środa, 30 września 2015

Sezon 2 / Rozdział IX ''Kluczowy moment.''

    Oczami Eleny:
Drogi Pamiętniku,
    Moje życie wciąż jest pełne zagadek i różnych dziwnych przygód, które spotykają mnie na co dzień. Przywykłam już do tej rutyny. 
    Jednak nie tylko to się zmieniło. Wraz z tym wszystkim, zmieniłam się i ja. Na pewno bardziej wydoroślałam i już dokonuję całkiem innych wyborów niż jeszcze przed rokiem. Śmiało też mogę powiedzieć, że nie jestem już taka lekkomyślna jak kiedyś. 
    Niby teraz wszystko świetnie się układa, ale moje związki już niekoniecznie. Wręcz mogę uznać je za jeszcze bardziej skomplikowane niż moje dotychczasowo dziwne życie. Chyba tylko wtedy nie potrafię myśleć racjonalnie.
    Jeszcze pół roku temu byłam z młodszym z Salvatorów, ale teraz mój wybór i miłość przeszła na tego starszego. Chyba nigdy się od nich nie uwolnię. Zresztą nic z tym nie robię, aby tak było. Kocham Stefana i zawsze będę go kochać, ale nasza miłość wypaliła się wraz z przyjazdem Klausa, którego z całego serca nienawidzę. To on wszystko zepsuł. Ale czy na pewno? Przecież Stefan miał możliwość, aby mu się zbuntować i wybrać swoją pierwszą miłość, jednak nic nie zrobił w tym kierunku. I tak jak jeszcze miesiąc temu, wspominając to płakałabym jak bóbr, tak teraz stałam się na to odporna. Oczywiście, nigdy nie wymarzę go ze swojej pamięci i nie sprawię, że ból, który jest wewnątrz mnie kiedyś odejdzie, ale pracuję nad tym. 
    Teraz moją głowę zaprząta starszy z Salvatorów. Może to głupie, ale ja naprawdę zaczęłam darzyć go jakimś uczuciem. To on zawsze był przy mnie w tych złych i dobrych chwilach, to on zawsze pocieszał mnie gdy za wszelką cenę chciałam ratować moją starą miłość, co i tak się nie udało. Jak na razie może wyglądać to na przyjaźń i ja też tak przez chwilę myślałam, do czasu, gdy w mojej głowie przestał już tkwić Stefan. Jednak tydzień temu Damon pocałował mnie w moim własnym korytarzu, a potem jeszcze raz, gdy zaprosił mnie na kolacje, a miało to miejsce dokładnie wczoraj wieczorem. Wręcz nie mogłam spać, myśląc o jego czułych pocałunkach. To tak jakby dawał mi nimi do zrozumienia, że mnie pragnie. Nie mogę o nim zapomnieć od wczorajszej nocy. Już dawno tak cudownie się nie czułam. Czy właśnie tak zachowuję się zakochana kobieta? Ale wiem jedno, muszę trzymać się na baczności, ponieważ nie pozwolę już, aby Damon skrzywdził mnie, jak nie dawno jego brat. 
    Lepiej zmienię temat. Koniec tematów o Salvatorach! Muszę się dzisiaj skupić na mojej przyjaciółce, do której zaraz jadę. Tak dawno się z nią nie widziałam. Tęsknie za jej poczuciem humoru i optymistycznym nastawieniem do życia. Zapewne właśnie ona wiedziałaby jak mi pomóc z moimi skomplikowanymi sprawami sercowymi. W końcu dość dobrze zna Damona. Jednak teraz to niemożliwe, gdy boryka się  sama ze swoimi uczuciami. Mam nadzieję, że dzisiaj się to zmieni i Caroline będzie mogła wrócić do dawnej siebie. 

    Z głośnym westchnieniem oderwałam długopis od kartki, rozproszona dźwiękiem kroków w  korytarzu. Odruchowo poprawiłam się na parapecie na którym aktualnie siedziałam. Zawsze tak robiłam, gdy pisałam coś w swoim pamiętniku. Odwróciłam się w kierunku okna, aby spojrzeć na blask słońca, który swoim zasięgiem, rozświetlił chyba całe Mystic Falls. Wtem kroki ustały, więc mogłam jeszcze dokończyć swoją myśl, która wciąż chodzi mi po głowie.

    Mimo, że wzbraniam się przed miłością do Damona, moim pragnieniem jest znów zatopić swoje dłonie w jego kruczoczarnych włosach, napawać się jego zapachem i całować bezustannie. I nie mogę normalnie myśleć, gdy on znajduję się w tym samym domu co ja, bo tak się złożyło, że 'nie chcący u niego przenocowałam'. Dobrze, że mam Cię przy sobie, drogi pamiętniku, bo chyba inaczej bym zwariowała. 

- Elena! - krzyknął z naciskiem Damon, z lekka już się niecierpliwiąc.
- Już idę! - odezwałam się pokrótce.
    Tak się składa, że mieliśmy razem z Salvatorem jechać do domu Klausa i porozmawiać z Caroline, bo jak pisałam wcześniej idziemy ją uratować od przykrych doświadczeń jakie ją spotkały i mogą spotkać.
    Włożyłam swój dziennik do torebki i popędziłam na dół, gdzie pewnie znajdował się wampir. Wchodząc do salonu, właśnie tam go znalazłam, popijającego Burbona. Cały on.
- Masz zamiar prowadzić w takim stanie? - zastygłam w bezruchu i uniosłam brwi do góry.
- Jestem Damon Salvatore. Ja mogę wszystko. - wstał i powoli szedł w moim kierunku, patrząc na mnie z wyższością. Widząc dodatkowo rozpięte trzy górne guziki jego koszuli, od razu przeszły mnie ciarki. I jeszcze ten salon, w którym wczoraj spędziliśmy miły wieczór. - Jak po wczorajszym? - powiedział mi wprost do ucha, jednocześnie psując mojego kucyka i wyjmując gumkę z pomiędzy kaskad moich włosów. - Tak lepiej. - spojrzał na mnie i uśmiechnął się przebiegle.
- Jedźmy już. - odrzekłam beznamiętnie i minęłam go, udowadniając mu, że samym uwodzeniem mnie nie zdobędzie.

Oczami Klausa:
    Kierowałem się właśnie do sypialni Caroline, myśląc o tym jaki dzisiaj dzień ją czeka. Będzie ciężko, ale musi się udać, choćby nie wiem co. Zresztą wczoraj, gdy ją malowałem, dała mi powody do tego, aby moje uczucia okazały się prawdziwe i odwzajemnione z jej strony.
    Wszedłem do pokoju, ale nie zastałem jej tam. Jednak patrząc na drzwi po lewej, gdzie znajdowała się łazienka, zauważyłem w nich już chyba nieżywego mężczyznę, którego dałem Caroline jako przekąskę. Jeśli dzisiaj ma mieć przywrócone człowieczeństwo to chociaż trochę muszę dać jej wolności i pozwolić jej nacieszyć się tym ostatnim dniem.
- Caroline. Widzę, że śniadanie ci smakowało. - uśmiechnąłem się w duchu, omijając ciało leżącego człowieka, zmierzając w głąb toalety.
Wampirzyca leżała w wannie, która była wypełniona cała pianą. W lewej dłoni trzymała papierosa i bez krępacji, wylegiwała się tak, co jeszcze bardziej mi się spodobało.
- Owszem, ale nie ukrywam, że zjadłabym jeszcze więcej, o wiele więcej. - zaczęła akcentować każdy wyraz, wypuszczając dym z ust.
- Jestem pewny, że w całej swojej egzystencji, zdążysz jeszcze napić się ludzkiej krwi, a tymczasem, radzę ci się trochę pośpieszyć, ponieważ nie długo zjawią się goście.
- Jacy goście? - spytała, lekko zdziwiona.
- Niespodzianka. - uśmiechnąłem się zwycięsko na to co miało wkrótce nadejść i uklęknąłem tuż przy niej. Chciałem wyprowadzić ją z równowagi, bo pomimo, że wtedy się wkurzała to i jeszcze bardziej stawała się skora do flirtów. Może właśnie tak uda mi się odwrócić jej uwagę. - Nawet nie wiesz jaka jesteś rozpraszająca, gdy siedzisz nago w tej wannie. Chyba naprawdę szczęście się do mnie uśmiechnęło. - szepnąłem uwodzicielsko i spojrzałem na jej twarz, a od pocałunku dzieliło nas parę centymetrów, w dodatku miałem na nią świetną widoczność, ponieważ przy kucnięciu nasze twarze zrównały się.
- No popatrz, chodzę po twoim domu taka rozlegniżowana, a ty nic z tym nie robisz? To zupełnie nie w twoim stylu. - zawtórowała.
- Nie chcę niczego przyśpieszać, gdy nie jesteś sobą, kochanie.
- I znów ta sama gadka. - przewróciła teatralnie oczami i pokiwała głową z irytacją.
- Posłuchaj mnie, dobrze wiem, że coś knujesz i jeśli będzie to coś bardzo złego dla mnie to wiedz, że zniszczę twoje życie. Jesteś inteligentny, więc chyba nie muszę cię zapoznawać w szczegóły prawda? - uśmiechnęła się złowieszczo, a mnie zrzedła mina, ale za to stałem się jeszcze bardziej zdeterminowany. Przysunęła się jeszcze bliżej mnie i przechyliła głowę w prawą stronę z zamiarem pocałowania mnie. - Chyba się zrozumieliśmy? - chciała się upewnić.
- Jak najbardziej. - odpowiedziałem po chwili. - Obiecuję, że ci się spodoba. - to co mówiłem mijało się z prawdą, ale naprawdę chciałem odzyskać dawną ją.
Nagle gwałtownie się ode mnie odsunęła i wtedy wiedziałem, że to była tylko gra z jej strony. Przynajmniej nie zwyzywała mnie od najgorszych.
Zabrałem jej papierosa, którego trzymała w ręce i sam zaniosłem się tytoniem.
- Ty palisz? - zdziwiła się, a ręka zastygła jej w bezruchu.
- Kiedyś robiłem to dość często, ale potem skupiłem się na czymś zupełnie  innym i nawet nie miałem czasu, aby zapalić ponownie. Jednak teraz nadarzyła się świetna okazja do tego. Ogólnie jestem zdania, że w życiu trzeba próbować wszystkiego. - powiedziałem jak zwykle swoim brytyjskim akcentem, czym zyskałem sobie uwagę Caroline, a może i nawet fascynacie.
Nie przedłużając, zabrałem jej papierosa i pewnym siebie krokiem wyszedłem z pomieszczenia. Za sobą słyszałem jeszcze protesty kobiety, która była dla mnie ważna jak mało kto. Lubiłem się z nią drażnić, wtedy jeszcze bardziej poprawiał mi się humor, jednak to wszystko znikło, niczym bańka mydlana, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi.
- Caroline, pośpiesz się. Mamy gości. - krzyknąłem z dołu i pokierowałem się w stronę drzwi.

Oczami Hayley:
    Jako pierwsza weszłam do domu Mikaelsona. Byłam zdeterminowana do tego, aby uratować moją przyjaciółkę. Kiedyś przechodziłam to samo, więc wiem jak to jest żyć bez człowieczeństwa. Na początku, czujesz, że żyjesz, ale wraz z przywróceniem swoich emocji masz same wyrzuty sumienia.
    Nie widziałam się z nią już przez dwa tygodnie i jeszcze bardziej chcę odzyskać dawną Caroline. Chcę, aby było tak jak dawniej. Abyśmy śmiały się z naszych chorych dowcipów, robiły imprezy i rozprawiały się ze złem jakie na nas czyha. Nigdy nie miałam tak prawdziwej przyjaciółki jak Caroline Forbes.
    Wchodząc, spojrzałam na Klausa z pod przymrużonych powiek i weszłam pewnym siebie krokiem do środka, rozglądając się w około. Następnie stanęłam przy samym Pierwotnym.
- Jeśli coś jej zrobiłeś. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Spokojnie, wilczku. - uspokajał mnie Damon, który wszedł tuż za mną. - Jestem pewien, że nic jej nie zrobił. - Natomiast ja wpatrując się wciąż w Hybrydę, ujrzałam na jego twarzy ogromny uśmiech. Zachowuję się gorzej niż kobieta w ciąży, przeszło mi przez myśl.
    Od razu po mnie i po starszym Salvatorze, weszła Elena, Bonnie, Jeremy oraz o dziwo sam Stefan. Stara paczka w komplecie, pomyślałam, przypominając sobie naszą dawną imprezę, gdzie wszyscy byli szczęśliwi.
- Zapraszam. - odrzekł Klaus, wskazując ręką na salon, który znajdował się po lewej stronie korytarza. - Caroline, zaraz do nas zejdzie. Chyba pamiętacie co każde z was ma robić? Jeżeli nie, wiecie co was czeka. - spojrzał na wszystkich zgromadzonych i zaśmiał się, widząc nasze przestraszone spojrzenia.
    Mój wzrok pokierował się na Elenę, która stała za mną. Nawet na chwilę nie opuszczała wzroku ze Stefana. Jednak on wciąż pozostawał niewzruszony tym faktem. Z zza myśleń wyrwał mnie Pierwotny, który właśnie nalewał sobie Burbonu do szklanki.
- Poczęstowałbym was, ale pijąc, nie zachowywalibyście trzeźwości umysłu, a na tą chwilę, nie możecie nic spieprzyć. - wypił całą zawartość trunku, po czym spojrzał na mnie z rozbawieniem, na co tylko uniosłam oczy ku górze.
    Nagle wszyscy spojrzeli w prawą stronę, gdzie wzdłuż schodów, schodził nikt inny jak Caroline. Była ubrana naprawdę korzystnie, a wręcz jeszcze bardziej seksowniej niż miała w zwyczaju się ubierać. Czyżby Klaus napomknął jej o tym, że się tu zjawimy? Przecież tego nie było w planach?!

Oczami Bonnie:
    Caroline widząc swoich przyjaciół przyjęła obojętną pozę, wręcz patrzała na nas z pogardą. Ten chłodny wzrok, którego obdarzała wszystkich zgromadzonych, sprawił, że jeszcze bardziej chciałam ją odzyskać. Przez te kilka dni, bardzo mi jej brakowało. Z za myśleń, wyrwał mnie jej głos.
- Co oni tu robią?! - powiedziała zdenerwowana. - Obiecałeś, że nie będziesz nic kombinował. - tym razem spojrzała na Klausa z wyraźnym oburzeniem. Jej wyraz twarzy był naprawdę nie codzienny.
- Och, Caroline. Przecież mnie znasz. - uśmiechnął się figlarnie w jej stronę, a ona tylko spiorunowała go wzrokiem.
- Gorzko tego pożałujesz. Zresztą wy też. - wodziła swoim pustym wzrokiem po wszystkich tu zgromadzonych. - Czego chcecie? - powiedziała tak żałosnym głosem, że poczułam się tak jakby ktoś wbijał mi szpilki prosto w serce. To nie Caroline, którą znałam od dziecka.
- Przyszliśmy po to co konieczne. Chcemy cię uratować. - oznajmiłam hardo i wstrzymałam oddech, czując jej przeszywając wzrok na sobie.
- Po moim trupie! - wysyczała w naszym kierunku.
- To akurat nie jest konieczne. - Damon jak zwykle musiał dodać swoje dwa grosze.
- Jesteście śmieszni. Myślicie, że jak tu przyjdziecie to od razu się zmienię. To tak nie działa! Nie macie czego tu szukać, wynocha! Albo inaczej się zabawimy!
- Nie odejdziemy tak po prostu! Na pewno nie bez Ciebie. - zaprotestowała, zdeterminowana Elena.
- Słuchaj, ja sama kiedyś przez to przechodziłam. Pomożemy ci. Z tym da się żyć. - zapewniła Hayley.
- Nie tylko ty. - odezwał się do Marshall, długo nieobecny Stefan.
- Ale u mnie jest całkowicie inaczej. Ja chcę żyć tak jak teraz. - powiedziała poważnie i dobitnie, Caroline.
    Powiedziawszy to, wampirzyca w prowokacyjny sposób, ruszyła w stronę Damona, śmiejąc się zadziornie.
- Skoro już tu jesteście. Powiedź mi, co u Ciebie? Chyba dobrze, nie? - odrzekła zdumiona, a starszy Salvatorów, stał bez ruchu, patrząc na nią ze zdziwieniem. - Zwłaszcza, że teraz Stefan jest tu, a ty pewnie ciągle przysiadujesz u Gilbert. - przychyliła się i szepnęła mu uwodzicielsko do ucha, jednak to wszystko było na pokaz, ponieważ każdy słyszał o czym mówi Caroline.
    Tym razem spojrzałam na Damona, który ledwo powstrzymywał się od złości. Następnie czekał na to co wydarzy się w najbliższych sekundach.
    Blondwłosa, uśmiechnęła się diabelsko do Eleny, która stała obok i zaczęła się do niej przysuwać.
- Gdy już mamy to swoje kółko zwierzeń, to może, pochwalisz się kto jest lepszy w łóżku. Stefan czy Damon, Damon czy Stefan? - przybrała słodki głosik i zaśmiała się parszywie.
    Potem było jeszcze gorzej. Po wypowiedzeniu tych słów, oby dwoje Salvatorowie, chcieli podbiec do Caroline i pewnie zrobić jej coś złego, ponieważ każdy z nich nie mógł pohamować swojej złości. To wszystko by im się udało, jednak Forbes była szybsza.
    Chwyciła w wampirzym tempie Elenę i stanęła za nią, wyjmując nóż i przykładając do jej szyi. Stefan i Damon na ten widok, od razu stanęli w miejscu.
- Wszyscy musicie ponieść konsekwencje. - stwierdziła, jakby była to prosta rzecz ot tak. - A o to pierwsza z nich. - pokierowała wzrokiem po swojej ofierze i jeszcze mocniej wbiła nóż w jej szyję.
- Ty jesteś chora! - krzyknęłam, już dłużej tego nie wytrzymując.
- Serio, Bonnie? Po prostu chcę mieć święty spokój, to wy mnie nachodzicie.
- To naprawdę przygnębiające. Widząc cię w takim stanie. Jeszcze miesiąc temu, zrobiłabyś wszystko, abym był wreszcie szczęśliwy. A teraz gdy to osiągnąłem, chcesz mi to odebrać. - powiedział, jak zwykle, pewny siebie Damon. A wszystkie oczy patrzyły raz na niego, a raz na Caroline.
- Nie prowokuj mnie, bo będzie jeszcze gorzej. - ostrzegła wampirzyca.
- Proszę cię, nie rób jej krzywdy. - tym razem odezwał się Stefan, wyraźnie zaniepokojony.
- Chcesz zabić swoją przyjaciółkę? Przecież samotność to to czego boisz się najbardziej, prawda, Caroline? To twój największy lęk. Co zrobisz, gdy pozbędziesz się ich wszystkich. Zostaniesz zupełnie sama. - odezwał się Klaus, o dziwo spokojnym głosem. To chyba dało jej do myślenia, ponieważ pozostawiła nóż w bez ruchu. Spojrzałam na przerażoną twarz Eleny i przekazałam jej bezgłośnie, że wszystko będzie dobrze.
    Nagle ktoś zapukał do drzwi, a Mikaelson poszedł w tam tym kierunku, nie opuszczając jednocześnie wzroku z mojej blondwłosej przyjaciółki.
    Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Do salonu ni stąd ni zowąd, weszła Katherine. No jeszcze jej tu brakowało?
    W tym momencie każdy miał rozdziawione buzię ze zdziwienia. Nawet sama Caroline była zaskoczona.
    Forbes jeszcze nie wie, że wszyscy już dobrze poznaliśmy wredny i cyniczny charakter, panny Pierce. Poznaliśmy całą jej historię od braci Salvatore oraz prawie wszyscy mieliśmy z nią na pieńku, zwłaszcza Elena, która na nie szczęście jest jej sobowtórem i całkowitym przeciwieństwem.
    Katherine z wyższością poprawiła dłonią swoją burzę loków, strzepując je do tyłu, po czym spojrzała na wszystkich zgromadzonych, z pod swoich diabelskich oczu.
Dziwne, że Klaus ją wpuścił i że ona w ogóle chciała tu przyjść, w końcu uciekała przed nim kilkadziesiąt lat. Jednak znam też drugą część historii brązowowłosej wampirzycy.
     Mianowicie ona oraz matka Caroline, kiedyś bardzo się przyjaźniły i dawno temu, Liz, poprosiła Kath, o to, że gdy coś jej się stanie, chcę, aby jej córką, zaopiekowała się właśnie ona. Najszybciej z tego powodu miała czelność tu przychodzić.

Oczami Katherine:
    A więc wreszcie trafiłam do domu Mikaelsonów i to w dodatku nie po to, żeby zaraz zostać zabitą. Cóż za zaszczyt.
    Spojrzałam na tą bez mózgową bandę Scooby Doo i miałam ochotę parsknąć śmiechem. Nie wiedziałam, że robiąc wielkie wejście, mogę aż tak zaskoczyć swoją osobą.
    Moje rozbawienie zostawię na później i czas, abym w końcu wzięła się do roboty. Po to tu przyszłam, żeby pomóc Caroline. Była dla mnie jak przyszywana córka i bardzo przypominała swoją mamę z wyglądu jak i z charakteru. Opiekując się nią w Nowym Jorku, przysięgłam, że już nic złego ją nie spotka. I jak zwykle nie podobałam tej obietnicy. Skupiłam się za bardzo na sobie i zapomniałam, że muszę jej pilnować, bo to dziewczyna, która wręcz przyciąga do siebie kłopoty.
    Jednak miałam jeszcze jeden cel. A mianowicie, dogryźć Gilbertównie, która aktualnie miała zginąć z rąk Caroline, na co tylko triumfalnie się zaśmiałam pod nosem.
    Przyszłam tu również dla Stefana. Za bardzo go kocham, aby odpuścić. Jesteśmy sobie przeznaczeni i wiem, że on też to czuję. Na pewno nie oddam go Elenie, już za dużo mi zabrała.
- Nie po to cię tu zaprosiłem. Zamiast się gapić, wzięłabyś się do roboty! - oprzytomniałam, i poczułam się jakby dostała kubłem zimnej wody. Najchętniej zabiłabym Klausa za ten komentarz, ale niestety to jedyna osoba, której nie dam rady.
- Daj mi nacieszyć oczy, nad śmiercią, mojego sobowtóra. - uśmiechnęłam się chamsko w stronę brązowowłosej.
- Chętnie, ale nie teraz. Ja też chciałbym zabić was obie, ale niestety muszę się powstrzymać. - ponaglił i stanął obok mnie, a ja spojrzawszy na niego, uniosłam oczy ku górze.
- Co tu robisz? - odezwała się znienacka moja podopieczna.
- Przyjechałam do ciebie. - powiedziałam, będąc pewna swoich słów. - Widzę, że minęło tylko kilka miesięcy, abyś znowu się w coś wpakowała. Wiedziałam, że wcześniej czy później to zrobisz. Dobrze wiesz, że ja rozumiem twój ból jak mało kto. - od razu przypomniałam sobie o naszej dramatycznej przygodzie w Nowym Jorku ze Stevenem w roli głównej.
- Nic nie wiesz! - krzyknęła. - Nie było cię wtedy kiedy cię najbardziej potrzebowałam, a obiecałaś. Wszyscy mi coś obiecują, a potem i tak zawodzą.
- Dlatego opowiedz mi wszystko po kolei. Chcę wiedzieć co działo się pod moją nieobecność i będzie jak dawniej. - zapewniłam.
- Skąd mogę wiedzieć, że nie kłamiesz, w końcu to twoje hobby. - nie powiem, że nie zabolało mnie to co powiedziała. Nawet taka kobieta jak ja, pozbawiona krzty uczuć, mogę poczuć się zraniona, zwłaszcza przez bliskie mi osoby.
Wszyscy byli wpatrzeni w nas jak w obrazek. Nawet Klaus się nie wcinał. Czas, aby to wszystko skończyć. Nie chcę, aby Caroline miała takie samo życie jak ja. Ona zwyczajnie na to nie zasługuję.
    Następnie spojrzałam na Stefana, przypominając sobie jak okłamywałam go wielokrotnie.
- Okej. - blondwłosa wampirzyca zawahała się na chwilę i puściła ciało Eleny. Jaka szkoda, przeszło mi przez myśl. - Ale wy macie stąd wyjść. - powiedziała ostrzejszym tonem i po dwóch minutach, zostałyśmy zupełnie same. W pomieszczeniu coraz bardziej narastała krępująca cisza. W końcu, nie wytrzymując, odezwałam się pierwsza.
- A więc słucham. - odrzekłam łagodnie, zakładając ręce na piersi.
- Pogubiłam się. Już nawet nie potrafię rozróżnić dobra od zła. - prychnęła, po czym pokiwała z rezygnacji głową. - W dodatku...przyjechał do mnie mój wuj z Daviną.
- Chris, tak? - przerwałam jej, przypominając sobie, że był on na liście moich kochanków.
- Tak. Są moją jedyną rodziną i tak po prostu mnie zostawił. Z tym wszystkimi problemami. Wyobrażasz sobie? Jeszcze zabrał mi Davinę. Jedyną osobę, którą kochałam całym sercem. - powiedziała łamiącym się głosem, a mi zrobiło się jej bardzo żal. - A ciebie nie było. - dokończyła, po czym na jej policzku pojawiła się jedna, samotna łza.
- Teraz już tu zostanę i będę przy tobie. - podeszłam do niej, czując, że teraz jest ten kluczowy moment. - A Chris, niech żałuję, bo nie wie co traci. - odrzekłam dobitnie, po czym podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam. - A teraz wróć do nas. - szepnęłam i chyba podziałało, ponieważ, dziewczyna odwzajemniła uścisk.

Oczami Caroline:
    Siedziałam sama w salonie, patrząc na iskrzący się ogień w kominku. Katherine wyszła dziesięć minut temu, a ja od tego czasu zaczęłam analizować wszystkie złe rzeczy, które zrobiłam w czasie utraty człowieczeństwa.
    Można powiedzieć, że byłam załamana. Nie mogłam uwierzyć, że chciałam zabić Elenę, właściwie to i tak zabiłam, niewinnych ludzi. Jakby tego było mało, stałam nago przed Klausem i dawałam mu jednoznaczne sygnały. Nienawidzę siebie za to.
    Ostatnie zdanie rozchodziło się w mojej głowie echem i wtedy, zaczęła się moja histeria. Zaczęłam widzieć krew tych niewinnych ofiar na moich rękach. W dodatku obrazy w mojej głowie przesuwały się tak drastycznie, że powoli zaczęłam tracić rozum. Nawet nie zauważyłam, gdy do pomieszczenia wszedł Pierwotny.
- Caroline, co się dzieję? - powiedział, lekko podenerwowany i zdziwiony, moim zachowaniem.
- Brzydzę się sobą! - krzyknęłam, będąc całkowicie rozdrażniona i zagubiona.
Gwałtownie wstałam i złapałam się za głowę, dając jednocześnie, upust moim łzą.
- Kochanie...- zaczął Klaus, ale nie dane było mu dokończyć.
- Nie mów tak. Nie zasługuję na to. - stwierdziłam. - Za bardzo cię zraniłam. - zaszlochałam.
- Teraz przynajmniej jesteśmy kwita. - powiedział łagodnym głosem, czym od razu przykuł moją uwagę. Nagle coś sobie przypomniałam.
- Katherine mówiła, że chcesz mi coś ważnego powiedzieć. - zastygłam bez ruchu i podeszłam do niego bliżej.
- Nie zamartwiaj się, wcześniej czy później, każdy przez to przechodzi. Ty zawsze pozostaniesz tą dobrą i miłą osobą. Właśnie tymi cechami przykułaś moją uwagę. - powiedział to tak czule, że zapomniałam o swoich występkach.
Mając utkwiony wzrok w podłodze, poczułam, że on, podnosi mój podbródek do góry i karze patrzeć sobie w oczy. Spojrzałam na niego, spojrzeniem pełnym bólu i rozpaczy.
Jeszcze nigdy nie widziałam u Pierwotnego takiego współczucia, jak właśnie teraz.
- Moja słodka Caroline. Odkąd się urodziłaś, wiedziałem, że jesteś wyjątkowym dzieckiem. A potem zaczęłaś być dla mnie ważna jak mało kto. Tylko ty sprawiałaś i sprawiasz, że jestem taki jak dawniej. - ujął w swoje ręce, moją twarz i mówił to wszystko, patrząc mi prosto w oczy.
- To to co chciałeś mi powiedzieć? - odrzekłam, całkowicie zaskoczona tym faktem. - Teraz wszystko rozumiem. - pokiwałam głową, rozumiejąc wszystkie te sygnały ze strony Klausa.
- To dopiero początek. - uśmiechnął się lekko, widząc, że wróciła już stara, dobra Caroline. - Myślałem, że już się nie spotkamy, ale ktoś tam na górze dał nam drugą szansę. Nie chciałem jej zmarnować, a wręcz przeciwnie, chciałem działać. A ten czas gdy byłaś tutaj ze mną, uczynił mnie najszczęśliwszym potworem na ziemi. - słysząc wszystkie te słowa, rozdzierające moje serce, które tak właściwie było martwe, miałam ochotę zatopić się w jego malinowych ustach. Doszłam do wniosku, że w jego towarzystwie czuję się najbezpieczniej.
- Mimo wszystko, przepraszam. - powiedziałam i tym razem wpatrywałam się intensywnie w jego oczy, w której i tak już otchłani zatonęłam.
- Nie ma za co, wiesz mi. - zapewnił i ucałował mnie w czoło. Mogłabym tak stać z nim godzinami. - Żałujesz tego, że stałaś przede mną całkowicie naga? - zapytał niepewnie, a ja myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Widać było, że jest bardzo ciekawy mojej odpowiedzi. Wyglądało to tak jakby bezustannie głowił się nad tym pytaniem.
- Nie żałuję. - odpowiedziałam po chwili, będąc pewna swoich słów.
- To dobrze, bo nie wybaczyłbym sobie, gdybyś była tym faktem zraniona. Teraz pozwól, że pokaże ci całą naszą przeszłość. - powiedziawszy to, złączył nasze usta w gorącym pocałunku, a ja w dość dynamiczny sposób, zaczęłam odzyskiwać pamięć.

Obecnie w mojej głowie:
''Ja, gdy miałam siedem lat i obchodziłam swoje urodziny, na których byli moi rodzice, Klaus, jakaś blondynka i dwóch szatynów.''

'' Mała ja, malująca razem z Pierwotnym na płótnie. ''

'' Mała ja, płacząca na ramieniu Klausa, myśląc, że moi rodzice nie żyją.''

'' Dwunastoletnia ja, zrozpaczona tym, że pokłóciłam się z Bonnie. Wtedy Pierwotna Hybryda pociesza mnie jak tylko umie, mówiąc, że tak naprawdę wszyscy mnie kochają.''

'' Siedmioletnia ja, mówiąca do Klausa, że tak naprawdę nie jest zły, ponieważ dla mnie zawsze jest kochany, więc potrafi okazywać uczucia.''


'' Mała ja, odkrywająca sekret o tym, że Klaus jest wampirem. On boi się o to że mogę się go wystraszyć, ale ku jego zdziwieniu, akceptuję to kim jest.''

''Klaus wyjeżdżający z Mystic Falls, a ja leżąca załamana w swoim łóżku.''

''Dwunastoletnia ja, tańcząca, na tym samym stole, co tańczyłam w czasie braku człowieczeństwa i Klaus wlepiający się we mnie.''

''Szesnastoletnia ja i organizowany bal w tym samym czasie przez moją rodzinę. Schodziłam po schodach w długiej sukni, czując palący wzrok Klausa na sobie.''

''Wyjazd na zakupy do centrum handlowego razem z Klausem. W tym czasie dochodzi między nami do zbliżenia, gdy on w przymierzalni zapina mi suwak od sukni i patrząc na mnie w lustrze mówi, że jestem piękna.''

''Wyjazd na urodziny Tylera, gdzie zawozi mnie Klaus, któremu odruchowo daję buziaka w policzek.''

''Mała ja, gdy zasypiam w ramionach Klausa, mówiąc mu wcześniej, że jest ideałem mężczyzny.''

''Nasza rozmowa, gdy mówię mu, aby nie zabijał niewinnych ludzi. Mówiąc mu to, on przestaję to robić.''

''Nasza rozmowa, podczas której, Klaus opowiada mi o swojej brutalnej przeszłości.''

''Ja przytulająca się do niego, gdy rzucił mnie chłopak.''

''On mówiący do mnie, że zasługuję na kogoś lepszego.''

''Klaus będący dumny z tego, że jestem jedną z najlepszych uczennic.''

''Nasze godzinne rozmowy przy których Klaus czuję się jak za dawnych czasów.''

''Klaus rozmawiający, a raczej krzyczący na nauczyciela od matematyki, który się na mnie uwziął, dając mu do zrozumienia, że jak jeszcze raz podniesie na mnie głos to go zabiję.''

''Klaus wręczający mi bransoletkę na moje szesnaste urodziny.''

''Klaus mówiący, że odmieniłam jego życie o 360 stopni.''

''Klaus mówiący, że ufa tylko mi i że nikomu już nie da mnie skrzywdzić.''

''Klaus mówiący do mnie, że jestem jego księżniczką.''

______________________________________________________________
Witajcie moi drodzy! :* Mamy środek tygodnia i wreszcie, zebrałam się, aby dokończyć ten rozdział. Jak widzicie mamy ten kluczowy moment. Mam nadzieję, że tym długim rozdziałem sprawiłam, że warto było czekać na ten nowy rozdział. I wreszcie Caro przywróciła człowieczeństwo. Mogę zaspoilerować, że w następnym rozdziale czeka nas bal na którym się zadzieję *.* Obiecuję, że nadrobię wszystkie wasze blogi i pododaje komentarze :) Mam też nadzieję że wy mnie nie zawiedziecie i pojawi się tu choć trochę komentarzy, aby wiedziała, że mogę chociaż na część z was liczyć. 
Ps. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale muszę się przyznać, że rozdział był pisany na szybko.
Ps2. Jutro jeszcze bardziej wszystko dokształcę dodając muzykę i gify ^^ 

Czytasz=Komentujesz

4 komentarze:

  1. Super! Cudowny! Warto było czekać! 😁Kiedy następny?
    Katherina wejscie w wielkim stylu! 😁

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie Caro wróciła do nas z człowieczeństwem. W tym rozdziale dużo się działo, wiele perspektyw, ale ja to lubię :) Długość jak dla mnie idealna, nie za krótka, nie za długa. A balu nie mogę się doczekać! Ciekawe co wymyślisz :D
    Czekam i pozdrawiam!
    Elena
    http://love-is-a-weakness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jak zawsze jestem hipokrytką, bo narzekam u siebie na brak komentarzy a samej mi się komentować nie chce xd ale w każdym razie - cieszę się na imprezkę w następnym rozdziale 😍 jakiś wolny taniec Klaroline?? Proszę?? Elena cały czas mnie wkurza, ale to znaczy że dobrze oddajesz jej charakter 😂 bardzo mi się spodobała ostatnia scena Caroline bez człowieczeństwa - ale świetnie że dziewczyna już jest sobą. No i Katherine - jak zawsze wejście smoka. Lubię to!
    A więc czekam na następny i oczywiście wbijam z chamską reklamą - http://urmyperfectstorm.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Care wreszcie sobą, mega się cieszę! Chociaż kiedy przystartowała do Eleny z tym nożem, trochę się przestraszyłam, że jednak mogłaby coś zrobić. Ale Katherine uratowała sytuację, wielkie wejścia są zawsze najlepsze.
    KLAUS MISTRZEM<33 Jeju jak ja się nie mogę doczekać tego balu, to będzie piękne♥♥ Wspomnienia Caroline nieco mnie zaskoczyły, odzyskała je w dosyć niespodziewanym momencie. Ale za to wielki plus.
    Czekam na więcej♥

    L x

    OdpowiedzUsuń