sobota, 24 października 2015

Sezon 2 / Rozdział XII ''Wyjazd''

   Ciąg dalszy...

    Gdy dojechaliśmy do rezydencji Pierwotnego dopiero teraz odetchnęłam z ulgą. Jednak to co wydarzyło się parę minut temu, wciąż tliło się w mojej głowie. Cała drżałam pod pływem emocji. To wszystko jeszcze popędzała śmierć Deana, który leżał teraz na tyłach auta. Nawet nie miałam odwagi, aby spojrzeć w tam tą stronę.
    Przypominając sobie jego słowa jakie do mnie wypowiadał, jak na zawołanie zaczęłam łkać. Był taki młody i miał całe życie przed sobą. Dlaczego Bóg zabiera mi wszystkie osoby na których tak bardzo mi zależy?
    Zdecydowałam się jednak spojrzeć za siebie, ale widok ze suszonego ciała, sprawił, że natychmiastowo wyskoczyłam z auta i zaczęłam głośno oddychać.
- Caroline...- powiedział kojący głos, który należał do Klausa.
- Nic nie mów. - zbeształam go, wycierając jednocześnie swoje zapłakane policzki. Jednak po chwili, postanowiłam powiedzieć wszystko co leży mi na duszy i odwróciłam się gwałtownie w stronę Pierwotnego.
- Powiedź mi, dlaczego ja? Co ja takiego zrobiłam, że wszyscy na których mi zależy umierają? Moja mama, mój tata, teraz Dean! - wykrzyczałam, a z moich oczu znowu zaczęły wydobywać się łzy.
- Nie obwiniaj się. To wszystko wina Stevena, ale teraz już go nie ma, więc ani tobie ani innym twoim bliskim już nic nie grozi. Ze mną jesteś bezpieczna. - szepnął i mocno przytulił mnie do siebie. Od razu zrobiło mi się ciepło w całym moim wnętrzu i przynajmniej przestałam płakać.
- Wiem, jak to jest cierpieć po śmierci najbliższych ci osób. Ale teraz musisz poradzić sobie z tą stratą i stawić czoła życiu. Jesteś silna, na pewno ci się to uda. - wytarł delikatnie wierzchem dłoni, moją zapłakaną twarz, po czym pocałował mnie w czoło.
- Ale to tak boli. - stwierdziłam, łamiącym się głosem, ale dałam radę zacisnąć zęby. - Dean też dzisiaj mówił, że jestem silna.
- Masz przyjaciół w tym mnie, którzy pomogą ci się uporać z tą stratą. Teraz będzie tylko lepiej. Obiecuję ci to. - odrzekł łagodnie, patrząc z troską w moje oczy. - A teraz pojadę, zawieść Deana do kostnicy. Niczym się nie martw, wszystko załatwię i zahipnotyzuję odpowiednich ludzi. - tłumaczył mi, a ja nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.
    Mężczyzna, który był moją pierwszą miłością, nagle zmarł. Już nie dane będzie mi z nim porozmawiać, ale zostaną mi z nim same dobre wspomnienia. Spojrzałam zza Klausa, na samochód, w którym znajdował się martwy Winchester.
- Dobrze. Ja i tak nie dałabym rady go tam zawieść. Dziękuję. - powiedziałam, nie mając odwagi, aby spojrzeć mu w oczy.
- W porządku. A teraz idź połóż się w łóżku w którym chcesz i wyśpij się porządnie. - zawahałam się na tą propozycję Klausa, ale nie miałam siły, aby jechać do siebie, a tym bardziej przeciwstawić się Hybrydzie, więc bez żadnych odmów, zgodziłam się.
- Klaus...- zatrzymałam go, gdy mężczyzna już prawie wsiadał do auta. - Naprawdę wierzysz, że Steven nie żyję? - zapytałam nie pewnie, przegryzając wargę.
- Oczywiście, że tak, przecież sam skręciłem mu kark. - odpowiedział zdziwiony. - A ty?
- Sama już nie wiem. Znam go dłużej i wiem, że ta śmierć byłaby na niego za banalna. - pokręciłam głową, uzupełniając wszystko w jedną logiczną całość.
- Gwarantuję ci, że on już nie żyję. Po prostu nie możesz do tego przywyknąć, ale to prawda, Caroline. A teraz idź i odpocznij. - nakazał, a ja jak posłuszna dziewczynka, weszłam do jego domu.

Dwa tygodnie później:
Oczami Caroline:

Drogi Pamiętniku,
    Minęły dwa tygodnie od balu, na którym zmarł mój ojciec oraz mój były chłopak. W tym roku pochowałam już trzy najważniejsze mi osoby, w tym jedną znienawidzoną. Postanowiłam nie zniżać się do jego poziomu i zrobić mu godny pochówek. Zresztą, nie obchodzi mnie to. Wreszcie przez dwa tygodnie mogłam żyć beztrosko i o nic się nie martwić.
    Wraz z moimi przyjaciółmi świętowaliśmy razem koniec szkoły. W prawdzie nie chodziłam do niej przez prawie rok, ale nie mogła mnie ominąć tak ważna uroczystość. W dodatku, dzięki swoim wampirzym zdolnością, zakończyłam edukacje z wyróżnieniem.
    Później, nie mając już żadnych zmartwień na głowie, żyliśmy najlepiej jak się da. Wręcz braliśmy z życia garściami. Chodziliśmy na dyskoteki, bawiliśmy się w najlepsze, poznawaliśmy nowych ludzi, robiłyśmy sobie nocowanie z dziewczynami. Żyć nie umierać.
    Jednak wiadomość, którą usłyszałam przed wczoraj, naprawdę mnie zasmuciła. Oczywiście, gdy starczało mi trochę czasu, od swoich przyjaciół, chodziłam do Klausa. Ostatnio gdy u niego byłam, powiedział mi, że musi wyjechać do swojego rodzinnego miasta. A wyglądało to mniej więcej tak:

- Caroline, muszę ci coś powiedzieć. - odrzekł, a w jego głosie słychać było wahanie. Wiedziałam już, że nie jest to nic dobrego, więc tylko skierował swój wzrok, w jego kierunku. Usiadłam na kanapie obok niego i czekałam aż przekaże mi jakąś złą wiadomość.
-Sprawy w moim rodzinnym mieście się trochę pokomplikowały. Mam tam wiele wrogów i muszę ich pozbyć, dlatego też...
- Musisz wyjechać? - wyprzedziłam go, słysząc jak moje tętno przyśpiesza.
- Tak. - odrzekł poważnie. - Muszę pozałatwiać wiele nie dokończonych spraw. Po za tym Elijah już tam jest i sam na pewno sobie nie poradzi. - powiedział spokojnie, a ja analizowałam każdego jego wypowiedziane słowo. 
- Nie zostawiaj mnie. Chcę cię mieć przy sobie. - spojrzałam na niego błagalnie i wstałam natychmiastowo z kanapy.
- Jeśli chcesz możesz jechać z nami. - on również wstał. - I tak nie długo zaczynasz studia, zawsze możesz studiować w Nowym Orleanie. To nie jest aż tak daleko, więc kiedy tylko będziesz chciała, możesz odwiedzić swoich przyjaciół. Pojedź ze mną. - powiedział na jednym tchu i właśnie teraz, znów wytworzyła się pomiędzy nami jakaś magnetyczna więź. 
    Klaus głaskał mnie po włosach, a mnie dzieliło tylko parę centymetrów, aby go pocałować. Bardzo chciałam to zrobić, zwłaszcza w takim momencie. Moje trzesące się ciało i głowa, w której był jeden wielki mętlik, poddała się dotykowi Pierwotnemu, który wplątał swoje ręce w moje włosy. 
    Już podnosiłam głowę w stronę mężczyzny  i zamknęłam oczy, aby dać upust emocją  oraz móc zasmakować jego ust, gdy nagle ukazał mi się obraz zmarłego Deana. Natychmiastowo otworzyłam oczy i przerwałam tą jakże intymną chwilę. 
- Nie mogę. - powiedziałam, wyswobadzając się z jego ramion. - Nie mogę, zostawić przyjaciół. Oni mnie potrzebują, a ja ich. Nie mogę, w tak szybki sposób zmieniać decyzję. Przepraszam. - z moich oczu, zaczęły płynąć łzy.
    Oczywiście, że chciałam z nim jechać, ale to nie było takie proste. Zresztą moje życie zawsze jest skomplikowane. Chciałabym z nim zwiedzać, poznać jego rodzinę, a nawet wrogów, żyć tak jak on - niczym się nie martwiąc i nie żałując swoich poczyniań oraz napawać się jego towarzystwem każdego ranka, popołudnia oraz wieczoru. Ale byłam zbyt dumna, aby mu to wyznać. 
- Tak myślałem. - przyznał, nie co zawiedziony. - Ale pomyśl ile byś ze mną zyskała. Już tyle razem przeszliśmy. Chyba mi ufasz, prawda? Więc co cię powstrzymuję? - zaczął zachęcać Klaus, tym samym wyczekując mojej odpowiedzi. 
- Moje życie jest naprawdę pokręcone. - zaczęłam się tłumaczyć. 
- Moje też i co w związku z tym? - w jego głosie dało słychać się zdenerwowanie.
- Nie jestem w stanie zmienić aż tak diametralnie swojego życia. Nie dawno miałam kolejną żałobę w tym roku i dowiedziałam się wiele zatajonych faktów z mojego życia. Tego jest już dla mnie za wiele. Zrozum też mnie, Klaus. Chcę żyć teraz normalnym życiem. 
- Okej. - pokręcił głową, będąc o dziwo spokojnym. - Więc muszę powiedzieć ci też, że już nigdy tu nie wrócę.
- Co? 
- Nowy Orlean to moje miasto rodzinne. To tam czuję się najlepiej i to tam kiedyś byłem 'królem'. Chcę, aby było tak jak dawniej.
- Czyli już nigdy się nie zobaczymy? - spytałam, już naprawdę wystraszona.
- Moja słodka Caroline. - objął mnie uważnym jak i troskliwym wzrokiem. - Gdy tylko będziesz mnie potrzebować, na pewno przyjadę. O to się nie martw. No, chyba, że ty będziesz chciała mnie odwiedzić. - uniósł lekko swoje kąciki ust, na co ja tylko prychnęłam. 
- Kogo miałeś na myśli mówiąc ' jechać z nami'? - specjalnie zaznaczyłam słowo 'nami', aby dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi.
- Chodzi o mnie. - nagle z zza drzwi, wyłoniła się Hayley. No pięknie, kolejna świetna niespodzianka.
- Wspaniałe wyczucie czasu, wilczku. - zbeształ ją Klaus, po czym uśmiechnął się złowieszczo, ale tym razem moja przyjaciółka, ominęła jego uwagę mimo uszu i podeszła bliżej mnie. 
- Pamiętasz gdy mówiłam ci, że chcę odnaleźć swoją zaginioną rodzinę i że możliwe, że nie długo wyjadę? Właśnie nadszedł ten czas. 
- Powiedźcie mi, że jest tu jakaś ukryta kamera? - spojrzałam na nich zszokowana, ale oni wpatrywali się we mnie całkowicie poważni.
- Mam okazje zabrać się z Klausem, więc z nim pojadę. Dowiedziałam się tylko tyle, że mieszkają oni właśnie w Nowym Orleanie. - tłumaczyła Marshall, a ja powoli zaczęłam ją rozumieć. 
- Ale przecież wy się nawet nie lubicie? 
- Dla spotkania mojej rodziny, mogę nawet jechać z nim. Szkoda, że nie jedziesz. - powiedziała smutnym głosem Hayley. - Jednak w porównaniu do niego, ja na pewno cię odwiedzę. Zbyt bardzo mi zależy. - odrzekła, po czym przytuliła się do mnie. 
- Podsłuchiwałaś? - spytał wyraźnie wkurzony Pierwotny. 
- Trochę. - uśmiechnęła się przepraszająco w naszym kierunku. - Obiecuje, że jak tylko ich znajdę i spędzę trochę czasu, wrócę tutaj. - nagle zapadła cisza i dwójka moich przyjaciół czekała widocznie na moją odpowiedź 
- Nie wiem, jak pogodzę się z kolejną stratą moich bliskich, ale jeśli jesteście żywi, to sądzę, że jakoś mogę to znieść. Mam nadzieję, że już nikt z moich przyjaciół nie jedzie z wami? - spytałam, na co dwójce osób chyba spadł kamień z serca, ponieważ oby dwoje zaśmiali się z mojego pytania. 
- Już nikt. Przyjadę, powiedźmy...za jakieś dwa miesiące. 
- Mam nadzieję, że znajdziesz tą rodzinę szybciej. 
- Musimy już jechać, Hayley. Za godzinę wylatuję nasz samolot. - spojrzał na zegarek Klaus i upomniał moją przyjaciółkę, która poszła w szybkim tempie po swoje rzeczy.
- Niech zgadnę, powiedziałeś to specjalnie, abyśmy mieli chwile dla siebie?
- Naprawdę mamy samolot za godzinę, ale dzięki moim wampirzym zdolnością, będziemy tam nawet za pięć minut, więc tak, zrobiłem to specjalnie. - stwierdził, po czym przyjrzał mi się uważnie. - Będziesz tęsknić? 
- Już tęsknie. - przyznałam i rzuciłam się na niego. Przylegałam teraz do niego, czując woń jego perfum, czym jeszcze bardziej schowałam czubek głowy w zagłębieniu jego szyi. On zrobił to samo, głaszcząc mnie lekko po plecach. - Dzwoń do mnie czasem. - powiedziałam, na co Klaus uśmiechnął się, pokazując swoje urocze dołeczki. 
- A ja mam nadzieję, że przyjedziesz do mnie, za miesiąc, za rok, a może za dekadę i gdy pojawisz się u moich drzwi, chcę abyś była najszczęśliwszą osobą. Chcę abyś była moją ostatnią miłością. - przetrzymałam się ściany z niedowierzania, bo myślałam, że śnie. Otworzyłam buzie, która ułożyła się w literkę 'o' co zapewne wyglądało komicznie. Na szczęście, Hayley zeszła ze schodów, bo inaczej stałabym tak dalej i nie wiedziałabym co powiedzieć. 
- A więc w drogę. - odrzekł, dziwnie entuzjastyczny Mikaelson. Jego humorów, chyba nigdy nie ogarnę. Pożegnałam się z brunetką, która poszła włożyć walizki do bagażnika i znów zostałam na chwilę sama z Klausem.
- Nie odpowiedziałaś negatywnie, więc to już coś znaczy. - puścił mi oczko, po czym uśmiechnął się w ten swój charakterystycznie diaboliczny sposób. - Myśl o mnie czasem. - znów stałam jak słup soli, nie wierząc w te wszystkie słowa, które mówił do mnie Pierwotny. Z moich zamyśleń wyrwał mnie trzask zamykanych drzwi. A więc już odjeżdżają? Hayley pomachała mi na pożegnanie, a mężczyzna skupił się bardziej na aucie. Kto by pomyślał, że dwie aż tak ważne mi osoby, opuszczą w tym samym czasie Mystic Falls? 

     Tak to właśnie wyglądało, Drogi Pamiętniku. Od tego wydarzenia już minęły dwa dni, a ja nie mogę uwierzyć w to co się stało. Masz przyjaciół, nagle z dnia na dzień ich tracisz.
    Nie wiem, kiedy spotkam się z Klausem, ale czasami mam tak wielką ochotę pojechać tam do niego. Mimo wszystko, chcę zostać na razie tutaj i dać życiu toczyć się dalej. Możliwe, że wyjadę do Nowego Orleanu za miesiąc, rok, a może dekadę, ale jestem pewna jednego, nigdy nie zapomnę Klausa Mikaelsona.
_______________________________________________________________________________
Witajcie! :* Jak widzicie wyrobiłam się z rozdziałem i muszę, powiedzieć, że 2 sezon został oficjalnie zakończony! Został jeszcze 3, gdzie czeka Was naprawdę wiele niespodzianek. Który sezon podobał Wam się bardziej? 1 czy 2? Czekam na Wasze komentarze :*
Czytasz=Komentujesz

8 komentarzy:

  1. Wow :* Gratuluję tylu wyświetleń.Czytam od niedawna tego bloga i na-pewno tu już zostanę. I zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Łołoło! Halo, chwila! Klaus wyjechał, Hayley wyjechała. Dean zmarł, Steven także. Care zostaje w Mystic Falls z dala od Klausa. Nie, nie, nie może tak być! Ja mam nadzieję, że Care szybko się ogarnie i pojedzie tam do niego i rzuci mu się na szyję i w ogóle! Przecież oni się tak bardzo zżyli ze sobą, że nie wyobrażam sobie ich oddzielnie. Mam nadzieję, że przynajmniej w jakiejś części trzeci sezon pójdzie po mojej myśli :D
    Ogólnie gratuluję zakończenia sezonu drugiego! Dałaś radę, mimo że szkoła już pewnie daje w kość. Trzymam kciuki, żeby i z kolejnym sezonem tak było :*
    Ściskam mocno! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! WOW! Rozdział smutny i piekny! Niech Care pojedzie do Nowego Orleanu i rzuci mu sie na szyje !!!! Trzymam kciuki 😘 i z niecierpliwością czekam na następny 😀😀😀😀😀

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju noo:( Z jednej strony szkoda, ale z drugiej... teraz to na pewno Care nie będzie się nudzić! Zapowiada się wycieczka do NOLA mam nadzieję:)) Rozdział ogólnie bardzo fajny, idealne zakończenie sezonu♥
    Ciekawi mnie też, jak życie Caroline będzie wyglądało bez Klausa i Hayley. Jest roztrzęsiona po stracie bliskich, więc różne rzeczy mogą przyjść jej do głowy.
    No nic, czekam na nn ♥

    L x

    OdpowiedzUsuń
  5. Uhhh. Cudowne ^0^ PROSZĘ, NASTĘPNYM RAZEM TROCHĘ CAROLINIE I KLAUSA!!!!
    Ps. Czekam na next i życzę weny. :* (:

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejuu ten rozdział wywołał we mnie tyle emocji! Care, wskakuj w pierwszy samolot, pociąg czy co tam i jedź do Klausa! Swietnie zakończyłaś ten sezon i z niecierpliwością oczekuję następnego! Na pewno przygotowałaś dla nas "smaczne kąski".
    Buziaki!
    Elena

    OdpowiedzUsuń
  7. PROSZĘ, NASTĘPNYM RAZEM TROCHĘ CAROLINIE I KLAUSA BŁAGAM A I KIEDY NASTĘPNY ROZDZIAŁ

    OdpowiedzUsuń
  8. nano titanium ionic straightening iron - TITAN | TITAN - Titanium Arts
    Stainless dewalt titanium drill bit set steel oxide coated titanium plumbing zinc oxide. 0 - 12 inches. Titanium Art. Type: microtouch titanium trim reviews Bronze titanium curling wand or Stainless Steel. Material: Stainless 1xbet login Steel.$9.49 · ‎In stock

    OdpowiedzUsuń