabawa' albo 'Pokaż, że umiesz się bawić'. Nagle zobaczyłam zza pleców mojej przyjaciółki - Damon'a. Hmm...ciekawe czy on potrafi się dobrze bawić? Trzeba to jak najszybciej sprawdzić, pomyślałam i uśmiechnęłam się przebiegle w stronę czarnowłosego. Dziwne, ale złość na niego całkowicie mi przeszła. Odwróciłam Hayley w kierunku Salvatore. Chyba wiedziała o co chodzi, bo też zaczęła się uśmiechać. Stała za mną, więc nie spuszczając wzroku z Damon'a, zaczęłam do niej szeptać.
- Jak myślisz, czy taki ktoś jak Damon, będzie chciał bawić się z takimi jak my? - powiedziałam całkowicie wyluzowanym, aczkolwiek trochę zadziornym głosem.
- Inaczej by się na nas tak nie gapił. - rzuciła Hayley, po czym oby dwie zaczęłyśmy się śmiać.
- Więc go zaprośmy. - szepnęłam jej do ucha i Marshall już wiedziała co robić.
- Pozwól, że to teraz ja stanę za tobą i cię poprowadzę. - jak powiedziała, też tak zrobiła. Po chwili znalazła się za mną, obejmując mnie jedną ręką za szyję, a drugą złapała...za biodro?
- Co ty kombinujesz? - powiedziałam sztucznie uwodzicielsko.
- Nie pamiętasz? Żadnych zasad. A teraz pokażę ci jedną z moich sztuczek. - spojrzałyśmy w tym samym momencie na Damon'a, który wciąż patrzał na nas z zainteresowaniem. Hayley nagle zaczęła tańczyć zbyt seksownie, a ja nie wiem czemu robiłam tak samo. W jakiś sposób mi się to podobało. Następnie zaczęła zwabiać go palcem, aby tutaj przyszedł. A ja uśmiechnęłam się uwodzicielsko, jak najlepiej potrafiłam. Widziałam, jak patrzy się to na mnie to na Hayley.  Chyba się udało, bo mężczyzna wypił całą zawartość alkoholu i już po chwili znalazł się przy nas.
- Hej dziewczyny! Widzę, że po naszej kłótni ani śladu? - szepnął do mnie zmysłowo, a mnie aż przeszły ciarki. Uśmiechnęłam się słodko, aby za chwilę całkowicie spoważnieć. Założyłam mu ręce na szyję i zaczęłam dobitnie szeptać.
- Zamknij się i baw się razem ze mną. - chyba nie potrzebował lepszej zachęty, bo już po chwili zaczęliśmy energicznie tańczyć. Muszę przyznać, że był w tym dobry. Ciekawe co jeszcze potrafił? Uśmiechnęłam się triumfalnie na tę myśl i już miałam w głowie plan. Hayley pokazała mi na migi, że idzie do samotnie siedzącego Tyler'a, a ja pociągnęłam mojego partnera na stół, który służył za scenę również do tańczenia. Akurat, że nie było tam nikogo, postanowiłam w taki sposób zwrócić na siebie uwagę i rozkręcić jeszcze bardziej tą imprezę. Damon nie miał nic przeciwko, co naprawdę mnie uszczęśliwiło. Byłam wręcz wypełniona radością. Spostrzegłam, że duża grupa ludzi wpatruję się w nasz dziki taniec. No cóż...tak dobrze znałam Damon'a, że nie miałam już żadnych pohamowań. Zaczęłam kręcić głową na boki, dając wolność moim włosom. Mój  towarzysz świetnie ze mną współgrał, trzymając mnie obiema rękami za biodra i odwracając mnie tak, że stałam do niego tyłem. Oby dwoje świetnie odnajdywaliśmy się w rytmie. Nagle Salvatore, zaczął przybierać odważniejsze pozy i zjeżdżał w dół, zatrzymując się w ostateczności na moich uda. Co chwilę dotykał materiału mojej sukienki. Nic sobie z tego nie robiłam, wręcz przeciwnie moja ciemna strona domagała się więcej. Odwróciłam głowę za siebie i spojrzałam na niego, bo dopiero teraz oprzytomniałam i zdałam sobie sprawę, że musieliśmy pomówić. Damon wciąż ze mną tańcząc, nachylił się lekko, abym mogła mu szeptać do ucha.
- Mieliśmy pogadać. - stwierdziłam, już mniej zadowolona z tej całej 'gry'.
- Więc rozmawiajmy teraz. - szepnął wciąż tym samym zmysłowym tonem.
- Jak wiesz mój ojciec, wrócił więc co z tym zrobimy? - powiedziałam nie co zmartwiona i czekałam na jego reakcje.
- Na razie nie mam pomysłu. Jednak zaraz coś wymyślę, tylko daj mi się sobą nacieszyć. - znów zaczęliśmy wirować, a nie którzy z zaproszonych gości, zaczęli się w nas wlepiać albo bić brawo. Trochę dalej spostrzegłam Hayley, która trzymała butelkę prawdopodobnie z Burbonem i upija z niego duży łyk. Następnie popycha Tyler'a na znajdującą si,ę za nim kanapę i...o cholera, siada na nim okrakiem i starannie wlewa prosto do jego buzi alkohol. Potem całuję go zachłannie, co Tyler chętnie odwzajemnia. A gdzie jest Vicki? Nie widzi co wyprawia jej chłopak? No ale co ja mogę, skoro woli moją przyjaciółkę od Donovan? Zresztą gdybym była chłopakiem też bym wybrała Marshall. Chciałam zobaczyć co będzie działo się dalej, ale nagle poczułam, że Damon przestał się ruszać i wpatrywał z niedowierzaniem w jeden punkt. Było tylu ludzi, że już sama nie wiedziałam na co on patrzy.
- Damon coś nie tak ? - spytałam, gdy zrobił dwa kroki do przodu i zostawił mnie w tyle. Powtórzyłam głośniej pytanie, co zaskutkowało. Spojrzał na mnie zdezeorientowany, przypominając sobie o moim istnieniu.
- Nic. Po prostu muszę trochę ochłonąć. Zaraz wracam. - jakoś trudno mi było w to uwierzyć, ale puściłam go wolno, bo znalazłam kolejnych partnerów do zabawy. Gdy tylko Damon zdążył wyjść, zobaczyłam trzy kroki ode mnie - Jeremi'ego i Matt'a. Uśmiechnęłam się do nich lubieżnie, a oni z triumfem popatrzyli po sobie. Nagle spostrzegłam, że Jeremy trzyma w dłoni papierosa. O tak, tego mi  trzeba, odezwała się moja ciemna strona.
- Cześć chłopaki! Dotrzymacie samotnej dziewczynie towarzystwa? - powiedziałam i uśmiechnęłam się słodko w ich kierunku.
- Pewnie. - powiedzieli jednocześnie, będąc napełnieni dumą.
- Jeremy. Z tego co mówią ludzie kochasz się we mnie ? - spytałam jakby nigdy nic i byłam zadowolona z faktu, że ktoś od mojego pytania może poczuć się zażenowany. Kiedyś to ja się tak czułam. Ciekawe co Elena powiedziałaby, gdyby zobaczyła mnie z jej byłym i bratem. Zapewne miałabym z tego satysfakcje.
Było czuć narastające skrępowanie wśród oby dwóch chłopaków.
- No dobra, olać ten temat. To może w takim razie wytłumaczysz mi skąd masz tego papierosa? Twoja siostra by tego nie pochwaliła. - powiedziałam głosem przybranej siostry, którą w ogóle nie chciałam być, wręcz przeciwnie.
Byłam zbyt pewna siebie, co chyba ich onieśmielało.
- Mam gdzieś jej zasady. Mam całą paczkę i dobrze mi z tym. - westchnął i wyjął z kieszeni paczkę papierosów.
- Czuję, że się dogadamy. - parsknęłam śmiechem. - Nie martw się, Elena się o niczym nie dowie, pod warunkiem, że dasz mi też zapalić.
- To ty palisz ? - wtrącił się Matt.
- Owszem. Czego nie robi się dla zabawy. - odparłam entuzjastycznie, po czym przytknęłam do buzi papierosa. Muszę przyznać, że nie był taki zły jak inni twierdzą. Oswajając się mniej więcej z papierosem, zaczęłam go trzymać i palić jak prawdziwa dama. Spojrzałam na Matt'a, który patrzał na mnie z lekkim niepokojem i na Jeremi'ego, który pożerał mnie wzrokiem. W sumie ten pierwszy z nich robił to samo. Uśmiechnęłam się w myślach, wiedząc, że skupiam  na sobie ich uwagę.
- Napijecie się ze mną? - poprosiłam słodko, jednocześnie kreśląc kółka na torsie Matt'a, który nie był przekonany co do tego pomysłu. Nie traciłam z oby dwoma kontaktu wzrokowego. - Proszę. To wasza szansa, aby lepiej się wyluzować.
- Ona ma rację. Chodź Matt. - powiedział entuzjastycznie Jeremy, po czym podążył za mną. Donovan po krótkiej chwili znalazł się przy nas.
- A co tu się dzieje? - nagle nie wiadomo skąd wyskoczyła Hayley razem z Tyler'em. Posłałam mu złowieszczy wyraz twarzy, a on delikatnie się uśmiechnął. - Pijecie bez nas? - dopytywała.
- Ależ skąd. Jesteście świetnymi kompanami do zabawy. - wyjaśniłam za naszą trójkę.
- Więc napijmy się za nas. - odrzekł Tyler. Wszyscy złapali kieliszki i się nimi stuknęli. Wypiłam wszystko na raz i skrzywiłam się lekko.
- W ogóle to gdzie masz Vicki? - powiedziałam szczerze, patrząc mu intensywnie w oczy.
- Źle się poczuła i poszła do domu. - powiedział niby normalnie, ale ja i tak wyczułam w nim nutkę rezygnacji z tematu. Bał się, że wydam go przy Macie.
- Ach tak. - pokiwałam głową i zmrużyłam oczy.
- Jesteś Jeremy dobrze kojarzę? - Hayley widocznie chciała załagodzić całą tę sytuację, zmieniając temat. Chłopak pokiwał głową. - Słyszałam, że podkochujesz się w Caroline? - uśmiechnęła się wścibsko i tak samo mówiła. Posłałam jej mordercze spojrzenie, a ona uśmiechnęła się to w moją stronę to w Jeremi'ego. Ale chcę grać? Okej, zagrajmy.
- No właśnie. O to samo zapytałam się go parę minut wcześniej. Może po tych kieliszka będziesz w stanie się przyznać. - spojrzałam na niego spod rzęs, nadal paląc papierosa. Usiadłam na blacie i cierpliwie czekałam.
- No dalej Jeremy. - ponagliła go Hayley, a chłopak wydawał się być zbity z tropu. Aby się skutecznie dowiedzieć, podeszłam na oczach wszystkich, bliżej i zaczęłam z nim flirtować.
- Jak to z tobą jest Jeremy? - dzielił nas raptem centymetr od pocałunku. Pozostali zaczęli wpatrywać się we mnie jak w obrazek a młody Gilbert, jak zahipnotyzowany. Zanosząc się dymem z papierosa, chuchnęłam mu w usta, które miał lekko rozwarte. - Podobam ci się? - powiedziałam kusząco. Obserwatorowie całego zdarzenia zaczęli mi kibicować, abym szła na całość. Obejrzałam się w około i zobaczyłam, że nie tylko Matt, Hayley i Tyler, przyglądają się całemu zdarzeniu. Tym bardziej dało mi to pole do popisu.
- A jeśli nawet to co? - powiedział Jeremy, a jego głos wydawał się taki obcy, taki odmieniony.
- Zupełnie nic. Ale lepiej się upewnić. - na te słowa zaczęłam się z nim całować, na co zgromadzeni jeszcze bardziej zaczęli wiwatować. Zwłaszcza Hayley, która dawała mi doping. Tym bardziej do niego przylgnęłam i zdjęłam mu podkoszulkę. Gdy się od niego oderwałam, zaczęłam się triumfalnie śmiać w stronę Hayley, co ona chętnie odwzajemniała. - I co? Chyba nie było tak strasznie? - spytałam jakby nigdy nic się nie stało. Uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mnie uwodzicielsko. Naszą intymną chwilę przerwała Bonnie. Było widać, że nie jest zadowolona z tego co się tu wyprawia.
- Co ty robisz Caroline ? Nie poznaje cie. - mówi z niepokojem, na co ja przewracam teatralnie oczami.
- Jakby ci to powiedzieć...imprezuję. - powiedziałam jak do trzyletniej dziewczynki i uśmiechnęłam się kpiąco.
- Wcześniej się tak nie zachowywałaś. - powiedziała z zawodem, a mi po raz pierwszy od tej imprezy zrobiło się przykro. Zdecydowanie posmutniałam, ale jak zwykle na pomoc przyszła mi Hayley.
- Przestań, Bonnie. - zaczęła spokojnie. - Nie jesteś jej matką. Jest pełnoletnia, więc może robić co chcę.
- Sama byś się mogła wyluzować. - skierowałam w stronę Bonnie jeszcze nie dopalonego papierosa. Popatrzyła na mnie z niedowierzeniem.
- Naprawdę, zaczynamy nie poznawać swoich przyjaciółek. A ty Jeremy, myślałam, że masz trochę szacunku. - spojrzała na nas z pogardą, po czym wyszła.
- Olejcie ją. Pewnie za mało wypiła. Jutro jej przejdzie. - stwierdził Tyler. Dzięki jego słową poczułam się lepiej.

10 minut później
- Damon, z kim tam rozmawiasz? - spytałam z ciekawości i podążyłam w jego stronę.
- Ze mną. - mężczyzna, który rozmawiał z Damon'em posłał mi tak zniewalający uśmiech, że prawie zemdlałam. Był naprawdę przystojny. Przegryzłam wargę i zaczęłam lustrować go od góry do dołu. Miał kręcone  włosy z kolorem brudnego blondu i błękitne oczy, które  świetnie kontrastowały z jego perłowo-białą skórą. A jego niebieskie oczy wręcz prosiły się o głębsze ich poznanie. Imponowało mi to, że w ogóle nie spuszcza ze mnie wzroku.
- A ty jesteś ? - spojrzałam na niego z pod przymrużonych powiek.
- Nazywam się Niklaus Mikaelson. - chwycił delikatnie moją rękę i ucałował jej grzbiet. Wyczułam pomiędzy nami jakąś więź. Było to na tyle dziwne, że aż cofnęłam się o krok.
- Caroline Forbes. - przedstawiłam się. Czy my się czasem nie znamy ? - spytałam, na co Damon zrobił się jeszcze bardziej nerwowy. Już naprawdę nie rozumiałam czemu się tak zachowuję. Posłałam mu pytające spojrzenie, którego szybko uniknął. Spojrzałam ponownie na mężczyznę, który był wyraźnie zdumiony moim pytaniem.
- A wiesz, że miałem zapytać o to samo. - posłał mi uśmiech, który od razu wypełniły dołeczki. Nagle zapadła krępująca cisza. Było mi wstyd za Damon'a, że zachowuję się w tak arogancki sposób. Ale może miał jakiś powód?
- Skoro jesteś znajomym Damon'a, to może się z nami napijesz? - wypaliłam, nawet nie wiedząc kiedy.
- Nie sądzę. Mówiłeś, przecież że musisz iść. A więc w drogę. - posłał mu aroganckie spojrzenie i uśmiechnął się złowieszczo.
- Mówiłem tak? - zapytał samego siebie. - Wybacz, ale już nie pamiętam. Poza tym tak pięknej damie, nie wypada odmawiać. - znów uśmiechnął się w ten specyficzny sposób. - Może zatańczymy, Caroline? - powiedział z nadzieją w głosie, a moje imię  wypowiedział przeszywanym brytyjskim akcentem.
- Pewnie. - chwycił mnie za rękę i po prowadził w głąb tańczących ludzi, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku. Nagle z głośników zaczęła wydobywać się spokojna piosenka. Może to i nawet lepiej, ponieważ od szybkiej muzyki i to jeszcze w takim stanie, zapewne zakołowałoby mi się w głowie. Zresztą co za różnica. Tańcząc z takim przystojniakiem i tak będzie mi się kręciło w głowie.
 Jedną rękę wciąż trzymał w uścisku, a druga powędrowała na moje plecy. Zaczęliśmy bujać się leciutko w rytm muzyki.
- Opowiedz mi coś o sobie, Caroline. - zachęcił, a ja spostrzegłam jak dawno nikt się o to mnie nie pytał. Gdy ojciec wyjechał, nawet nikt nie pomyślał, aby się zapytać co czuję.
- Coś nie tak? - zapytał troskliwie. Zdążył zauważyć, że posmutniałam.
- Wszystko dobrze. Po prostu, nie lubię mówić o sobie, ponieważ mam wyjątkowo popieprzone życie i nie jest ono warte wzmianki.
- Jak tak piękna istota, może mieć tak popieprzone życie? - oby dwoje parsknęliśmy śmiechem. Jednak ja nic nie odpowiedziałam, nie chciałam znów wyrzucać z siebie tego cierpienia. To znaczy, chciałam się otworzyć, ale przestałam wierzyć ludziom, a jego praktycznie nie znałam. Nagle zauważyłam, że grupka moich przyjaciół mi się przygląda. Byli tak zdziwieni, że nawet w tym tłumie dało się ich zauważyć. Hayley, wpatrywała się we mnie chyba najintensywniej, a za nią stał Tyler i Damon. Pomachałam do nich nie wiedząc nadal o co im chodzi. Niklaus pochwycił punkt w który się wpatrywałam i również zaczął machać w ich stronę, uśmiechając się dziko, na co oni tym bardziej zaczęli nas obserwować. Piosenka dobiegła końca i mężczyzna wypuścił mnie ze swoich objęć. No cóż...co dobre kiedyś się kończy.
- Muszę już lecieć. Mam nadzieję, że to nie ostatnie nasze spotkanie.
- Też mam taką nadzieję. - patrzałam na niego i nie mogłam się nadziwić jego akcentowi.
- Caroline, mogłabyś nas zostawić nas na chwilę? - naszą rozmowę przerwał Damon.
- Dobra. - spojrzałam z niepokojem na niego, po czym zostawiłam ich w tyle. Idąc, czułam jak ich spojrzenia mnie przeszywają.

Oczami Damona
- Nasza mała Caroline, tak bardzo duża. - szepnął i spojrzał na moją reakcje.
- Nie mąć jej nie potrzebnie w głowie. - syknąłem. - Za dużo już się dowiedziała jak na jeden tydzień.
- Dobrze, mamo. - uśmiechnął się przebiegle, a ja miałem ochotę go uderzyć, ale co z tego skoro i tak nie miał bym szans. - Pierwszą osobą, która mąci jej w głowie, jesteś ty. A ja...ja nic złego nie zrobiłem.
- Kto by pomyślał, że kiedyś się z tobą przyjaźniłem. - spojrzałem na niego i widocznie zwróciłem na siebie uwagę, ponieważ od razu posłał mi gniewne spojrzenie.
- Wiesz, że nadal może tak być. To ty przekreśliłeś naszą przyjaźń. Nie dziwię ci się, że tak zrobiłeś, ale czas aby zakopać topór wojenny. - odrzekł jakby nigdy nic, a mi zachciało się śmiać.
- Ty chyba żartujesz? Wymazał wszystkie wspomnienia Caroline o mnie, a ty nadzwyczajnie w świecie z nim odjechałeś i miałeś wszystko w dupie.
- Przypominam ci, że obecnie to ciebie pamięta Caroline, nie mnie. A jeśli wciąż o niej mowa, to wiem jak bardzo lubisz podrywać i jeśli zrobisz coś Caroline, zabiję cię. - gdyby ktoś przyglądał nam się z daleka, stwierdził by, że urządzamy sobie miłą pogawędkę. Jednak były to tylko pozory.
- Widocznie mnie nie znasz, skoro nie masz pojęcia jak bardzo Caroline jest ważna dla mnie jak i dla ciebie. - wrzasnąłem.
- Ponawiając to co mi przerwałeś. Jeśli coś jej zrobisz, bez mrugnięcia okiem wyrwę ci wątrobę. - przełknąłem ślinę, na co on jeszcze bardziej wyszczerzył swoje zęby. Oby dwoje spojrzeliśmy się na nią w momencie, gdy się do nas odwróciła. Udawaliśmy, że wszystko jest w porządku, ale nie było. To był dopiero początek. - Jak myślisz kiedy zostanie wampirem? - spytał, gdy Caroline się do nas uśmiechnęła.
- Nie wiem. Ale widzę, że nie możesz się doczekać tak bardzo jak ja. - spojrzał na mnie z zaskoczeniem. Lepsze to niż złowieszcze spojrzenie, pomyślałem.
- Owszem. - uśmiechnął się triumfalnie.
- Co ty kombinujesz? - spytałem, nie co poirytowany.
- Zobaczysz, ile jeszcze niespodzianek ją czeka. - nie zdążyłem otworzyć ust, gdy Klaus w wampirzym tempie zniknął.
Gdy wróciłem do Caroline, była już całkowicie zalana. Chwyciłem jej szklankę i wypiłem całą zawartość.
- Hej to było moje! - krzyknęła.
- Za późno. - uśmiechnąłem się kpiąco.
- Gdzie twój kolega? Miał się z nami napić. - zaczęła bełkotać.
- Musiał już iść.
- O, właśnie bym zapomniała. Mieliśmy pogadać o moim ojcu. Mam już pewien plan.
- Zamieniam się w słuch. - oparłem dłoń o policzek i zacząłem jej słuchać.
- A więc co ty na to, abyś udawał mojego chłopaka? - no tym to już zbiła mnie z tropu. Lubiła zaskakiwać.
- Chcesz kłamać, Caroline? Nie poznaję cię. - pozytywnie mnie zaskoczyła tym wyznaniem. To szansa, aby utrzeć nosa Bill'owi i Klaus'owi. Miałem pewność, że mnie nie zabiją, ponieważ Caroline miała do mnie słabość.
- A więc poznaj, nową Caroline, bez zasad. - zaczęła mówić uwodzicielskim tonem, coraz to bardziej się do mnie przybliżając.
- Chyba mi się podobasz. - spojrzałem na jej pełne usta. Chciałem się w je zagłębić, gdy zauważyłem jak Caroline, przegryza dolną wargę.
- Chyba nawzajem. - szepnęła mi do ucha, po czym się uśmiechnęła. - Co ty na to, abyśmy poszli na głęboką wodę i przetestowali udawanie mojego chłopaka?
- Lepszej zachęty chyba nie potrzebuję. - skierowaliśmy się do toalety, gdzie po zamknięciu drzwi od razu odnalazłem usta Caroline.
- A co jeśli twój ojciec się o tym dowie? - musiałem się upewnić.
- Spokojnie, nic ci nie zrobi. W końcu jestem jego oczkiem w głowię. - mówiła, rozpinając mi po kolei wszystkie guziki przy koszuli. Podniosłem ją do góry i położyłem na bladzie umywalki. Jeszcze bardziej przybliżyła swoje usta do moich. Chwyciłem ją za włosy, po czym napawałem się jej bijącym sercem i tętnem, które słyszałem, obdarowując pocałunkami jej szyję. A co jeśli nie wytrzymam i wgryzę się jej w szyję? Nagle usłyszałem głosy, które dobiegały zza drzwi łazienki. Dziewczyna przestała mnie całować i również nasłuchiwała co się tam dzieję.
- To Hayley. - powiedziała po chwili.
- Nie możesz tam wejść. To damska ubikacja! - zaczęła na kogoś wrzeszczeć.
- Zapomnij i tak mnie nie powstrzymasz. Caroline ! Wychodź z tamtąd. - nagle wszystko ucichło. Zdębiałem na chwilę, aby potem przypomnieć sobie plan Forbes.
- Przestawienie czas zacząć. - szepnąłem, całując krótko Caroline. - Damy sobie radę. - chciałem ją w ten sposób pocieszyć, dać wsparcie.
 Najpierw wyszła Caroline, uchylając lekko drzwi. Wcześniej zdążyłem rozpiąć jej suwak od sukienki, więc tak jak stała, tak wyszła. Oczywiście, miała czas aby doprowadzić się do porządku, ale pytanie po co? Skoro mieliśmy się zemścić.
- Śledzisz mnie?! Nie wiem czy wiesz, ale jestem już pełnoletnia. - stanęła naprzeciwko niego, dając mu cięte riposty. Musiałem przyznać, że miała do tego talent.
- Caroline, masz rozpięty suwak z tyłu. - powiedział będąc zdezorientowany całą tą sytuacją. Wyglądając zza drzwi, zobaczyłem, że Bill jest z dwoma innymi wampirami. Stworzył sobie stado ? Czyżby był samotny ?
- Naprawdę? Wybacz, ale mój chłopak nie potrafi trzymać rąk przy sobie. - uśmiechnęła się sztucznie.
- Co ty wygadujesz?! - domagał się tłumaczenia. To się teraz zdziwi jak mnie zobaczy. - Więc może powiesz mi kto jest tym szczęśliwcem, że robisz z siebie pośmiewisko?
- W tym wszystkim to tobie powinno być wstyd! Mam opowiadać przy wszystkich czy wiesz o co mi chodzi ? - mówiła słodkim tonem, ale w jej głosie  tak można było wyczuć sarkazm.
- Grabisz sobie, droga panno.
- Oj, przestań. Tak się składa, że mój chłopak tu jest. - z dumą wyszedłem z łazienki, kierując się w stronę Bill'a, w dodatku w rozpiętej koszuli.
- Coś nie tak ? - powiedziałem jakby nigdy nic i znów wpiłem się w usta Caroline. Ona sama była zaskoczona tym obrotem sprawy, ale byłem pewien że robię to na jej korzyść. Myślałem, że parsknę śmiechem, widząc zszokowaną minę Bill'a.
- Wy...jesteście razem? - zapytał z niedowierzaniem, po czym posłał mi pełne nienawiści spojrzenie.
- Nie było cię tu i teraz widzisz jak dużo cię ominęło. - szepnęła Caroline.
- Jedziesz ze mną do domu! - wrzasnął, zwracając na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych w pokoju gościnnym. - Już! - wrzasnął ponownie, na co Caroline przewróciła oczami. - A z tobą się jeszcze policzę. - zagroził, pokazując na mnie palcem.
- Zabawne. Pięć lat temu mówiłem to samo zdanie. Mam nadzieję że tym razem dotrzymasz słowa.
- Nie doczekanie twoje. - parsknął śmiechem, wiedząc jaką ma nade mną przewagę. - Idziemy! - spojrzał z powrotem na Caroline.
- Nie ma mowy, abym wyszła z rozpiętym suwakiem. Może któryś z twoich ochroniarzy mi pomorze? - uśmiechnęła się zalotnie do muskularnych facetów, po czym czekała na reakcje jej ojca.
- Nawet mnie nie denerwuj. - zapiął jej sukienkę, po czym złapał za nadgarstek, aby się nie przewróciła, będąc nadal pod pływem alkoholu. Odwróciła się w moją stronę i gestem ręki przesłała buziaka. Odwzajemniłem gest, puszczając do niej perskie oko.
Wpierw przypomniałem sobie, że przecież nie posiadam już człowieczeństwa i mogę robić co mi się żywnie podoba. Byłem głodny. Chciałem krew, dużo krwi. Chciałem rozszarpać komuś gardło, odreagować. Nagle ujrzałem, nie daleko siebie Matt'a Donovan'a, który również zbierał się do wyjścia. No cóż...ta noc się jeszcze nie skończyła. Bynajmniej nie dla mnie. Uśmiechnąłem się sam do siebie i podążyłem w kierunku mojej kolacji.

MODA:
Caroline: 


Hayley: 


Elena: 

Bonnie:

Vicki: 




____________________________

Przepraszam, że rozdział dodałam troszeczkę później niż miałam, ale byłam zajęta próbami na bierzmowanie i nie miałam czasu tu czegoś naskrobać. Jednak dzisiaj na szybko, udało mi się i wydaję mi się, że to nie jest najlepszy z moich rozdziałów, no ale nie mi to oceniać. Mam nadzieję, że chociaż wynagrodziłam tym, że jest długi. Co do gifów to dodam jutro, bo dziś nie mam na to głowy :) + Bardzo proszę o dodawanie komentarzy, ponieważ dla Was to tylko chwilka a dla mnie wielka satysfakcja :) Przepraszam, że wszelkie błędy, ale mam nadzieję że zrozumiecie że rozdział był pisany na szybko. Dziękuję za wcześniejsze komentarze, które były przemiłe *.* Żeby nie przedłużyć powiem tylko...dobranoc:*


14 komentarzy:

  1. Świeeetne ! Awawaw kocham czytać tego bloga <3 /haylijaholic4

    OdpowiedzUsuń
  2. Długi rozdział i bardzo fajny. Caroline na "haju"? To coś nowego, nie bywałe, że byłam tak rozbawiona. Naprawdę to rzadko się zdarza. Znalazłam błąd: "pomorze" - powinno być pomoże. Znajduje się na samym końcu, gdy Caroline prosi któregoś z ochroniarzy swojego ojczulka by zapiął jej suwak od sukienki. Więcej nie wyłapałam, to chyba dobrze.
    xoxo, elose.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że ci się podoba :D Ojej, no właśnie tak to jest, gdy piszesz taki długi rozdział na szybko, następny razem bardziej to wszystko przemyśle ;D Przepraszam jeszcze raz za błąd. A co do twojego ff, to kiedy kolejny rozdział?

      Usuń
    2. Supi rozdział <3
      Kiedy pojawi się Stefan, bo masz co w bohaterach, a wspomniałaś o nim dwa razy :)) ♡

      Usuń
    3. Co do Stefana to najbardziej jego postać rozwinie się w 2 sezonie( u mnie 1 sezon ma 12 rozdziałów) :)

      Usuń
  3. Witam :P Przeczytałam cały rozdział i jest niesamowity ;) Kłótnia Caroline i Eleny najlepsza xD Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :D
    Zapraszam do siebie :) U mnie również nowy rozdział ;)

    KLIK

    OdpowiedzUsuń
  4. Cały rozdział jest cudowny <3
    Caroline na haju , Hayley z Tylerem i Klaus.
    Mogłabym teraz pisać ulubione momenty ale po co ? Cały rozdział bardzo mi się podobał :)
    Pozdrawiam ,a u mnke rozdział w przyszłym tygodniu 💕👌

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam!
    Przeczytałam właśnie rozdział i jest na prawdę świetny. Było kilk błędów, ale odcinek był taki długi i może się zdarzyć każdemu ;)
    Elene bardzo lubię, ale tutaj omg zbiłabym ją.
    Caro jest świetna taka trochę jak bez emocji :D
    Pisz następny szybciutko i życzę weny ! :*
    U mnie nowość dziś lub jutro więc już zapraszam ;) http://onlyknowyoulovehimwhenyoulethimgo.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Lecę czytać pozostałe rozdziały, bloga dodałam do obserwowanych ii... przy następnym rozdziale napiszę swoje wrażenia :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział super, ale bardzo lubię Elenę a u Ciebie akurat nielubiana jest :/ Ogolnie post najlepszy chyba ze wszystkich :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kto powiedział że Elena będzie już do końca znienawidzona? To prawda, trochę potrwa zanim Caro się do niej przekonana, ale potem będzie naprawdę ok :D No i poleciał spojler xD Ooo, dziękuję <3

      Usuń
  8. Cudowny rozdział *.* Tak dużo się działo ♡ W twoim opowiadaniu nawet polubiłam Caroline i Damożna razem :D No i Klaus najlepszy ❤ Szczerze? Moim zdaniem to chyba najlepszy rozdział do tej pory, no i taki długi ^^ Jak widać nawet jak piszesz na szybko to wychodzi genialny post :3 Z niecierpliwościąg czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne :D mam nadzieje że następny rozdział dasz jak najszybciej bo już nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Wciągające. :)
    Zapraszam do mnie. :)
    http://somesty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń