sobota, 10 października 2015

Sezon 2 / Rozdział X ''Przymierzalnia"

Tydzień później:
Oczami Caroline:
Drogi Pamiętniku,
    Tak dawno już do Ciebie nie pisałam, ale to może nawet lepiej, ponieważ jeszcze tydzień temu nie byłam sobą. A teraz wróciłam, cała i zdrowa. 
    Odkąd odzyskałam człowieczeństwo, przeprosiłam wszystkich i teraz z każdym z moich przyjaciół mam dobry kontakt, nawet z Eleną, którą chciałam zabić. Jednak ostatnio najbardziej zbliżyłam się z Klausem. Jakby ktoś miesiąc wcześniej powiedział mi, że będę miała wspólne tematy z Pierwotną Hybrydą chyba bym go wyśmiała, ale teraz...teraz jest inaczej. Gdy pokazał mi moje stare wspomnienia z nim w roli głównej wszystko się zmieniło. Przede wszystkim mój stosunek do niego się zmienił. 
    Lubię gdy do mnie przychodzi i opowiada o różnych momentach ze swojego życia. W dodatku dowiedziałam się o jego Pierwotnym rodzeństwie, których kiedyś znałam, ale o nich też wymazano mi wspomnienia. Jednak jeszcze bardziej lubię gdy opowiada o nas, o naszej przeszłości. Nasza bogata przeszłość sprawiła, że poczułam się taka bezpieczna i doceniona przy nim. W dodatku schlebia mi to, że ktoś taki jak Klaus, zabiega o moje względy, ale przede wszystkim stara się być sobą, czyli zabawnym i dobrym wampirem, a nie Pierwotnym siejącym strach. Czuję, że wytworzyła się pomiędzy nami jakaś magnetyczna więź, a ja chcę ją przełamywać, aby poznać Klausa na nowo, tą lepszą wersje jego.
    Wracając do mojego człowieczeństwa to cieszę się, że odzyskałam je tak szybko, bo inaczej byłoby za późno. Wprawdzie mam wyrzuty sumienia z tego co zrobiłam, ale dzięki moim przyjaciołom, uświadomiłam sobie, że wcześniej czy później, każdy wampir przez to przechodzi.

    Chciałam jeszcze coś dopisać, ale moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Zamknęłam, więc swój pamiętnik i leniwym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Wtem ukazała mi się postura Klausa Mikaelsona. Na jego widok moje policzki od razu się zaczerwieniły, a usta mimowolnie rozszerzyły się.
    Wyglądał naprawdę przystojnie. Czarny kolor dodawał mu wprawdzie tajemniczości i przebiegłości, ale ja widziałam w tym stroju same superlatywy, zaczynając od męskości a kończąc na seksowności.
- Caroline, słuchasz mnie? - spytał z rozbawieniem, widząc moje zapatrzenie w jego kierunku.
- Tak, tak. - powiedziałam zmieszana. - Możesz powtórzyć?
- Pytałem się czy wpuścisz mnie do środka?
- A tak, oczywiście. - wypuściłam powietrze ze świstem, widząc z jaką gracją wchodzi do mojego domu.
- Tak poza tym na wycieraczce znalazłem kopertę. - spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Otworzyłam ją pośpiesznie i nie widząc na kopercie kto to, zaczęłam czytać zawartość listu.

''Dzisiaj wieczorem organizuje bal, mam nadzieję, że się na nim zjawisz. Jako moja córka, zależy mi na twoim przybyciu. Jeżeli nie przyjdziesz, no cóż...wiem gdzie mieszkasz i mogę to wykorzystać.''
Steven

   
    Widząc kto jest nadawcą tego listu o mało nie zemdlałam. I jeszcze to ostatnie zdanie, które tak bardzo pasowało do jego stylu pisania jak i całego charakteru. Szantażysta.
    Niby byłam jego córką, ale jak on może mnie tak nazywać gdy jeszcze nie tak dawno się nade mną znęcał? Wampiry ma się za potwory, ale on jest nim naprawdę.
- Co się dzieję? - spytał zaniepokojony Klaus. A ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że tu jest. Przez te kłębiące mnie myśli nie mogłam racjonalnie myśleć, dlatego też, nic nie mówiąc, dałam mu list do ręki.
- On jest twoim ojcem? Przecież to niemożliwe! Chyba mu nie wierzysz?! - odrzekł po chwili, rozwścieczony, nie przypominając już swojej łagodnej wersji.
- To prawda. - odrzekłam i spojrzałam z bólem i cierpieniem wymalowanym na twarzy w kierunku Mikaelsona. - Dał mi na to dowody. - powiedziałam niepewnie, nie chcąc mówić o mojej bolesnej przeszłości. - Jestem córką potwora. - odrzekłam łamiącym się głosem i uroniłam jedną łzę.
- Nie mów tak. - szepnął czule i przytulił mnie do siebie. Jak cudownie było czuć jego wodę kolońską i móc przylgnąć do jego ciepłego ciało. - Może Steven jest twoim biologicznym ojcem, ale nie jesteś do niego podobna, że już o charakterze nie wspomnę. Jesteś za to identyczna z usposobieniem do Billa i tego się trzymajmy. To on cię wychowywał i chciał dla ciebie jak najlepiej. - tłumaczył mi troskliwie, trzymając moje policzki w swoich dłoniach.
- Masz rację. - przyznałam, kiwając głową. - W dodatku jeszcze dzisiaj zaprosił mnie na bal i wie gdzie mieszkam. Ciekawe co znowu kombinuję. Przecież to ja miałam go schwytać i zabić, a nie on mnie. Nie tym razem. - powiedziałam z wyrzutem.
- On to zaczął, więc my to zakończymy. - spojrzał mi w oczy i pokazał swój diaboliczny uśmiech, który oznaczał, że szykuję jakiś chytry plan.
- Co masz na myśli?
- Pójdziemy tam. On pewnie myśli, że jesteś słaba i że nie przyjdziesz, więc udowodnijmy mu że się go nie boisz.
- I wreszcie to zakończmy. - dokończyłam za niego, wiedząc już do czego zmierza. - Tak, to może się udać. - przegryzłam wargę, patrząc gdzieś w oddali, jednocześnie realizując plan w swojej głowie.
- Przecież o tym marzysz, prawda? - pokiwałam głową na znak, że ma rację. - Więc jeśli już doszliśmy do tego tematu, to może zechcesz wyjawić mi sekret z Nowego Jorku? - słysząc to, mój wzrok od razu zwrócił się ku jemu.
- Nie mogę.
- Czy nie chcesz? - spytał, nie dając mi dokończyć. Drążył temat, a ja nie chciałam jeszcze o tym mówić.
- To dla mnie...dość wrażliwy temat. Nie jestem jeszcze gotowa, żeby o tym mówić. - ze szczęśliwej, od razu stałam się smutna i rozkojarzona. W mojej głowie na nowo było widać obrazy w których to mój 'ojciec' się nade mną znęca.
- Rozumiem. Ale jeśli będziesz chciała o tym pogadać, to wiesz do kogo z tym przyjść. - uśmiechnął się zmysłowo, czego nie dało się nie odwzajemnić. - Musiałaś tak cierpieć, a mnie nie było przy tobie. - zaczął się obwiniać. - Gdy go dzisiaj zobaczę, rozszarpię go na wstępie. Albo nie, mam lepszy pomysł. Będę się nad nim znęcał, tak że aż będzie błagał o przebaczenie. - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Po pierwsze to nie twoja wina, a po drugie to bardzo kuszący pomysł, ale już wymyśliłam swój własny i jeśli pozwolisz to wdrążę go w życie.
- Ja mściłem się już wiele raz, więc teraz kolej na ciebie. - puścił mi oczko i spojrzał na mnie troskliwie. - Chodź jedziemy. - odrzekł ni stąd ni zowąd.
- Gdzie? - zdziwiłam się.
- Na zakupy. W końcu idziemy na bal, a o ile pamięć mnie nie myli, musimy być ubrani elegancko i budzić grozę. - gestykulował i mówił zarazem w tak śmieszny sposób, że natychmiastowo wybuchnęłam śmiechem.
- A skąd wiesz, że nie mam już jakiejś sukni? - spytałam z dezaprobatą.
- Ostatnio zaglądałem do twojej szafy i owszem te suknię są ładne, ale nie wyglądałabyś w nich wystarczająco pięknie. Potrzeba ci czegoś, co pokaże twoje kobiece kształty. - odrzekł jakby nigdy nic, otwierając mi jednocześnie drzwi do swojego czarnego BMW.
- Ale my jedziemy na bal, a nie na dyskotekę. Tak poza tym grzebałeś w moje szafie?! - skarciłam go, przypominając sobie co wcześniej mówił.
- Mimo wszystko, musisz wyglądać nienagannie i ja ci w tym pomogę.
- Okej, ale mam warunek. - powiedziałam z wyższością.
- No tak, mogłem się domyśleć. - mruknął pod nosem. - A więc co to za warunek?
- Ja też ci pomogę w wyborze czegoś, jak to powiedziałeś 'nienagannego'.
- Umowa stoi. - uśmiechnął się w ten uroczy sposób, gdzie po oby dwóch stronach jego policzków było widać dołeczki.

Oczami Hayley:
- Cześć Bonnie! - uśmiechnęłam się entuzjastycznie, widząc mulatkę w drzwiach.
- Hayley. Nie wierze, że znalazłaś na mnie czas. - powiedziała z lekkim sarkazmem i gestem ręki, zaprosiła mnie do środka.
- Nie gniewaj się, ale ostatnio miałam dużo spraw do załatwienia. - tłumaczyłam się, rozglądając się w około mieszkania.
- Jak my wszyscy. A więc co cię do mnie sprowadza? - oparła się o framugę drzwi i założyła ręce na piersi.
- A czy ja zawsze muszę przychodzić po coś? Przyszłam cię po prostu odwiedzić.
- Doprawdy? - spytała Bennet, unosząc jedną brew do góry.
- Tak. - odparłam natychmiastowo. - Plus pogadać o pewnej sprawie, która mnie nurtuję, a jedyną osobą, której mogę się zwierzyć jesteś właśnie ty.
- Nie wierzę, że usłyszałam to z twoich ust. - uśmiechnęła się , a ja odetchnęłam w duchu, że dziewczyna już o nic mnie nie podejrzewa. - W takim razie rozgość się.
- Tak w ogóle to wiesz co dzieję się z Eleną? Nie mogę się do niej dodzwonić. - odrzekłam, siadając na kanapie w salonie.
- Tak się składa, że wiem i lepiej żebyś dała sobie spokój z tymi telefonami, bo i tak nie odbierze. - teraz to ja zrobiłam zdziwioną minę i czekałam aż Bonnie mi wszystko wyjaśni. - Ma randkę z Damonem. - powiedziała powoli, abym przetrawiła jej słowa. Było widać, że ona sama nie mogła uwierzyć w to co się stało.
- Naprawdę? Wow. To świetnie. Myślałam, że już nigdy do tego nie dojdzie. - pokiwałam głową z niedowierzaniem, po czym oby dwie wybuchłyśmy śmiechem.
- Też tak sądzę. Teraz mów o co chodzi.
- O Caroline i...Klausa. Jakoś trudno mówić mi o nich razem. Teoretycznie nie są parą, ale są na dobrej drodze do tego.
- No tak, to dość drażliwy temat. - przyznała mulatka, przegryzając ciastko, które leżały na stole. - Zauważyłaś, że prawie każda z nas jest z kimś z kim kiedyś nawet nie chciała być, bo uważała tą osobę za niebezpieczną i przede wszystkim pozbawioną uczuć ? - widząc moją minę oraz przypominając sobie, że nie jestem z nikim związana, wiedźma zrobiła minę niewiniątka. - Przepraszam, nie powinnam tak mówić.
- Nic nie szkodzi. Mam całe życie przed sobą. - przyznałam. - A wracając do gruchających gołąbków to nie wiem jak ty, ale ja nie chcę, aby Caroline przez niego cierpiała.
- W sumie masz rację. W zasadzie to Klaus już wiele razy ją uratował, ale to nie znaczy, że nie jest on dla nas zagrożeniem, bo i to udowodnił też wiele razy. Ale może czas odpuścić i dać mu szansę? Może przy niej się zmieni. W końcu przeciwieństwa się przyciągają.
- Nie wiem, mam mętlik w głowie. Dlatego przyszłam z tym do ciebie. - westchnęłam. - Po prostu znam go dłużej i wiem jakim draniem jest.
- Wyluzuj. Pozwól być Caroline szczęśliwą.
- A co jeżeli tak nie będzie? - nagle olśniło mnie i wpadłam na pewien plan. Przez to zwróciłam swoją uwagę Bonnie, ponieważ zaczęła się we mnie wpatrywać z zaciekawieniem. - Wiesz co...muszę już lecieć. Mam coś do załatwienia. - odparłam pośpiesznie i zaczęłam wybiegać z domu Bennettówny.
- Ale poczekaj....przecież miałyśmy pogadać! - usłyszałam nawoływania mojej towarzyszki.
- Dokończymy to kiedy indziej. Obiecuję. - spojrzałam na nią przepraszająco z pod szyby auta i odjechałam z piskiem opon.

Oczami Klausa:
    Dojechaliśmy do pobliskiego sklepu z odzieżą, w sam raz na takie okazje jak bal. Z gracją wysiedliśmy z auta i weszliśmy do pomieszczenia, rozglądając się w około.
- Już mam! - Forbes klasnęła wesoło w ręce, na co aż się wzdrygnąłem. Odkąd przebywałem z blondynką w jednym samochodzie wciąż myślałem o tym jak cudownie możemy się dzisiaj bawić. Cały czas byłem zamyślony aż do teraz.
    Spojrzałem na ożywioną Caroline nie wiedząc co się dzieje i nagle ujrzałem ją przy jednym z manekinów, który miał na sobie czarny smoking.
- Musisz to przymierzyć. Coś czuję, że będzie leżało na tobie idealnie. - słysząc to i mi udzielił się dobry humor.
    W końcu wiedziałem, że ta blond anielica jest w swoim żywiole i zna się na modowym guście, więc nawet nie miałem odwagi się z nią sprzeczać i psuć tej świetnie zapowiadającej się relacji. Następnie obserwowałem jak moja towarzyszka rozmawiała ze sprzedawczynią i załatwia wszystkie formalności co do tego garnituru. Potem zostałem wręcz zaprowadzony do przymierzalni przez Caroline, która czekała za kurtyną aż  przymierzę to co mi wybrała.
    Uśmiechałem się od ucha do ucha, słysząc zniecierpliwione kroki kobiety, która chodziła w tą i we w tę. Następnie przejrzałem się w lustrze i musiałem przyznać, że wyglądałem całkiem nieźle. Uchyliłem kurtynę, po czym pokazałem się wampirzycy w swoim nowym wcieleniu.
- I jak? - spytałem niepewnie, czekając na zdanie stylistki.
- Jest dobrze. Naprawdę dobrze. - wydukała, ponieważ tylko na tyle było ją stać. Widząc Klausa w tym smokingu aż zaniemówiła. Wyglądał jeszcze bardziej męsko i seksownie, na co Caroline aż zapierało dech w piersiach. - Powinieneś częściej się tak nosić. - dodała, przyglądając mu się od stóp do głów.( narracja trzecioosobowa xD)
- Nie bawię w mojego brata. - odrzekł, na co Forbes zaśmiała się perliście, przypominając sobie zawsze eleganckiego Elijaha. - Wolę swój styl. Poza tym źle czuję się w takich oficjalnych strojach. W prawdzie lubię czarny, ale za to nie lubię białego.
- A szkoda, bo na przykład, tam te dwie urocze kobiety, pożerają cię bezustannie. - mruknęła niezadowolona, pokazując palcem na kogoś stojącego za mną. Natychmiastowo odwróciłem się w tam tym kierunku i puściłem im oczko, na co oby dwie uśmiechnęły się do siebie. Jednak mi nie zależało na flircie, tylko na wkurzeniu Caroline, która wpatrywał się na mnie ze złością.
- Czyżbyś była zazdrosna? - spytałem z diabolicznym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Nie. - zaprzeczyła natychmiastowo. - Wręcz przeciwnie, jestem zadowolona z tego, że udało mi się wybrać coś co zwróci uwagę na twoją osobę i proszę, uzyskałam efekt. - próbowała się wymigać w taki sposób, ale ja wiedziałem, że kłamię.
- Naprawdę tego chcesz? -
- Skończmy już ten temat. - pokiwała głową, przerywając jakąś magnetyczną więź, która się między nami rozwinęła i wyjęła coś spod oby dwóch rąk. - Nie mogłam się zdecydować co wybrać....krawat czy muchę, ale jednak przystałam na tym pierwszym. - odparła i zaczęła zawiązywać mi krawat, a ja stałem jak zaczarowany i wpatrywałem się w jej twarz na którą w tej chwili miałem świetną widoczność. - Nie gap się, bo nie mogę się skupić. - zganiła mnie, znów przystępując do wiązania, a ja ledwo co opanowałem mój śmiech.
- Aż tak cię rozpraszam? - szepnąłem jej uwodzicielsko do ucha, gdy już przestała wiązać krawat.
- Lepiej trzymajmy się na dystans, ponieważ twoje wielbicielki zaraz zjedzą mnie żywcem, jeśli się od ciebie nie odsunę. - nie była mi długo dłużna i odpowiedziała mi tym samym tonem co ja wcześniej. Spojrzała w kierunku rudowłosej i szatynki, które nagle odwróciły wzrok i udawały, że oglądają jakieś ciuchy. Widząc to, wybuchnęliśmy nie kontrolowanym śmiechem. Cudownie było słyszeć Caroline cieszącą się i to że dobrze jej jest w moim towarzystwie.
- W takim razie teraz moja kolej na wybranie ci sukni, w której będziesz wyglądała jak moja królowa. - zacząłem nowy temat, na co chyba speszyłem moją towarzyszkę, ponieważ od razu postawiła na mnie wielkie oczy. - Tylko żartowałem. - dodałem po chwili, ale mówiąc to - kłamałem. Naprawdę chciałem, aby kiedyś nią była.
- Wcale nie śmieszne. - zbeształa mnie, po czym, gdy emocje opadły, uśmiechnęła się do mnie subtelnie.
- Widzisz ten rubinowy okaz? - chwyciłem jej ramiona i odwróciłem, aby mogła zobaczyć to co widzę ja. - Jestem pewien, że będziesz wyglądać w tym pięknie. - odrzekłem, wyobrażając sobie w tym Caroline.
- Rzeczywiście jest ładna, ale czy czasem nie za bardzo wyzywająca jak na taki bal? To rozcięcie na lewej nodze, lekko mnie martwi. - powiedziała, nie przekonana do końca do tej kreacji.
- Caroline, przecież mamy rzucać się w oczy, a daję ci słowo, że gdy założysz tą suknie, właśnie tak będzie. Masz cudowne ciało, więc nie wstydź się go pokazywać. Ta sukienka będzie cię pięknie odzwierciedlać. - starałem się mówić jak najbardziej przekonywująco, przypominając sobie jednocześnie nagą Caroline.
- Okej, przymierzę ją, ale nie obiecuję, że ją wezmę. - powiedziała stanowczo wampirzyca i wyminęła mnie, kierując się do przymierzalni.
    Jednak nie przewidziała jednego. Ta sukienka, z tyłu jest wiązana i chyba musiałaby sobie połapać ręce, aby doprowadzić ją do porządku, więc wiadomo kogo poprosi o pomoc. Uśmiechnąłem się pod nosem na swój szyderczy plan i właśnie teraz miałem zamiar zareagować.
- I jak ci idzie? Może ci w czymś pomóc? - spytałem, nie mogąc wytrzymać ze śmiechu.
- Nie ma takiej potrzeby. Świetnie sobie radzę. - odrzekła zdecydowanie, a ja od razu pojąłem, że blefuje.
- Jesteś tego pewna?
- Nie. - powiedziała zrezygnowana, odchylając kurtynę. - Wiedziałeś co mi wybrać. - wzniosła oczy ku górze, po czym kazała mi wejść do środka.
- Co my tutaj mamy? - rzekłem entuzjastycznie, udając, że nie wiem z czym ma problem.
- Nie mogę tego zawiązać. - odwróciła się, eksponując jednocześnie swoje plecy.
    Byliśmy tak blisko siebie, że czułem jak ta przymierzalnia robi coraz mniejsza. Wiązałem dokładnie tyły materiału sukienki, korzystając z okazji wpatrywania się na Caroline w lustrze. Ja również czułem jej spojrzenie na sobie.
- Gotowe. - przyznałem i patrzyłem jak dziewczyna przygląda się sobie w lustrze. Muszę przyznać, że trafiłem w stu procentach z tą rubinową suknią. - Wyglądasz przepięknie.
- Dziękuję za wszystko. - powiedziała do mojego odbicia w lustrze, bojąc się, że gdy się odwróci to ulegnie. Bynajmniej takie miałem wrażenie. Właśnie w tej chwili, słuchając głuchej ciszy, byliśmy wpatrzeni w nasze wspólne odbicia.
    Następnie nie mogłem się oprzeć i dotknąłem delikatnie jej pleców w celu zrobieniu jej masażu. Wiem, że to może zły moment i czas, ale tak właśnie działa na mnie Caroline Forbes. Blondwłosa na poczucie mojego dotyku wypuściła lekko powietrze z ust. Masując jej plecy, przekrzywiła głowę w lewą stronę i przymknęła oczy, na co jeszcze bardziej pobudzała moje działania.
- Czemu jesteś taka spięta? - szepnąłem swoim brytyjskim akcentem.
- Denerwuję się tym spotkaniem. - odpowiedziała pokrótce, otwierając oczy.
- Przy mnie nie musisz się bać niczego. W pojedynkę damy mu radę. - zapewniłem.
- To nie jest takie proste. On naprawdę jest silny i niebezpieczny. - odparła, opierając głowę o moje ramie oraz plecy, które przylegały do mojego torsu.
- Założę się, że jestem od niego dwa razy silniejszy. Zresztą nie było jeszcze takiego, który dałby mi radę. Dzisiaj zamiast myśleć tylko o walce, skupmy się na zabawie. Nie dajmy mu się zbić z tropu. Okej? - spojrzałem z troską w jej oczy, szukając w nich potwierdzenia.
- Okej. Muszę się go pozbyć raz na zawsze. - odparła i przez kilka sekund a może i minut, nie zmieniając swoje pozycji, znów zaczęliśmy się w siebie wpatrywać.
    Z zamiarem wyjścia z przymierzalni, dając swobodę Caroline na przebranie się, pociągnąłem mocno za zasłonę, dzięki czemu, znajoma twarz, która właśnie tędy przechodziła, zastała nas w jednoznacznej sytuacji. Cała nasza trójka była zszokowana swoją obecnością.
- Hayley?! - powiedzieliśmy równo z blondwłosą.
- Caroline?! Klaus?!
_____________________________________________________
Witajcie, w ten weekendowy wieczór! :* Udało mi się dodać rozdział wcześniej niż zamierzałam i jestem z siebie dumna, bo raz że miałam wenę to jeszcze mi się go bardzo przyjemnie pisało, ale co tu się dziwić jak znów jest tak dużo Klaroline *.* Tak to właśnie wychodzi jak się często romanse po nocach czyta haha xD  Ja jestem zadowolona z tego rozdział i mam nadzieję, że z Wami będzie tak samo. Wyświetleń było do ostatniego rozdziału było 300, ale komentarzy za to mało i mam nadzieję, że to się poprawi ;) Aaa i wiem że dużo z Was czekało na to, że będzie od razu bal, ale wyszłam z prawy pisania bardzooo długich rozdziałów, więc na bal będzie musieli troszkę poczekać. Jejku, jak to zleciało nie długo 3 sezon i kto wie...może teraz zacznę pisać w narracji trzecioosobowej? :)

7 komentarzy:

  1. Parę sekund temu dodałaś, więc patrzę zadowolona i szybko rezerwuję :D Zaraz wracam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaroline jeju! Moje serce się rozpływa <3 Care zazdrosna o Klausa w sklepie, myśli, że to ukryje, ale nie, nie! To słodkie! Znając Ciebie (w pozytywnym sensie) coś wymyślisz ciekawego na temat balu. Cóż mogę powiedzieć?
      Hayley w sklepie... cóż za niespodziewane spotkanie :D
      Czekam na następny i oczywiście na bal!

      U mnie nowy!
      http://love-is-a-weakness.blogspot.com/2015/10/rozdzia-27-znaa-caa-prawde.html

      Usuń
  2. A ja chciałam mieć pierwszy komentarz :/ no, ale mówi się trudno.
    Elena na randce z Damonem... Czy tylko ja wyczuwam jakiś przyszły dramat? Klaroline 💝 <3 kto by nie chciał chodzić z takim Klausem na zakupy.... Ech.. Rozmarzyłam się xd czekam na bal (jakiś wolny taniec? Chwila sam na sam? Na pewno coś wymyślisz). A może Caro przedstawi Klausa jako swojego chłopaka??!!
    Dobra, nie będę tu wypisywała wszystkich moich nadziei xd
    No i jak zawsze zapraszam do siebie
    http://urmyperfectstorm.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zawsze nie ma czego się doczepić, wszystko idealnie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Klaroline jak zwykle cudowna. Ciekawe jak potoczy się bal. Czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na wstępie chciałam Cię przeprosić za brak aktywności z mojej strony :( Nawarstwiło się kilka spraw niezależnych ode mnie (w tym również szkoła) i nie byłam w stanie poświęcić nawet chwili sobie, a co dopiero czytaniu czy pisaniu :(
    W każdym razie wiedz, że nadrobiłam to, co miałam do nadrobienia i cieszę się, że już to zrobiłam! Moment odzyskania przez Care człowieczeństwa był chyba najbardziej cieszącym mnie. Katherine zrobiła genialne wejście i aż sobie to wyobraziłam! Zagrała dobrą ciocię, przynajmniej raz zrobiła coś pożytecznego. Cieszę się również, że Caroline i Klaus są ze sobą coraz bliżej. Tak miło czytać o niej, kiedy jest szczęśliwa. A jeszcze milej, kiedy powodem tego szczęścia jest nasza Hybryda! Scena w sklepie i przymierzalni - totalnie świetna. Skubany miał dobry plan! Martwi mnie jednak ten cały bal, a i Caroline widać bardzo on stresuje :( Mam nadzieję, że nie stanie się nic złego. Aż tak złego.
    Czekam na kolejny rozdział i obiecuję poprawę jeśli chodzi o komentowanie i czytanie :*
    Ściskam mocno! :*

    Ach, chciałam również poinformować, że reaktywowałam Blondwłosą Zagadkę i aktualnie jest już dostępny pierwszy rozdział. Zapraszam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super! Dużo Klaroline! 💛 Care i Klaus zakupy 💚 Haley hah..Z niecierpliwością czekam na następny. 😃 dodaj go szybko! Prosze ❤💚💜💙💓💕💖💗💞💋💌

    OdpowiedzUsuń