poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział XI

Jakoś nie potrafiłam znaleźć sensownej wymówki, gdy patrzał na mnie tym zniewalającym wzrokiem. Cholera, czy on naprawdę musiał się tak zachowywać? Na pewno teraz przez niego wyszłam na idiotkę, która nawet nie potrafi się wysłowić. No cóż...przynajmniej mogłam obwiniać jego a nie siebie.
- Emm...chciałam zejść na dół...napić się wody. - odparłam, nienaturalnie spięta. Klaus nie jest głupi. Pewnie szybko się domyśli, że coś jest nie tak. Jednak jak na razie idzie zgodnie z planem. Jakby nigdy nic przepuścił mnie w drzwiach i milcząc, tylko patrzał jak odchodzę w głąb korytarza. Gdy skręciłam w lewo - w stronę schodów, miałam pewność, że tam już nie będzie mnie widział, dlatego przyśpieszyłam  tempo i ruszyłam na dół.. Myślałam, że spotkam tam mamę, jednak na moje nieszczęście, nigdzie jej nie zastałam. Jak ona mogła zostawić mnie samą z tym szaleńcem?! Teraz byłam już naprawdę przerażona. Zatrzymałam się dopiero w salonie i nasłuchując czy Klaus tu nie idzie, odpowiedziało mi tylko moje serce, które coraz to mocniej biło. Wiedziałam, że nie mam innego wyjścia i pozostaję mi tylko ucieczka przez główne drzwi. Rzuciłam się biegiem w tam tym kierunku, gdy nie wiadomo skąd pojawił się przede mną Pierwotny.
- Dokąd się tak śpieszysz? Czyżbyś chciała uciec? - dla niego to była jakaś gra, a ja czułam się jakby napadł mnie jakiś psychopata w moim własnym domu. Nie było mi do śmiechu, ale on wręcz przeciwnie, świetnie się bawił.
- Wypuść mnie. - syknęłam, przesyłając mu podłe spojrzenie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że dzieli nas kilka centymetrów. - To mój dom, więc chyba nic w tym dziwnego. - wytłumaczyłam się, nadal patrząc na niego z pogardą.
- Widocznie musisz mieć coś na sumieniu, skoro wykręcasz się wypiciem wody. - podniósł głowę i spojrzał na mnie z wyższością, na co ja zmrużyłam oczy. - Skoro cię uratowałem należą mi się jakieś wyjaśnienia, nie sądzisz? - jego kąciki ust się podniosły, a ja miałam ochotę go zabić.
- Nie twój interes. - każde słowa wycedziłam dokładnie, aby doszło do niego, że nie chcę z nim tu spędzać ani minuty dłużej.
- A może chodzi o to, że twoja droga przyjaciółka - Hayley, powiedziała ci coś o Tylerze? - no i z tym trafił w samo sedno. Pewnie podsłuchiwał pod drzwiami. - Coś co dotyczy też mnie. - podszedł bliżej i wyszeptał mi to wprost do ucha. Po moim ciele przeszły przyjemnie dreszcze. Co?! Nie, stop!
- Owszem, dlatego tym bardziej nie chcę na ciebie patrzeć! - wrzasnęłam, nie wytrzymując już tego wszystkiego. - Porwałeś mojego przyjaciela, chociaż zapewniałam cię, że to nie jego wina. Brzydzę się tobą. - wyszeptałam, przyglądając się jego smutnym oczom. Pewnie trwało by to dłużej, gdyby nie to, że moi rodzice weszli tym samymi drzwiami, którymi miałam uciec.
- Tatuś roku wrócił. - zaśmiałam się histerycznie, nie zwracając już najmniejszej uwagi na Klausa. Spojrzałam pogardliwie na mojego ojca, a później na moją matkę, która stała tuż przy nim. - I co masz mi do powiedzenia? - powiedziałam zbyt pewna siebie.  - No tak. Nic nie powiesz, bo znowu nawaliłeś! - uświadomiłam mu to chyba aż za bardzo, bo wreszcie spojrzał mi w oczy. - A ty pewnie jesteś po ich stronie? - tym razem spojrzałam na moją matkę. Cała trójka obserwowała mnie ze spokojem, co jeszcze bardziej mnie dobijało.
- Przystopuj trochę z tonem, droga panno. - rzekła szorstkim głosem moja mama. - Chcieliśmy dla ciebie jak najlepiej. - widząc, że nerwy także jej puszczają, wyciągnęła z pudełeczka papierosa. No proszę, a zarzekała się, że już nie pali.
- Czemu to zrobiłeś? - szepnęłam, już zmęczona zaistniałą sytuacją.
- Chciałem dla ciebie dobrze. Nie chciałem ryzykować, a przecież nie mogłem mieć pewności, że to by się nie powtórzyło. Jesteś młoda. Nie zdajesz sobie sprawy ile zła czai się przy tobie. A Tyler, jest wilkołakiem i w dodatku niedoświadczonym. On sam nie panuję nad swoją mroczną stroną, więc nie masz pewności czy by cię nie zranił. Zresztą powinnaś  wyciągnąć z tego wnioski, w końcu mogłaś zginąć. Ostrożności nigdy za wiele, Caroline. - brzmiał przekonywująco, ale mimo wszystko nie chciałam, aby zrobili coś Tyler'owi.
- Lepiej powiedz mi co zrobiliście Tyler'owi?
- Nic wielkiego. Nie wiem czy wiesz, ale wampiry mogą hipnotyzować , tak też właśnie zrobiliśmy z Lockwood'em. W tym momencie jest w drodze do Nowego Jorku. Przecież wiesz, że ze względu na ciebie nic bym mu nie zrobił. - zapewnił, patrząc na mnie z troską.
- Dla ciebie to nic wielkiego? Chcesz dla mnie jak najlepiej, a jednocześnie odsuwasz ode mnie moich przyjaciół. Nawet nie pomyślałeś co w takim momencie mogą czuć jego rodzice.
- Ich też  zachipnotyzowaliśmy.
- No tak. - mrugnęłam. - A ciekawe gdyby ciebie ktoś tak zachipnotyzował. Co byś czuł gdybym ja znajdowała się daleko stąd? - powiedziałam hardo, będąc pewna swoich słów.
- Więc chcesz być niezależna od nas? - spytał ironicznie. - Zacznij uwalniać w sobie wampira, ponieważ już najwyższy czas. Chcesz podejmować decyzję? Chcesz dbać sama o siebie? Udowodnij mi to. Naucz się walczyć. - tymi słowami zdecydowanie zbił mnie z tropu.
- Tylko nie wiem czy nadal mogę ci ufać. - szepnęłam, a ojciec, spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Nagle w progu wejścia ujrzałam Hayley.
- O wilku mowa. - powiedział stłamszonym głosem Klaus. - A co do wilków...to czy twoja przyjaciółka powiedziała ci, że jest jednym z nich? - Pierwotny spojrzał z mordem na Hayley, a później pytająco na mnie. Patrzałam z niedowierzaniem raz na Klausa raz na moją przyjaciółkę. Czyli nie tylko oni mnie okłamywali. Jednak szybko sobie to przemyślałam, po czym odparłam nie pewnie.
- Nie wiedziałam, ale mam pewność, że ona nie zrobi mi nic złego w porównaniu do was. - spojrzałam na wszystkich po kolei i zdawali się być zdziwieni tym co powiedziałam.
- Nie zdajesz sobie sprawy z tego co mówisz. - powiedziała moja mama, wypuszczając dym z ust. - posłałam jej obojętne spojrzenie, po czym wyszłam z domu razem z Hayley.
- Obwiniasz nas, ale gdybyś wiedziała choć trochę o wampiryzmie nie zawahałabyś się zrobić tego samego. - powiedział zdecydowanie już wkurzony Klaus. - A może sprawdzimy czy ta cząstka wampiryzmu nie siedzi gdzieś w tobie. Co gdybym ją tak naruszył? - powiedział do moich rodziców, którzy stali zanim, a później spojrzał na mnie,  posyłając tym samym wkurzone spojrzenie.
Teraz to już naprawdę się bałam, ponieważ nie wiedziałam o co mu chodzi. W wampirzym tempie podbiegł do Hayley, która stała tuż przy mnie i jakby nigdy nic, skręcił jej kark. Jej ciało opadło lekko na ziemię. A ja czułam jakby ktoś przebił mi serce. Wydałam z siebie jęk bólu. Jednak ten ból znajdował się tylko wewnątrz mnie. W tym momencie świat mi się zwalił. Dlaczego mi to zrobił?! W tym momencie nienawidziłam go. Nie spuszczając z oczu leżącej Marshall, nawet nie zauważyłam, kiedy zaszedł mnie z tyłu. Chciałam odwrócić się w jego stronę, ale Pierwotny nie pozwolił mi, trzymając mnie w ramionach. Mi tymczasem po policzkach leciały łzy, których już nie potrafiłam ukrywać. Ba, już nawet nie miałam siły obwiniać o to wszystko Klausa.
- Patrzysz na nią i co czujesz? - mówił do mnie tym swoim brytyjskim akcentem, dysząc. - Ból, że już nigdy jej nie zobaczysz. Wyobraź sobie, że będąc wampirem takie rzeczy będą spotykały cię na co dzień. - mówił to tak szybko i dokładnie, że jego słowa zaczęły ranić mnie ze zdwojoną siłą.
- Klaus, daj jej spokój. - odezwał się mój ojciec, przyglądając się całej sytuacji. Jednak on tylko spiorunował go wzrokiem i nadal mówił.
- Czujesz, jeszcze większą złość i nie wiesz jak sobie z tym poradzić hmm? Wyobraź sobie, że ja to czuję już od wielu stuleci dzień w dzień. - akcentował każde słowo po kolei i stojąc nadal za mną, patrzał czy go słucham. Mimo, że byłam oszołomiona, nie mogłam jakoś wybić sobie jego słów z głowy. - Czas udowodnić ci, że jestem potworem, ale kiedyś to zrozumiesz. Gdy tylko stracisz człowieczeństwo. - powiedział to, po czym spojrzał na mnie smutno. Z moich oczu wciąż leciały łzy. - Więc zrozum wreszcie, że to, że twój przyjaciel wyjechał jest najlepszym dla niego wyjściem. - wyjaśnił już nie co łagodniej.
- Caroline, nie słuchaj go. Hayley tak naprawdę żyję. - rzekła moja matka, podchodząc do mnie i tuląc do siebie. Spojrzałam na nią zdziwiona, chcąc, aby mi to wytłumaczyła. - Ona jest wilkołakiem. A skręcenie karku, uśmierca ją tylko na parę minut. Zaraz się obudzi. Uwierz chociaż mi. - powiedziała i jeszcze mocniej się do mnie przytuliła. Gdy obejrzałam się za siebie, aby powiedzieć coś w zemście,  Klausa już nie było. Po chwili ujrzałam jak Hayley niezdarnie się podnosi. Kamień spadł mi z serca.
- To Klaus prawda? - spytała, nie wiedząc dokładnie kto był sprawcą jej skręconego karku. Podbiegłam do niej i przytuliłam mocno, przy czym  ona prawie się przewróciła. Jednak Marshall  już znała odpowiedź. - A nie mówiłam. - wtedy doszłam do wniosku, że ona miała racje. Klaus jest potworem. - Przepraszam, że wcześniej nie powiedziałam ci tym kim jestem, ale dzisiaj już naprawdę chciałam wyjawić prawdę. Jednak było już za późno.
- Muszę się stąd wyrwać, bo nie wytrzymam tutaj ani minuty dłużej. - szepnęłam do niej, po czym po chwili dostałam od niej odpowiedź, w postaci kiwnięcia głową. Wytarłam swoje łzy ręką i  bez słowa wyjaśnienia, podążyłam w kierunku auta Hayley.
- Dokąd idziesz? - spytała mama wyraźnie zmartwiona.
- Do Grilla. Nie długo wrócę. - gdy już chciałam wsiadać, drogę tym razem zastąpił mi ojciec.
- Wiem, że to co zrobił Klaus było okropne, ale on również miał w tym wszystkim trochę racji. Zrozumiesz to dopiero gdy będziesz wampirem, a nadejdzie to już wkrótce. Dlatego proszę cię, nie lekceważ tego. Możesz mnie nienawidzić, ale daj sobie chociaż wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi.
- Twój ojciec ma rację. Pomoże ci jak mało kto. Jest dobrym nauczycielem. - zapewniła matka, a ja wciąż zastanawiałam się nad tą decyzją. W końcu postanowiłam po raz pierwszy od jakiegoś czasu dać mu szansę.
- Dobra. Dzisiaj wieczorem chcę, abyś nauczył mnie walczyć. Chcę sobie radzić z takimi jak Klaus. - powiedziałam dobitnie.
- Z nim sobie nigdy nie poradzisz. - posłał mu pytające spojrzenie, ponieważ nie wiedziałam do czego zmierza. - Ponieważ on jest silniejszy od wszystkich wampirów i wilkołaków razem wziętych. - gdy to powiedział, przestraszyłam się nie na żarty. Przełknęłam głośno ślinę i zastanowiłam się chwilę, nadal milcząc. - Więc naucz mnie najlepiej jak potrafisz. - spojrzałam na niego smutnym wzrokiem i złapałam go  za rękę, co on od razu odwzajemnił. Dzięki temu co zrobił Klaus, zaczęłam rozumieć o co w tym wszystkim chodzi.

Oczami Klausa
Właśnie siedziałem w Grill'u i piłem którąś już butelkę Burbon'u.
Jednak nawet on nie dał mi zapomnieć. Byłem wściekły i rozczarowany. Co ja sobie myślałem? Caroline nigdy się do mnie nie przekona, a na pewno nie w taki sposób. Emocje, które mi towarzyszyły, rosły coraz to bardziej. Jestem złem wcielonym, a ona dobrą i miłą dziewczyną, co zdecydowanie nie jest dobrym połączeniem. Już nie będzie tak jak kiedyś. Od razu na myśl przyszła mi mała Caroline i to jaką sympatią mnie darzyła.
11 lat wcześniej
- Klaus? - szepnęła, mała Caroline, uchylając drzwi do mojego pokoju.
- Nie mam teraz czasu. - powiedziałem beznamiętnie, nie odwracając się do niej i skupiając całą swoją uwagę na obrazie, który tworzyłem.
Zawsze tak robiłem gdy byłem wkurzony. A miałem do tego powód, ponieważ pokłóciłem się z Rebeką. Chciała zamieszkać z jakimś chłopakiem bez mojej zgody w dodatku nic mi o tym nie mówiąc. Przecież jesteśmy rodziną. A rodzina nie powinna być oddzielnie. Obawiałem się samotności, dlatego chciałem mieć siostrę przy sobie, a będąc z tym chłopakiem jeszcze bardziej się ode mnie oddali. Dlatego po raz któryś postanowiłem pozbyć się faceta mojej siostry. A nie będzie to trudne, ponieważ jest on tylko zwykłym, nieszkodliwym człowiekiem.
- Chciałam tylko spytać czemu Rebeka płaczę? - miała tak kojący i delikatny głosik, że natychmiastowo się uspokoiłem. Fakt, to dziecko nie było u nas mile widziane, ponieważ mieliśmy dużo wrogów. Jednak miała coś takiego w sposobie bycia, że nie dało się jej odtrącić czy traktować obojętnie o czym wie też reszta mojego rodzeństwa. Z czasem czułem, że przy niej pokazuję swoją cząstkę człowieczeństwa, czego nawet nie robiłem przy swojej rodzinie. Tylko ona jedyna nie mówiła, że jestem zły. Mimo, że miała siedem lat, była naprawdę inteligentna. Choćby nawet dlatego, że omotała sobie mnie wokół małego palca, a jeszcze nikomu się to nie udało.
- A skąd miałbym to wiedzieć? - mój ton nadal się nie zmienił, ale postanowiłem chociaż spojrzeć na nią i udawać, że o niczym nie mam pojęcia. W zasadzie to nie widziałem się z nią od trzech dni, a gdy dziś wróciłem od razu pokłóciłem się z moją siostrą, a później poszedłem do swojego pokoju. Z racji, że było lato, Caroline była ubrana w białą sukienkę do kolan, gdzie jeszcze bardziej przypomniała anioła. Natomiast jej blond loki opadały lekko na ramiona.  Po jej twarzy, która była zwrócona w moim kierunku, było widać, że jest zaniepokojona całą sytuacją i martwi się o Rebekę.
- Słyszałam jak się kłócicie. - odparła, patrząc mi w oczy. - Czy czasem nie chodzi o jej nowego chłopaka? - zagadnęła, ale widząc moją zdenerwowaną minę, przegryzła niepewnie wargę.
- To nie twoja sprawa, Caroline. - westchnąłem i spojrzałem na nią obojętnie, udając, że smutna mina dziewczyny, wcale mnie nie dotknęła.
- Masz rację. Ale jeśli chodzi o to, to proszę daj mu szansę. Przecież chyba chcesz aby była szczęśliwa? Więc czemu jej na to nie pozwalasz? Proszę, nie rób mu krzywdy, przecież on nie chcę zrobić nic złego. - na początku mówiła to z powagą, ale później w jej oczach można było zauważyć strach i błaganie. Na ten widok od razu zmiękłem.
- Czego oczekujesz, Caroline? - chciałem aby przeszła do sedna.
- Chcę abyście żyli w zgodzie. Nie chcę żebyście się kłócili. Moja mama też często kłóci się z tatą i nigdy to się dobrze nie kończy. - jej oczy zaszkliły się łzami, a głos załamywał jej się w pół zdania.
- Tak już jest w życiu. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie życie jest brutalne. To zbyt skomplikowane, ale zastanowię się jeszcze i powiem ci jako pierwszej co w tej sprawie postanowiłem. - dzięki temu co powiedziałem znacznie się uspokoiła i już nawet łzy przestały lecieć po policzkach. Uśmiechnęła się do mnie lekko co odwzajemniłem. Nagle spojrzała z ciekawością na obraz, który znajdował się za mną.
- Co to?
- Sam jeszcze nie wiem. Jednak chciałem namalować tu coś co opisuję mnie. To co czuję lub to co znajduję się w moim wnętrzu.
- Ta czerń wszędzie i nie ład to twoje wnętrze?
- Owszem. - uśmiechnąłem się lekko, widząc jej zdziwioną i jednocześnie zaciekawioną minę.
- A czy mogłabym tutaj coś domalować?
- Pewnie. Ale zaraz...co ty kombinujesz? - spojrzałem na nią z pod przymrużonych powiek, unosząc jednocześnie kąciki ust, ponieważ nie ukrywam, że bawiła mnie cała ta sytuacja.
- Zobaczysz. - była tak skupiona, że o mało nie wybuchłem głośnym śmiechem. Wyjęła z pudełka żółtą farbę, po czym chwyciła w swoje drobne rączki, pędzel. Następnie zaczęła kreślić jakieś zygzaki na płótnie zakrywając czarny kolor, jednocześnie zastępując go jaśniejszym.
- Chcę dodać więcej światła do twojego...em, życia. - spojrzałam na mnie, oczekując mojej reakcji. A ja po raz pierwszy odkąd zostałem tym czym zostałem, zdumiałem się i nawet nie wiedziałem co odpowiedzieć w takiej sytuacji. Czułem, że tym zdaniem przekroczyła jakąś barierę mojego człowieczeństwa.
- Czemu ci na tym aż tak zależy?
- Bo cię lubię i wiem, że potrafisz być dobry.
- Dla ciebie zawsze, kochanie.
Teraźniejszość
Przypominając to sobie, zdałem sobie sprawę jak bardzo ją zawiodłem. Ona nawet nie wie kim tak naprawdę jestem. Myśląc o tym pociągnąłem spory łyk alkoholu. Burbon już nie dawał mi takiej satysfakcji jak wcześniej, dlatego potrzebowałem czegoś o wiele lepszego, co da mi choć na chwilę zapomnieć. Nagle krew uderzyła w moje nozdrza. Kolacja, pomyślałem i odruchowo oblizałem swoje usta. Ten zapach dochodził z zaplecza. Poszedłem w tam tą stronę i od razu ujrzałem mężczyznę, który zranił się w rękę. Po jego dłoni leciała dość duża strużka krwi. Szedłem w jego stronę i nie mając już chęci na jakiekolwiek gierki, pokazałem mu swoje kły. Patrzał na mnie w przerażeniu i chciał już uciekać, gdy ja akurat zabarykadowałem mu drogę. Chwyciłem go za szyję i zacząłem hipnotyzować, zadając mu tym samym pytania.
- Jak masz na imię?
- Kevin.
- Masz dziewczynę?
- Narzeczoną. Nie długo planujemy ślub.
- Naprawdę? - powiedziałem, udając bardzo zainteresowanego. - Jaka szkoda, że do ślubu nie dojdzie. - prychnąłem, po czym wpiłem się w jego szyję. Piłem i piłem bez opamiętania. Mimo, że krew nie była jakaś wspaniała, to dało mi to chociaż zapomnieć o swoich problemach. Zresztą kiedy ja ich nie miałem? Po prostu teraz, przez tą blond włosom piękność nasiliło się to jeszcze bardziej. Gdy nie żywe już ciało opadło na ziemię, stwierdziłem, że jeszcze mi mało. Chciałem się wyżyć  na tych ludziach, którzy w rzeczywistości tak naprawdę nic mi nie zrobili. Ale ja to miałem gdzieś. Postanowiłem więc, że od teraz będę specjalnie 'polował' na blondynki z wiadomych względów. Idąc tak i szukając smakowitego kąska, przypomniały mi się dawne słowa Caroline ' Jesteś dobry', 'Nie jest za późno abyś to wszystko naprawił' , 'Jeśli kochasz mnie jak siostrę i potrafisz być dla mnie dobry, to dla reszty rodzeństwa zrób to samo'. Wtedy wściekłem się jeszcze bardziej i widząc blondynkę obściskującą się z jakimś chłopakiem, uśmiechnąłem się szyderczo. Przeszedłem przez ulicę i już znajdowałem się koło nich. Nie panowałem nad sobą i nie obchodziło mnie, że jestem umazany krwią tego faceta. Czując, że mam ją również na ustach, dotknąłem kciukiem ust i zlizałem krew.
Para natychmiast przestała się obejmować i całą uwagę zwrócili mi. Widząc w jakim stanie jestem, w ich oczach zauważyłem niepokój.
- Nic ci nie jest? - spytał mężczyzna.
- Nie. Wręcz przeciwnie. - uśmiechnąłem się diabelsko, po czym chwyciłem go za twarz. - A teraz będziesz patrzał ze spokojem na to co robię twojej dziewczynie.
- Co do cholery? - blond włosa odskoczyła od nas jak oparzona i widząc jej przerażone oczy, ucieszyłem się, że ludzie właśnie tak na mnie reagują. Podbiegłem do niej i chwytając mocno za szyję, zrobiłem to samo co z poprzednim mężczyzną.
 Ta krew była o wiele lepsza. Delektowałem się nią, pijąc łapczywie. Dziewczyna mimo, że się wyrywała i piszczała to nikt nie mógł jej uratować, ponieważ nie było żywej duży o tak późnej porze, prócz mnie i jej zbędnego chłopaka.
- Logan, ratuj mnie. - ostatkiem sił zdążyła wyszeptać i spojrzeć swojemu chłopakowi w oczy.
- Nie mogę. - spojrzał na nią całkowicie opanowany i nie wzruszony. Dokańczając to co zacząłem, zostawiłem martwą już dziewczynę na chodniku i podszedłem do mężczyzny.
- Zapomnisz o tym co tu się stało i wrócisz do domu. - on tylko kiwnął głową i wyminął mnie oraz zwłoki swojej dziewczyny. Myśląc, że już mi wystarczy, cholernie się myliłem. Chciałem więcej. Znacznie więcej.

__________________________________________
Jeej byłam tak zajęta, że nawet nie spostrzegłam że przez tydzień nie było rozdziału, a miał być częściej ech :( Poprawię się, obiecuję. Mam nadzieję, że tym rozdziałem wam wynagrodzę bo Klaus taki badass mmm :* Postanowiłam, że ten rozdział rozpiszę na 2 części + jeszcze 12 rozdział i kończę 1 sezon :) Mam zamiar zrobić zwiastun do 2 sezonu co wy na to? Pozdrawiam i całuję:*

11 komentarzy:

  1. Retrospekcja była cudowna <3
    Aaa Bad Klaus <3
    Tak szczerze to nie jest mi przykro z powodu Hayley .
    Rozdział świetny czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zjem cię tak jak Klusek zrobił to z tymi biednymi ludźmi. Wiesz, że nie jestem na ciebie zła. Wynagrodziłaś mi to rozdziałem. Ale musiałaś dać Hayley? Seriously? Eh, ale przynajmniej dowiedziałam się co z Tyler'em. Masz szczęście, bo gdybyś zabiła mojego męża, to bym się udusiła. Rozdział był świetny, a Klaus Bad był taki... ugh... seksowny. Rodzice Caroline zaczynają działać mi na na nerwy. Zabić ich! Buahaha. Retrospekcja była strasznie słodka, nawet nie wiesz jak się rozpływałam. Jak toffi w mych ustach. I za takie porównanie polać mi powinnaś ;)

    Wyłapałam parę literówek, ale nie rzucają się tak w oczy. Napisz mi na GG jak ma wyglądać szablon na twojego bloga :*

    Pozdrawiam i tulę, słonko :*
    xoxo, elose

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahh ten Klaus ♥♥♥ poprostu juz sie nie moglam doczekac nowego rozdzialu. Codziennie spr czy juz jest :) Klaroline moim nałogiem ♡ czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdzial ! Ohhh Klaus...chyba nie musze tego komentować ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. genialny rozdział ! <3 klauss i mała care <3 bad klauss <3 czekam na kolejny rozdział : * * *

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyczuwam wspaniały romansik! ^-^
    Główny bohater zdobył moją sympatię, w dodatku artysta! Ojejku :D
    Co do prowadzenia bloga: Śliczny szablon *.* A gify między zdaniami jeszcze lepiej obrazują całą sytuacje, którą przedstawiasz :D Kiedy tylko napiszę ten komentarz, ruszam do pierwszego rozdziału :D Jednym słowem: zyskałaś kolejnego obserwatora :D
    PS Zapraszam do siebie, chociaż nie wiem, czy moje bazgroły Ci się spodobają xd Mimo tego chciałabym poznać Twoją opinię :)
    Pozdrawiam :))
    http://wrogowieprzeznaczenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooooo wspaniały rozdział (^o^)
    Czytałam z przyjemnością. Klaus jak zwykle zły, morderczy i czarujący.
    Pisz dalej, ponieważ opowiadanie jest bardzo ciekawe.
    Pozdrawiam izabelarejman.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Nominuję cię do LBA. Szczegóły tutaj : http://jaceiclaryczylimiloscktorauskrzydla.blogspot.com/2015/07/lba-razy-4-czyli-4-nominacja.html

    OdpowiedzUsuń
  10. wow, ale sie wciagnelam! czekam na wiecej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam właśnie całość twojego opowiadania. Cudnee <3 Szkoda mi się zrobiło tego Kevina - nie będzie miał ślubu bi Klausiu ma problemy emocjonalne.. Ale mówi się trudno :p dodawaj szybko drugą część tego rozdziału. Pozdrawiam ~Mar

    OdpowiedzUsuń