niedziela, 26 lipca 2015

Sezon 2 / Rozdział I '' Wielkie zmiany "


W tym rozdziale mogą pojawić się wulgaryzmy. 

30.06.2014r.
Drogi Pamiętniku!
 Minął miesiąc odkąd umarłam. Jednak moje życie jak zwykle nie było łatwe tak jakbym chciała. A chciałam tylko zobaczyć się z moimi rodzicami, odchodząc jednocześnie z tego świata. Nie było mi to niestety dane, ponieważ Bonnie zdążyła mnie odratować. Skoro była moją przyjaciółką, to czemu nie dała mi odejść tam gdzie mogłam być w końcu szczęśliwa? Tymczasem musiałam cierpieć. Przeżywać śmierć moich rodziców. Przebywać w domu ze świadomością, że dwoje członków rodziny już nie żyję i teraz będę tu mieszkać samotnie. Bez krzątania się mojej mamy po kuchni albo bez drażnienia się z moim ojcem.
    Jednak w tym wszystkim tkwi jeszcze jedno. Umierając, odrodziłam się na nowo, ale już nie jako człowieczek, ale jako wampir. A stało się to wtedy, gdy podcięłam sobie żyły. Oprócz Bonnie, przyjechał też Damon i abym nie czuła się słaba, dał mi swoją krew. Wtedy o dziwo zaczęłam pragnąć więcej i więcej. Jednak później piłam tylko ze szpitalnych woreczków. Przywyknięcie do nowej mnie, było nie lada wyzwaniem, ale moja siła i nasilające się emocje, dały większe szanse na zemstę. Naprawdę, dużo Cię ominęło, mój pamiętniku.
  Pragnęłam zemsty na wszystkich, którzy maczali palce w zabójstwie moich rodziców. A zwłaszcza na mężczyźnie, który do tych zbrodni się przyczynił. Był bezdusznym bydlakiem, którego chciałam zabić. I wiem jakie to wydaję się śmieszne, porównując dziewczynę, która dopiero stała się wampirem, a mężczyznę, który jest z nim od wieków. Przy okazji jest silny i wydaję się, że pokonanie go jest niemożliwe, ale ja obiecałam sobie, że poczuję on to samo co ja przez te kilka miesięcy. O niczym więcej nie marzyłam, więc może dlatego to utrzymało mnie przy życiu. Byłam wręcz tym przesiąknięta.
  A obecnie co u mnie? Właśnie lecę samolotem do mojej ciotki. Dopiero od paru dni dowiedziałam się o jej istnieniu, a to wszystko za sprawą - pamiętnika mamy. Kto by pomyślał, że pójdę w jej ślady? W każdym bądź razie znalazłam tam wzmiankę o mojej rzekomej ciotce i jej numer w mamy notesie. Nie wiem skąd i nie wiem jak, ale przeczuwała, że może zginąć, dlatego też zostawiła mi wskazówki. Napisała, że jak stanie się coś złego mam jechać do Nowego Jorku, do ciotki, która ma mi pomóż. Mam dokładne dane jej miejsca zamieszkania, więc dotrę tam raczej bez problemu.

   
08.01.2015r.
Drogi Pamiętniku!
 Minęło 6 miesięcy odkąd ostatni raz tu napisałam. A dlaczego? Nie uwierzysz Drogi Pamiętniku, jak ci powiem, co wydarzyło się przez ten czas.
 Gdy ostatni raz tutaj pisałam, chodziło o wyjazd do mojej ciotki. Wszystko wydaję się być normalne, gdyby nie to, że nawet tam nie dotarłam. Zdążyłam wysiąść, a ktoś z tyłu chwycił mnie za głowę i skręcił kark. Nie miałam możliwości, aby zobaczyć kto to. Gdy się obudziłam, znajdowałam się w ciemnym pomieszczeniu, gdzie tylko z małego okna dochodziło światło. Nie było tam nic, prócz łóżka, pościeli i kocu. Natomiast ucieczkę, blokowały mocne, żelazne kraty. Czułam się jak w więzieniu. Próbowałam jakoś uciec, ale na próżno. Z niecierpliwości, zaczęłam krzyczeć, aby mnie stąd wypuścili. Poskutkowało, ponieważ po paru minutach, po drugiej stronie krat, pojawił się mężczyzna. Z wyglądu i z ubioru przypominał mi ochroniarza, ale z pewnością nim nie był. Gdy podeszłam bliżej i krzyczałam, aby mnie wypuścił, a on z obojętnym spojrzeniem, wbił mi kołek w brzuch. Widocznie tak 'uciszają' swoich niewolników, bo ja teoretycznie byłam jednym z nich. Ból przeszył mnie na wskroś, powodując, że od razu opadłam na zimną podłogę. Dotknęłam miejsca, w którym mnie dźgnął i spojrzałam na swoją zakrwawioną rękę. Czułam, że najgorsze miało dopiero nadejść.
  W tym samym dniu co zostałam porwana, nie działo się już nic, prócz tego że dostałam jeden woreczek krwi do picia przez tego samego mężczyznę. Jednak drugi dzień był już znacznie gorszy.
  Z samego rana, obudziło mnie otwieranie krat. Była to dwójka mężczyzn, którzy byli tak samo ubrani jak wampir, który wbił mi kołek. Chciałam, aby mnie puścili, nawet im się wyrywałam, ale nic z tego. Trzymali mnie w żelaznym uścisku i nie było mowy o ucieczce. Przechodząc z pomieszczenia do pomieszczenia, widziałam innych niewolników. Przyglądali mi się z niepokojem, a nie którzy ze współczuciem. Czułam, że są to wampiry. Było widać po nich, że już od dawna nie pożywiali się krwią. Mnie pewnie też czeka ten sam los. Widząc to wszystko już nawet się nie wyrywałam. Szłam ze spokojem przed siebie aż weszłam do pomieszczenia, gdzie nie było nic prócz stolika i dwóch krzeseł. Czyżby ktoś chciał ze mną rozmawiać? Siedziałam sztywno na krześle, czekając na dalszy bieg wydarzeń. Nagle na przeciwko mnie usiadł ten sam mężczyzna, który zabił moich rodziców. Widząc jego złowieszczą twarz, o mało nie zemdlałam z przestrachu. Czyli za tym wszystkim stał właśnie on. W tym momencie jeszcze bardziej go nienawidziłam i chęć zemsty potęgowała jeszcze bardziej. Jeśli ujdę z życiem to pomszczę śmierć moich rodziców, choćby nie wiem co. A o czym z nim rozmawiałam? Na początku byłam tak sparaliżowana, że nawet nie wiedziałam co powiedzieć, dlatego, tylko mu się przyglądałam i czekałam co on ma mi do powiedzenia. A nasza rozmowa przebiegała miej więcej tak:
- Widząc to, że nie możesz na mnie patrzeć, sądzę, że poznałaś mnie z tej najgorszej strony. Czyli domyślam się, że widziałaś jak zabijam twoich rodziców? - powiedział to tak jakby się nic nie stało. Tak, jakby zabijanie było dla niego codziennością, a może i nawet hobby. Jak można być tak bezdusznym? - Jednak uwierz mi, że jako wampir, przywykniesz do tego. A propos wampiryzmu....ty chyba już nim jesteś, prawda? - spojrzał na mnie przyjacielsko, ale jego głos był przepełniony fałszywością. - Rozumiem. Jesteś na mnie wściekła. Świetnie! O to chodzi, abyś skupiła się na tym co złe i kto wie, może kiedyś uda nam się razem współpracować albo nawet zaprzyjaźnić. Bez człowieczeństwa, na pewno byśmy się dogadali. A ty, czując ból i strach, mogłabyś chociaż spróbować. - zachęcił i przyglądał mi się uważnie, co chwila mrużąc oczy.
- Do niczego mnie nie na mówisz. Wolę umrzeć niż z tobą współpracować. - odrzekłam dobitnie i wolno każdy wyraz, aby zrozumiał przekaz moich słów.
- Podoba mi się twój ton. Jest taki... - uśmiechnął się lekko, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Czego ode mnie chcesz? - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- Chcę uświadomić ci prawdę o twoich rodzicach, którzy okłamywali cię na każdym kroku. I nie patrz na mnie takim wzrokiem, jakbym był kłamcą. Mam dowody. - powiedział pewny siebie i zawołał kogoś po imieniu, aby coś mu podał.
- O to dowód. - wskazał palcem na brązową kopertę. Widząc moje zagadkowe spojrzenie, zachęcił jeszcze bardziej, abym sprawdziła co w niej jest. Chwyciłam nie pewnie teczkę, wciąż nie spuszczając wzroku z mojego wroga. W tym momencie świat mi się zawalił. Ale w moim popieprzonym świecie myślałam, że już nic mnie tak nie zdziwi jak śmierć moich rodziców. A jednak! Już nie miałam siły płakać. Patrzałam z obrzydzeniem na kolejne zdjęcia mojej matki i wroga, który siedzi na przeciwko mnie. Z daleka było widać, że nie byli sobie obojętni. A na jednym z nich nawet się całują. Mieli romans? Nie, to niemożliwe. Patrząc na zdjęcia, zgadywałam, że mogło to być przed moim urodzeniem, czyli mama nie znała jeszcze taty, albo od razu po moim urodzeniu i to by oznaczało, że....o boże. Przymknęłam oczy i odruchowo przeczesałam ręką włosy. Wiem, że teraz nie układało się między moim rodzicami zbyt dobrze, ale wcześniej bardzo się kochali. Nie ufałam swojemu wrogowi, ale jedno musiałam mu przyznać - moi rodzice mnie okłamywali.
- Pewnie teraz zastanawiasz się czy te zdjęcia były robione przed twoim urodzeniem, po albo może i nawet w trakcie? - zakpił, biorąc jedną fotografię do ręki. - Tutaj. - wskazał na tył zdjęcia, na którym widniała data. - Widzisz? Dwa lata po twoim urodzeniu. Jak widzisz twoja mama nie była świętoszką.
- Jednak to nie znaczy, że musiałeś ją zabijać! - wrzasnęłam, powstrzymując się od łez. - Czego ty chcesz? - fuknęłam.
- Chcę dowieść prawdy. Chcę ci udowodnić, że to ty jesteś moją córką. - założył ręce na piersi i przyglądał mi się zaangażowaniem.
- Nie, nie, nie. - zaczęłam kiwać we wszystkie strony głową, nie przyjmując jego słów do wiadomości. Nagle wybuchnęłam histerycznym śmiechem, a mój rzekomy ojciec przyglądał mi się, całkowicie nie wzruszony moim zachowaniem.
- Jesteś sukinsynem, a nie moim ojcem. - powiedziałam z powagą. - Zabiłeś moich rodziców, a teraz myślisz, że możesz namieszać mi w głowie? To ci się nie uda. - powiedziałam złowieszczym głosem i tak samo się mu przyglądałam. Następnie, odruchowo wzięłam zdjęcia i podarłam je ze wściekłości na małe kawałeczki. A co robił facet siedzący na przeciwko mnie? Był ze mnie dumny. Naprawdę ten gość mnie zadziwiał.
- Tak jest, Caroline. Skup się na złości, to pozwoli ci wyzwolić się z bólu i cierpienia. Z racji, że jesteś moją córką, możesz być taka jak ja. Wystarczy tylko wyłączyć jeden pstryczek w głowie. - pstryknął palcami, po czym uśmiechnął się szelmowsko. Tego dupka to bawiło? Oparłam się łokciami o stół, aby jeszcze bliżej przyjrzeć się jego twarzy i powiedzieć dobitnie co o tym wszystkim sądzę.
- Nie zrobię tego, choćby nie wiem co. Nie chcę zniżyć się do twojego poziomu. Tak poza tym, to że jesteś moim ojcem też nie wierzę. Nawet nie jestem do ciebie podobna, że o charakterze już nie wspomnę. Zobaczysz, że kiedyś mnie za to wszystko popamiętasz. Przysięgam na Boga, że pomszczę śmierć moich rodziców. Będziesz czuł to samo co ja. Zapłacisz mi za to. - odrzekłam, hardym głosem, a z oczu zaczęły lecieć pojedyncze łzy. Mimo wszystko pozostałam nieugięta i wciąż wpatrywałam się w jego złowieszcze oczy.
- Doprawdy? Posłuchaj, nikt do tej pory nie dał mi radę, więc ty jako nowy wampir, możesz tylko o tym pomarzyć. - powiedział podle. - Nie wierzysz mi? No to chyba powinnaś zacząć. Myślałem, że cię szybciej przekonam, no ale cóż...widocznie tak samo nie ufasz ludziom jak ja. - wyjął z kieszeni jeszcze jedną fotografię i rzucił ją w moją stronę. Oglądałam ją uważnie i zobaczyłam mamę, będącą ze mną w ciąży i wroga, który był w nią wpatrzony jak w obrazek, obejmując ją jednocześnie. Odwróciłam fotografię i nie myliłam się, ponieważ był to 1997 rok.
- Teraz mi wierzysz? Twoja matka leciała na dwa fronty. Kto by pomyślał. Tak dobra i miła kobieta. Prawda jest taka, że twoja mama zerwała z twoim ojcem jeszcze przed twoim urodzeniem. Później poznała mnie i wtedy właśnie zaszła w ciążę. Byliśmy razem 2 lata, gdy po jakimś czasie znów wróciła do twojego ojca. - wypowiadając ostatnie zdanie, zacisnął mocno pięść i zamyślił się na chwilę.
- I co? Ma być mi ciebie żal? - oczy jeszcze bardziej mi się zaszkliły, a mówienie sprawiało mi trudność. - Wiedz, że nigdy nie będę traktowała cię jak ojca. Jesteś potworem!
- Rozumiem Cię. - odrzekł, a ja zmrużyłam oczy ze zdziwienia. - W zasadzie to nawet masz rację. Tylko wiesz co, jednego jestem ciekaw. Chcę zobaczyć jak bardzo wytrzymała jesteś. Chcę przygotować do bycia wampirem. Będziesz nieustraszona i sprawisz, że każdy będzie się ciebie bał. Nawet nie wyobrażasz sobie ile ze mną zyskasz. - przybliżył się do mnie, a ja do niego.
- Wal się.
- Jesteś wyszczekana. To tak jak twoja matka. Zobaczymy jak sobie poradzisz z tym co cię czeka. - uśmiechnął się fałszywie, a mnie aż przeszły ciarki. Co on miał na myśli? - Zabierzcie ją. - zwrócił się do swoich dwóch podwładnych, nadal patrząc na mnie. Ja również skupiłam się tylko i wyłącznie na nim. Dopiero gdy wyszłam z tego pomieszczenia, skierowałam swój wzrok gdzie indziej. Teraz już nawet nie wiedziałam co mnie czeka. A może ma zamiar mnie zabić? Modliłam się, aby zanieśli mnie do mojej 'celi', ale nie prowadzili mnie w tym kierunku. Skręciłam w lewo i ujrzałam światło. Czyżby mnie wypuszczali? Wątpię. Wyprowadzili mnie na dwór i nie daleko siebie, zauważyłam studnię, do której właśnie mnie prowadzili. Miałam już naprawdę złe przeczucia. Gdy już tam doszliśmy, złapali mnie w pasie, a ja próbowałam się im wyrwać. Jednak nic to nie dało. Po prostu wrzucili mnie do niej. Już myślałam, że się utopię, ale okazało się, że woda dosięgała mi do brzucha. Spojrzałam w górę i nikogo już tam nie było. Następnie rozejrzałam się w około i  zauważyłam jakieś leżące tam zielsko. Przybliżając się do tego coraz bliżej, już wiedziałam co to jest i co mają zamiar mi zrobić. To była werbena. Chcieli, abym się spaliła. Na tę myśl, od razu zaczęły piec mnie plecy. Przerażona, zdawałam sobie sprawę, że tego jest coraz więcej. Gdzie bym nie szła, tam werbena. Czułam jak wypełnia mnie od środka. Zaczynając od pleców a kończąc na nogach. Stałam tak jeszcze z piętnaście minut, gdy nagle pojawiła się ciemność.
 Obudziłam się w swojej celi, całkiem zmęczona. Przetarłam oczy i wstając poczułam, ostry ból w plecach. Od razu przypomniałam sobie o tym co się dzisiaj stało. Czułam się jak naćpana i w dodatku widziałam podwójnie. Nagle po drugiej stronie krat ujrzałam znowu mojego wroga. Kto by pomyślał, że mój tata jest w stanie coś takiego mi zrobić.
- Plecy bolą? To normalne. - powiedział jakby nic się nie stało. - Obserwowałem twoje starania i powiem ci, że jak na trzy godziny siedzenia tam, poszło ci całkiem nieźle, ale nie wystarczająco dobrze. Jednak to nie długo się zmieni.
- Nie traktuj mnie, jakbym była jakiś workiem treningowym. W końcu jestem twoją córką. - mruknęłam, przecierając co chwila oczy.
- Dlatego chcę dla ciebie jak najlepiej. Chcę abyś była niezniszczalna.
- Czego mi dosypałeś? - nie odpowiadając ani nie słuchając go już, zaczęłam zadawać pytania.
- Będąc w studni, musiałaś zemdleć i upaść, dlatego werbena wchłonęła się aż za bardzo w twój organizm. Jesteś jeszcze słaba, ale już nie długo taka nie będziesz. Dam ci odpocząć. Widzimy się jutro. - uśmiechnął się chciwo, a ja myślałam, że sobie żartuję. Przecież on mnie wykończy. Dosłownie. Ile przykrości i bólu jeszcze zniosę? Patrzałam jak odchodzi w prawą stronę i zaczęłam bić się z myślami. Właśnie teraz dałam swobodę moim łzą. Nie zwracałam uwagi na to, że wszyscy mogą usłyszeć mój szloch. Nie wytrzymywałam już tego psychicznie i fizycznie. Oparłam się o ścianę i siedziałam skulona, nadal płacząc.
Tkwiłam tak jeszcze przez parę minut, gdy nagle usłyszałam, że ktoś mnie woła. Spojrzałam na celę i nikogo nie zauważyłam. Jednak nawoływanie jeszcze bardziej się nasilało. Na początku myślałam, że może jestem tak naćpana, że mam już zwidy. Z ciekawości podeszłam do krat i rozglądałam się, a to w jedną a to w drugą stronę. Nagle po lewej  ujrzałam jakąś kobietę. Była łudząco podobna do Eleny. Tylko włosy, które były kręcone i styl się nie zgadzał.
- Elena? Co ty tu robisz? - spytałam, będąc naprawdę zaskoczona. Podeszła szybko do mojej celi i zaczęła mi się uważnie przyglądać.
- Nie ma czasu na gadanie i nie jestem żadna Elena. To ja, twoja ciotka - Katherine. - szepnęła, aby nikt jej nie usłyszał. Wyjęła nie wiadomo skąd i jak, klucz. Otworzyła kraty, a ja natychmiast stamtąd wybiegłam. - Muszę to zrobić. - spojrzała na mnie z wyrzutami sumienia, a ja patrzałam na nią niepewnie, nie wiedząc o co jej chodzi. Ale teraz już wiem, że skręciła mi kark. Dopiero później zrozumiałam, że to dla mojego dobra.
A co robię obecnie? Oprócz tego, że wszystko ci tutaj opowiadam ze szczegółami, to siedzę w samolocie i wracam do Mystic Falls. Jak mówiłam wcześniej, nie było mnie tam od 6 miesięcy. A czemu tak długo skoro w tym 'więzieniu' spędziłam 2 dni? Ponieważ przez ten czas, mieszkałam u mojej ciotki, która okazała się sobowtórem Eleny i w dodatku jej całkowitym przeciwieństwem. Mimo wszystko, że nie posiadała człowieczeństwa i była bardziej zła niż dobra, to mi było dane widzieć często jej cząstkę dobroci. Kochałam ją jak rodzoną siostrę, poza tym była podobna z charakteru do mojej mamy. Tak samo zabawna, pewna siebie i nawet sposób bycia miały podobny. Jednak najbardziej byłam wdzięczna za to, że mi pomaga i uczy walczyć, a co jak co, ale w tym była zawodowcem. Nauczyła mnie wszystkiego od podstaw i mimo, że nie musiała tego robić, bo przecież nie miała żadnych skrupułów nie posiadając żadnych emocji, ale zrobiła to dla mojej mamy, z którą się przyjaźniła. Teraz zaczynam od początku. Jestem silniejsza i już w pełni będąca wampirem. Chociaż jedno się nie zmieniło - nadal chcę zemsty na moim ojcu i dążę do tego uparcie. Zabiłam już dziesięciu jego sługusów, ale to dopiero początek. Już nie pozwolę się tak więcej skrzywdzić.

_______________________________________


Witam Was, bo krótkiej przerwie :) Mam nadzieję, że ta przerwa minęła Wam bardzo szybko, bo osobiście bardzo szybko. Nie miałam za bardzo czasu, aby pisać kolejne rozdziały, ale zarys mam 100%  więc myślę pozytywnie :) Jak to szybko zleciało, już 2 sezon :o A będzie się działo, oj będzie. Jakoś bardziej traktuję ten rozdział jak prolog bądź zapowiedzieć, ale i tak przystałam na rozdziale. Czy tylko ja nienawidzę Steven'a, czyli prawdziwego ojca Caro? I mamy nową postać - Katherine :) Cieszycie się? I zanim dostanę reprymendę, że nie ma Klaroline, możecie być pewni, że w 2 rozdziale będzie retrospekcja z nimi :) Do następnego ;*

Czytasz=Komentujesz

11 komentarzy:

  1. Wow, nieźle!
    Ten facet ojcem Care? Dziewczyna pewnie ma chaos w głowie...
    Ciekawy pomysł na ciotkę Kath, chociaż jakoś nie umiem przełknąć tych dwóch słów "ciocia Katherine" XD
    Kath raczej ciocią klocią nie będzie, charakterek ma, ale fajnie że pomaga Caroline. Skoro nie było Klaroline, to czekam na tą uroczą dwójkę!
    Zapraszam do mnie na siedemnasty rozdział :
    http://love-is-a-weakness.blogspot.com/2015/07/rozdzia-17-oj-gilbert-w-piekle-juz.html

    OdpowiedzUsuń
  2. To było genialne !
    Tyle emocji ,akcji i to wszystko w kartce z pamiętnika !
    Jestem mega nakręcona nowym sezonem i czekam z wielką niecierpliwością na następny rozdział :)
    Nie mogę się doczekać retrospekcji Klaroline <3
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że wróciłaś i to w tak wielkim stylu, naprawdę dobrze
    Ci poszło ;) Kompletnie zaskoczyłaś mnie tą akcją z prawdziwym ojcem Caroline, właściwie to cały rozdział wyszedł Ci zadziwiająco i przyznam, że tego się nie spodziewałam ;) Mam nadzieję, że niedługo będzie Klaroline <3 Za rozdział 10/10, nie mogę się doczekać następnego ^^ / @Somerholics4evah

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniale! ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Wkradł ci się malutki błędzik napisałaś " łzą" , a powinno być łzom, ale się nie przejmuj każdemu się zdarza. Po za tym strasznie mi się podobała ta część z ojcem Caro i ogólnie cały rozdział :*
    Buziaki :*
    Zapraszam http://youaremylittleblondprincessrebekah.blogspot.com/
    http://barbieklaus01.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Po przeczytaniu rozdziału jestem totalnie zszokowana, w takim pozytywnym sensie tyle się wydarzyło.. Morderca ojcem Caroline? Bardzo ciekawy wątek i czekam, jak sobie z tym poradzi Care. W końcu nie może zakończyć się tylko na ucieczce z celi, prawda? Powiedz, że nie :c
    No i ciocia Katherine! Coś zupełnie niespodziewanego. Zawsze lubiłam tą postać, mimo że była wredną suką :D A tu proszę, pokazana zostaje z lepszej strony! Ma potencjał na zostanie moją ulubioną bohaterką :>
    Rozdział sam w sobie bardzo przyjemnie mi się czytało, styl i słowa idealnie dobrane do kartki z pamiętnika.
    Czekam na kolejny rozdział i dziękuję za komentarz u siebie :*

    Pozdrawiam, Chev

    [ blondwlosa-zagadka ]

    OdpowiedzUsuń
  7. To był mocny powrót! :) akcja robi się bardzo wciągająca. Czy Care wyłączy człowieczeństwo? ?? Oczywiście czekam na Klausa ♥ pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialne! Tyle emocji, że ojejku i już nie mogę doczekać się retrospekcji z Klaroline. 💖💖
    /@PamietnikiWampirowAktorzy

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe :) No i super pomysł z pamiętnikiem. A przy tym "jak naćpana i widziałam podwójne" wybuchłam śmiechem ;D Fajny pomysł, naprawdę wciąga czytelnika. No i obserwuję.
    Pozdrawiam,
    Haniko

    OdpowiedzUsuń
  10. Steven jest upierdliwy jak mucha. Ile razy ja się na niego denerwowałam? Chyba z tysiąc razy. Katherine jako ciocia Caroline? Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji, ale ciekawy wątek. Skąd ja znam mściwą Caroline? Jestem ciekawa jak ją wykreujesz. Jeżeli piszesz pamiętnik, to nie robisz czegoś takiego jak to: "Drogi Pamiętniku!" a poprawnie pisze się takie coś: "Drogi pamiętniku,". Nie ma tam jakichś okropnych błędów, więc do niczego więcej się nie przyczepiam. Czekam w takim razie na rozdział drugi i pozdrawiam.
    xoxo, elose

    OdpowiedzUsuń
  11. Bozeee mam dosyc Stevena ;__; Ale wielki plus za dodanie do historii Kath. Uwielbiam ją, ale zeby ona ciocią? :D noo szaloonaa Jestem ciekawa jak to wszystko rozwiniesz czekam na nastepny i dodawaj jak najszybciej
    Całuje xoxo

    Jesteś fanką Teen Wolf'a? Zapraszam do siebie na rozdział 1
    http://wolves-from-the-beacon-hills.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń