Rozdział dedykuję mojej przyjaciółce - Patrycji(lowczyk:*), która bardzo mnie wspiera w pisaniu bloga :) Ps. Wybacz mi za tamto! :D
Oczami Caroline
Obudziłam się rano w kiepskim stanie. Jeszcze nigdy nie byłam tak skacowana. Złapałam się za głowę, myśląc, że zaraz eksploduje. Postanowiłam, że jakoś spróbuję wstać, ale moje nogi odmawiały posłuszeństwa, a ból głowy jeszcze bardziej się nasilił. Po jakiś 15 minutach ponowiłam próbę i wreszcie się udało. Zeszłam na dół powolnym krokiem, będąc nie świadoma tego co mnie tam czeka. Idąc w stronę kuchni, zauważyłam jakiegoś mężczyznę.- Kim ty jesteś? - byłam zaskoczona, ponieważ mamy nigdzie nie było widać, a ten facet jakby nigdy nic się tu panoszy.
- Jestem Klaus. Nie pamiętasz mnie? - moja mina musiała być naprawdę żałosna, skoro mężczyzna zaniósł się głośnym śmiechem.
- Bawi cię to? - syknęłam. - Gdzie jest moja mama? - spytałam, czując jeszcze silniejszy ból głowy. Mężczyzna znacznie spoważniał i podał mi coś co wyglądało jak...tabletka?
- Spokojnie, nic ci nie zrobię. - zapewnił, a ja zmrużyłam oczy, dając mu do zrozumienia, że i tak mu nie ufam. - Twoja mama musiała pojechać w pilnej sprawie, więc poprosiła mnie, abym się tobą zajął. Mam nadzieję, że w tym czasie nie wytniesz żadnego numeru.
- Powiedź, że to jest ukryta kamera! - zamrugałam kilkakrotnie, nie wierząc w to co słyszę. - Moja mama chyba zapomniała ci powiedzieć, że jestem pełnoletnia i nikt mnie nie musi pilnować. Sama umiem o siebie zadbać. - pokręciłam głową i parsknęłam śmiechem.
- Zresztą na jakiej podstawie mam ci ufać? Przecież cię nie znam. - powiedziałam już nie co przestraszona.
- Powinnaś mi ufać choćby, dlatego, że jestem tu od godziny i daję ci coś na kaca. - uśmiechnął się figlarnie, a ja przesłałam mu mordercze spojrzenie. - Zawsze możesz do niej zadzwonić i zapytać. - powiedział zadowolony z tego w jaki sposób przebiega ta rozmowa. Nie doczekanie twoje, powiedziałam w myślach.
- A właśnie, że tak zrobię. - powiedziałam z wyższością i poszłam do drugiego pokoju, aby mężczyzna nie musiał podsłuchiwać. Dzwoniąc chyba już z dziesięć razy, ona wciąż nie odbierała.
- Coś nie tak? - powiedział, nie ukrywając zachwytu.
- Okej, wygrałeś. Nie odbiera. Zadowolony? - powiedziałam wścibsko. Myśląc, o tym, że mimo swojego irytującego charakteru, jest naprawdę przystojny.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - uśmiechnął się triumfalnie. Jezu, czy on może w końcu się przestać szczerzyć? Przypominając sobie o leżącej na stole tabletce. Podeszłam w jej stronę i wzięłam w rękę.
- To na pewno nie żadna tabletka gwałtu? - wypaliłam, przyglądając się jej dokładnie. Spojrzałam na niego z pod byka i czekałam na odpowiedź.
- A wyglądam ci na gwałciciela, który przychodzi w biały dzień do twojego domu? - przewróciłam tylko oczami, po czym chwyciłam szklankę z wodą i połknęłam tabletkę, która miała mi rzekomo pomóc. Spojrzałam na mężczyznę, który usiadł na krześle w kuchni, mając lepszą widoczność na mnie.
- Co? - spytałam, zirytowana tym jak na mnie patrzy. - Ty nigdy nie miałeś kaca? - dokończyłam. Posłał mi lekki uśmiech, na co trochę się rozluźniłam.
- Kiedyś. Dawno temu. Jednak od tego czasu dużo się zmieniło i od tej pory, mimo, że dużo piję, nie miewałem takich stanów.
- Wow, musisz być naprawdę dobrym zawodnikiem w tego typu sprawach. - przyznałam, zdumiona jego wypowiedzią.
- Mówiąc skromnie, owszem. - podobało mi się to, że był szczery. - Zresztą o tobie mogę powiedzieć to samo. - spuściłam wzrok, na myśl o tym, że wcześniej nic takiego nie miałoby miejsca, ale jednak wczoraj za bardzo przeholowałam. Wtem spojrzałam na siebie i pojęłam, że oprócz bielizny i szlafroku, nie mam nic innego na sobie. Klaus chyba zauważył o co mi chodzi.
- Przepraszam, za taki strój. Sama nie wiem kiedy go na siebie założyłam. - próbowałam się tłumaczyć, czując rosnące skrępowanie.
- Nic nie szkodzi. Tak jest naprawdę dobrze. - odchyliłam głowę do góry i spojrzałam się mu ze zdziwieniem. Jego twarz była skierowana tym razem na mój czarny szlafrok. - Wracając do wczoraj. Bawiłaś się świetnie. Twoi rodzice zapewne by cię nie poznali. Nie wiedzą o niczym, prawda? - zapytał jakby nigdy nic się nie stało. Zamurowało mnie.
- Nie twój interes. - powiedziałam, zaciskając zęby z wściekłości. - Tak poza tym skąd wiesz, co tam robiłam ?
- Masz racje, aczkolwiek jestem prawą ręką twojego ojca i przyjacielem twoje mamy i w dodatku cię pilnuję, więc myślę że mogliśmy w końcu o tym pogadać. - w jego oczach było widać, chęć rozmowy o tym co się wczoraj stało. Ale o czym mam z nim gadać skoro pamiętam wszystko to co działo się przed moim naćpaniem, ale trzy ostanie godziny już niekoniecznie. Pamiętam tylko mój układ z Damon'em i kłótnie z ojcem. We wszystkim innym film mi się urwał. Co ja tam robiłam?
- Czy my...? - powiedziałam tak cicho, że prawie w ogóle nie było mnie słychać. Poczułam rumieńce na swoich policzkach. Jeśli do czegoś doszło to chyba się zabiję, pomyślałam.
- Nie. Choć bardzo chciałaś, ale nic z tego nie wyszło. - czy on musi być takim pewnym siebie dupkiem? Widząc moją zbuntowaną minę, spoważniał. - Żartuję. Tylko tańczyliśmy, nic strasznego się nie stało. Ale jeśli mam mówić o całokształcie, to muszę przyznać, że chyba poszłaś na całość. - odparł, nie wiem czy już dumny z siebie czy ze mnie.
- Bardzo zabawne. - westchnęłam z wściekłości. - Jestem pełnoletnia, więc będę robiła co będę chciała, a rodzicom nic do tego. A ty jako przyjaciel moich rodziców, nie powiesz im, prawda? - powiedziałam słodko, przegryzając lekko wargę. Może go jakoś tym przekonam.
- Dobra. Będąc przyjacielem twoich rodziców, nie muszę im koniecznie o wszystkim mówić. Zresztą my też możemy się zaprzyjaźnić i mieć jednocześnie różne tajemnice. - powiedział brytyjskim akcentem, na co mnie przeszły ciarki. - Zresztą ja w porównaniu do ciebie, robiłem gorsze rzeczy. - spojrzał na mnie, a ja podniosłam jedną brew do góry.
- Serio? Opowiedz mi o tym. - wypaliłam. Dziwne, ale mimo, że praktycznie go nie znałam, czułam się swobodnie w rozmowie z nim.
- Bardzo bym chciał, ale nie tym razem, Caroline. - posłał mi słaby uśmiech, a ja dopiero teraz spostrzegłam, że głowa przestała już boleć. - Widzę, że już lepiej się czujesz. - próbował wyminąć temat.
- Tak. Mogę więc, wykluczyć z mojej podejrzanej listy, tabletkę gwałtu. - oboje parsknęliśmy śmiechem, a ja siedząc na przeciwko niego na krześle, przyjrzałam się uważnie jego dołeczkom. (opis jego) Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu w salonie. Zerwałam się z krzesła i popędziłam w stronę pomieszczenia. Co my tu mamy? O proszę, SMS od Damon'a.
' Mam nadzieję, że pamiętasz coś z tej szalonej imprezy i z naszego równie szalonego planu? Coś czuję, że masz niezłego kaca. Masz czas teraz, żeby spotkać się ze swoim udawanym chłopakiem?'
Po odczytaniu treści, uśmiechnęłam się szeroko do ekranu telefonu. Zawsze wie jak mi poprawić humor. No cóż...chciałabym się spotkać, ale jak? Klaus mnie na pewno nie puści. A gdyby tak z nim trochę poflirtować?
10 minut później
(Klaus siedział na kanapie w salonie, przyglądając się co trochę, dziwnie zachowującej się dziewczynie. Usiadła na przeciwko niego i również się w niego wpatrywała. Było widać, że coś ją gryzło.)
- Klaus..- zaczęłam słodko i niewinnie.
Spojrzał na mnie z ciekawością. - Co ty na to, żebym gdzieś wyszła? - uśmiechnęłam się figlarnie, co zapewne wyglądało idiotycznie, ale innego wyjścia nie miałam, jak spytać wprost.
- Nie ma mowy. - powiedział krótko i dobitnie. Uśmiechnął po chwili kpiąco, na co jeszcze bardziej się wkurzyłam.
- Jak mówiłam wcześniej jestem dorosła, a Ciebie równie dobrze mogę przyjąć za złodzieja, bo nigdy wcześniej nie widziałam cię na oczy, więc żebyśmy uniknęli oby dwoje nie przyjemnej sytuacji z policją...ja sobie odejdę, a ty zapomnisz o mnie i zajmiesz się bardziej ważniejszymi sprawami. - próbowałam być jak najbardziej przekonywująca, ale sądząc po roześmianej twarzy mężczyzny, chyba mi nie wyszło.
- Policja powiadasz? Chyba powinienem się bać, czyż nie? - powiedział, rozbawiony całą zaistniałą sytuacją, a ja miałam ochotę mu przywalić. Jednak ja się tak łatwo nie poddam. - A jeśli nawet bym cię wypuścił. Nie mam pewności, czy znowu nie pójdziesz na jakąś imprezę. A potem to ja się będę tłumaczył twoim rodzicom, nie ty? - odrzekł entuzjastycznie.
- Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś strasznie irytujący? - uśmiechnęłam się sztucznie i pokiwałam, z nie dowierzania głową.
- Irytujący? Cóż...pod swoim adresem słyszałem o wiele gorsze rzeczy, więc uznam to za komplement.
- W to nie wątpię. - przewróciłam oczami i czekałam aż dokończy swój wywód.
- Poza tym wracając do wczorajszego wieczoru, byłaś bardziej milsza, roześmiana z lekką nutką perwersyjności. Myślałem, że jesteś taka zawsze. Jak bardzo się myliłem. - powiedział, a z jego twarzy nie znikał dobry humor. Ze zdziwienia, wybałuszyłam na niego oczy. Dobrze się bawisz, moim kosztem? Dobra, pobawmy się bardziej. W jego oczach pojawił się wesoły błysk.
- Wiem, że jestem charakterna. Czyżbyś zaczął wymiękać? - uśmiechnęłam się przebiegle. Jednak teraz znów przyszedł mi do głowy pewien plan. Teraz albo nigdy, pomyślałam.
- Naprawdę musisz mnie nie znać, skoro tak twierdzisz. Ale chętnie przekonam cię, że jest inaczej, zostając na dużej. - on sobie nadzwyczajnie w świecie ze mnie drwił.
Na stole, który znajdował się między nami, stała butelka Whisky. Klaus nie zwracając na mnie uwagi, wziął szklankę, która się tam wcześniej znajdowała i wlał sobie trochę bursztynowego płynu. Nachyliłam się nad stołem, aby popchnąć drugą szklankę, w jego stronę. - Dla mnie to samo. - odrzekłam swobodnie. - Czy teraz przypominam ci wczorajszą Caroline? - spytałam, upijając łyka Whisky.
- Zdecydowanie. - mrugnął. - Skoro oby dwoje mamy coś do picia, wznieśmy toast. - zaskoczył mnie tym. Jednak tym razem pozytywnie.
- Okej, więc za co pijemy?
- Za nas, kochana. - uniósł szklankę w moją stronę, stykając się lekko.
- Więc teraz jak trochę porozmawialiśmy. Zobaczyłeś, że jednak nie jestem taka zła. Może mógłbyś pozwolić mi wyjść, chociaż na pół godziny. Rodzice przecież nie muszą się o niczym dowiedzieć. Proszę. - powiedziałam najbardziej uwodzicielskim głosem jaki tylko potrafiłam z siebie wydobyć, po czym przygotowałam jeszcze jeden trik. Mianowicie, rozchyliłam lekko nogi(bardzo możliwe że było widać mi dolną część bielizny), aby potem założyć delikatnie i powoli, nogę na nogę. Uśmiechnęłam się pod nosem widzą zdezorientowaną i przykuwającą mi pełną uwagę minę Klaus'a. Mój uśmiech ponowił się, gdy zobaczyłam jego lekko rozchylone usta.Potem posłał mi zniewalające spojrzenie, które było naprawdę...seksowne.
- Coś nie tak Klaus? Źle się czujesz? - udałam, nie wiedząc o co chodzi.
- Nawet w taki sposób mnie nie przekonasz. Coś za bardzo zależy ci na wyjściu. A co do twojego pytania. Dzięki tobie czuję się jeszcze lepiej. - powiedział znów tym brytyjskim akcentem i ponownie przeszły mnie ciarki. Wiedziałam o co mu chodzi, gdy wypowiadał to zdanie. W tym samym czasie gdy o tym pomyślałam, posłał mi figlarny uśmiech. Nagle telefon znów zaczął wibrować. Tym razem była to Hayley.
- Halo? Hayley?
- Caroline, szybko włącz wiadomości na 23 kanale. - powiedziała przerażona i od razu się rozłączyła. Spanikowana całym zajściem, nie zwracając uwagi na Klaus'a, chwyciłam w błyskawicznym tempie pilot i włączyłam telewizor.
Spojrzałam na ekran, na początku nie wiedząc do końca co się dzieję. Jednak po minucie zrozumiałam. Dziennikarka oznajmiła, że wczoraj wieczorem, zginął Matt Donovan. Prawdopodobnie został napadnięty przez jakieś zwierzę. Reszty już nie słuchałam, nie mogłam. Mimo, że telewizor był nastawiony na full, ja już nic nie słyszałam. Pilot, nie wiadomo kiedy wypadł mi z ręki i uderzył o podłogę. Jak to możliwe, że mój kolega zginął w tak młodym wieku? To niemożliwe. Osunęłam się na kanapę, nie wierząc w to co się stało.
___________________________________
Z racji, że miałam wenę na ten rozdział ze względu na Klaroline to dodałam szybko :) Mam nadzieję, że się cieszycie i jak zwykle wspomożecie komentarzami.
Tak poza tym to chciałabym Wam bardzo, bardzo podziękować, że jest Was tutaj coraz więcej i że statystyki wciąż rosną :) Za przemiłe i motywujące komentarze również bardzo dziękuję:* Jesteście najlepsi!
Jak oceniacie rozdział? Chyba się nie spodziewałyście co? Mimo wszystko radzę się aż tak nie nastawiać na Klaroline, bo przed nimi jeszcze duża droga.
Wróciłam zmęczona ze szkoły (choć miałam jeszcze dwie lekcje i bym kończyła koło 17.10) zdążyłam przeczytać nim poszłam spać. Rozdział świetny i trochę mnie rozbudziło to Klaroline. Nie spodziewałam się, że Matt zginie, a w serialu nawet bomba atomowa go nie zabija. To ci dobre zaskoczenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
xoxo, elose <3
PS dodałam ankietę na bloga o Klaroline (+Stefan) mam nadzieję, że oddasz głos ^^
Ten gwałciciel mnie rozwalił xD super rozdział ❤
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny !
OdpowiedzUsuńI jeszcze te sceny Klaroline <3
Powiedziałabym że mi smutno z powpdu Matta ale tak nie jest . Lubie jego postac ale nie jestem z nią jaloś szczególnoe związana 💕
Choć nie było Damona rozdxiał był boski ')
Shippujmy Daroline hahah :)
Czekam na next a u mnie rozdział dzisiaj ;)
Kochana dziękuję za dedykacje, to wręcz zaszczyt ;* A co do rozdziału to jak zwykle genialny, cudowny, niesamowity *.* I tyle Klaroline ❤ Jedyny minus to, że tak szybko się skończył, bo mogłabym czytać twojego bloga godzinami :') Życzę dalszej węży i czekam na następny rozdział. Jeszcze raz dziękuję za dedykacje :*
OdpowiedzUsuńweny*
UsuńAch, ta autokorekta xd
Zakończenie genialne <3 Nie wiem jak umiesz tak szybko napisać takie świetne rozdziały! *.*
OdpowiedzUsuńKlaroline <3 Ich dyskusja była genialna ;D Szkoda Matta :( Czekam z niecierpliwością na nexta :D
OdpowiedzUsuńJak mogłaś zabić Matta? Umieram razem z nim! Ehh...
OdpowiedzUsuńA co do pogawędki Klausa i Caro to fajna, fajna: D
Czekam na następny rozdział!: )